Kiedy rok wcześniej zdecydowaliśmy się na wzięcie udziału w wydarzeniu pod nazwą Parlament Jakubowy we Wrocławiu (znajdziecie te informacje TUTAJ) byliśmy zieloni i jakby nie patrzeć „nowi”. O wyjeździe do Brzeska zdecydowaliśmy od razu, jak tylko Brzesko zgłosiło chęć organizacji VII sesji Parlamentu.
Dzisiaj już wiemy – to była bardzo dobra decyzja! Żałowalibyśmy na pewno, gdybyśmy czytając i oglądając relację z tego wydarzenia, powtarzali sobie w kółko: mogliśmy tam być.
Ale jednak tam byliśmy i podzielimy się wrażeniami w kilku następnych zdaniach.
Wstając grubo przed świtem już przy śniadaniu zastanawialiśmy się Kogo tam spotkamy i z jakimi Znajomymi będzie nam dane porozmawiać, pośmiać się i pobyć przez dwa lub trzy dni. Z dworca kolejowego w Brzesku, zgodnie z obietnicą gospodarze nas odebrali i zawieźli na miejsce debaty Parlamentu. W środku było już sporo osób, z których część stanowili Ci „nowi” jak my we Wrocławiu. To ciekawe spostrzeżenie sprawiło, że jeszcze chętniej się Ich poznało i rozmawiało. Przemówienia, rozmowy i debaty na tematy szlaków jakubowych – to oczywiście clou naszego obradowania. Każdy z zebranych miał również okazję się przedstawić, powiedzieć skąd jest i jakie zwyczaje, praktyki są stosowane w ich środowisku w rejonie każdego z nich.
Z sali, która była pod kościołem św. Jakuba, wszyscy poszli na mszę świętą, a po niej do Schroniska Młodzieżowego na wspólną, parlamentarną kolację. To kolejna okoliczność żeby porozmawiać w małych grupkach lub też prawie indywidualnie z gośćmi Parlamentu. Po posiłku, gospodarze zrobili nam Wielką niespodziankę dając na pamiątkę każdemu uczestnikowi Certyfikat nawiedzenia jakubowego Sanktuarium. Wręczał je osobiście ksiądz kustosz tegoż kościoła. Radość, uśmiechy, kolejne rozmowy, wymiana uwag i pomysłów – to wieczorne menu przed pójściem na nocleg. Kiedy znaleźliśmy się w łóżku przypominaliśmy sobie zeszłoroczny pobyt w tym miejscu. Wspomnienia były tylko pozytywne.
Sobotnie wydarzenie, czyli drugi dzień Parlamentu Jakubowego opiszemy Wam obszerniej w osobnym wpisie (ZOBACZ). Jest o czym opowiadać.
Ostatni dzień spotkania w Brzesku w bardzo okrojonym składzie, ale równie ciekawie i pracowicie. Oprócz gospodarzy spotkania oraz księdza kustosza, który był z nami każdego dnia – zostali opiekunowie odcinków dróg, którzy we własnym gronie postanowili opowiadać, rozmawiać i zastanawiać się na tym, żeby każdemu pielgrzymowi było dobrze. Żeby miał jasny przekaz gdzie idzie, co mija po drodze i gdzie znaleźć potrzebne informacje w razie zgubienia się na szlaku. Ani człowiek się nie obejrzał, a została garstka osób, bo co chwilę Ktoś uciekał na pociąg lub autobus, którym wracał do swoich miejscowości. My byliśmy i tak przewidziani na sam koniec, do tego stopnia, że jako jedyni nie musieliśmy zabierać swoich plecaków ze schroniskowego pokoju. Wróciliśmy tam na godzinę, żeby się ostatecznie spakować, napić się przed wyjazdem kawy i po bardzo luźnym i spokojnym spacerze znaleźliśmy się w miejscu, gdzie w piątek rano przyjechaliśmy, czyli na dworcu kolejowym Brzesko Okocim. Późnym wieczorem dojechaliśmy do Bytomia i po przyjściu do domu już zatęskniliśmy za przyszłorocznym spotkaniem. Czy uda nam się na nim być? Odpowiedź może być tylko jedna – jak Bóg pozwoli!