Noc spędzona w Dworze w Boleniu minęła bardzo szybko, ale wstaliśmy wypoczęci i szczęśliwi. Szczęśliwi jesteśmy każdego poranka, gdy budzimy się obok siebie i mamy w planie spędzić wspólnie, kolejny dzień. Kolejny dzień i kolejny etap Drogi świętego Jakuba. Dzisiaj, czeka nas długi, wyczerpujący i wymagający dzień, więc kawa i śniadanie było po godzinie szóstej. Do siódmej zdążyliśmy po sobie trochę posprzątać, spakować plecaki i być gotowymi do drogi.
Doszliśmy do miejsca, gdzie wczoraj rozstaliśmy się ze szlakiem, w miejscowości Bosutów i jakby z nowymi siłami wyruszyliśmy na kolejną wędrówkę. Nim się zdążyliśmy rozgrzać, tuż po przejściu zabłoconych ulic przy budowanej Północnej Obwodnicy Krakowa przeszliśmy przy zielonej tablicy z napisem : KRAKÓW. I pewnie w tym miejscu można by było zakończyć nasz wpis z tej krótkiej pielgrzymki, gdy nie dwa fakty, które chcieliśmy bardzo podkreślić.
* fakt 1 *
W dzielnicy Prądnik Czerwony, kwadrans przed godziną dziewiątą stanęliśmy przed kościołem pw. Świętego Jana Chrzciciela. Był to pierwszy kościół, napotkany w naszym piątkowym przejściu. Piękny, zewnętrzny wygląd, zapraszał nas do swego wnętrza.
Świątynia, konsekrowana była w Roku Jubileuszowym 2000 ale parafia św. Jana Chrzciciela erygowana została dużo wcześniej, bo w roku 1982, obok parafii Dobrego Pasterza, gdzie mieszkańcy Prądnika mieli do dyspozycji kaplicę, która służyła im od ponad 400 lat. Kaplica datowana w roku 1587 wybudowana została przez dominikanów. Po pożarze, kapliczkę o wystroju barokowym odbudowano w 1642 roku. Na stronie parafialnej, czytamy również, że parafia zawdzięcza swoje powstanie decyzji kardynała Karola Wojtyły, który podzielił krakowskie osiedle Prądnik Czerwony, na dwie wspólnoty parafialne. Miało to miejsce 31 maja 1976 roku.
I pewnie dalej można by opisywać historię tego kościoła gdyby nie fakt, że do wnętrza kościoła nie zostaliśmy wpuszczeni. Przyszliśmy parę minut po zakończeniu mszy świętej, więc weszliśmy przez wielkie, żelazne drzwi do wnętrza kościoła i natknęliśmy się, na wielką, żelazną kratę. Dwoje drzwi w tej kracie, dosłownie zamknęły się nam przed nosem a dwie starsze, z pewnością pobożne strażniczki kościoła nie pozwoliły nam wejść dalej nawet na parę minut. Mało tego, poinstruowały nas, że przez kraty również widać ołtarz i można się przy niej modlić tak samo jak w kościele i … wyszły.
Nie mogliśmy uwierzyć w to, co się w tym momencie stało. Jeszcze nigdy, w żadnym kościele nikt nie zamknął Pana Boga przed pielgrzymami. Widocznie, mimo, że podąża koło tego kościoła Małopolska Droga świętego Jana, parafianki nie mają wiedzy, kto i po co wędruje z plecakiem, z muszelką jakubową na szyi. Chyba napiszemy jakiś list do księdza proboszcza tej świątyni aby poinformował swoje parafianki, że Ich reakcja powinna być odwrotna. Ale z drugiej strony przychodzi nam takie pytanie : czy pielgrzym ma prawo czegokolwiek wymagać od kościoła? Na pewno poruszymy te kwestie na spotkaniu Parlamentu Jakubowego – uprzedzając nieco fakty – na który właśnie pielgrzymkowo zmierzamy.
* fakt 2 *
Po drodze do centrum Krakowa minęliśmy Cmentarz Rakowicki, zajrzeliśmy na chwilę do remontowanego Klasztoru Karmelitów Bosych (na furcie otrzymaliśmy pieczątki do paszportów), minęliśmy piękny Park Strzelecki z wieloma ciekawymi rzeźbami (powyższe zdjęcie JPII), wstąpiliśmy do przepięknego kościoła Jezuitów oraz świątyni świętego Mikołaja i stanęliśmy na chwilę na dziedzińcu Sióstr Dominikanek, przy kościele Matki Boskiej Śnieżnej. Fakt, że kościółek był zamknięty, nie jest już dla nas żadnym zaskoczeniem, ale spotkanie osoby z plecakiem, to niecodzienna okoliczność. Otóż, prawie dokładnie w jednej chwili na dziedzińcu było troje pielgrzymów. Dołączyła do nas pątniczka Majka ze Strzyżowa, z Podkarpacia, która przemierzała samotnie Drogę Małopolską od samego Sandomierza. Było to coś wspaniałego, bo pielgrzym będący w Drodze, spotykający innego pielgrzyma, w prawie samym centrum starego Krakowa, to przecież coś, czego nie da się przewidzieć. Spotkanie trwało kilka minut. Serdecznie Majkę w tym miejscu – POZDRAWIAMY.
Dodamy w tym miejscu ciekawostkę, że obrazek z wizerunkiem Matki Boskiej Śnieżnej, otrzymaliśmy od fotografa, który przy dziedzińcu ma swoje atelier.
…
Jeszcze zajrzeliśmy do kościoła św. Trójcy do Ojców Dominikanów, by dojść pod adres, którego bardzo dzisiaj oczekiwaliśmy. Ulica Franciszkańska 3 w Krakowie, to adres, który zna każdy z naszego pokolenia. Dokładnie na przeciwko kościoła świętego Franciszka z Asyżu stoi budynek Pałacu Biskupiego a w nim to najbardziej znane krakowskie okno. Okno, pod którym byliśmy już nie raz, okno w którym wielokrotnie święty Papież Jana Paweł II spotykał się z mieszkańcami Krakowa i ze wszystkimi, którzy się przed nim zebrali.
Tu zakończyliśmy dzisiejszy etap Małopolskiej Drogi świętego Jakuba. Krótka, jedenastokilometrowa wędrówka z wieloma, odwiedzonymi (i nie odwiedzonymi) kościołami. Zanim udaliśmy się do miejsca, gdzie mieliśmy uzgodniony nocleg, kilkaset metrów dalej, na ulicy Zwierzynieckiej, w lokalu o nazwie „Bento” zjedliśmy dobry, gorący barszcz ukraiński ze śmietaną, podany przez Panią, prawie na pewno z Ukrainy.
Południe w Krakowie a my idziemy do miejsca noclegowego? Otóż tak. Dokładnie. Spędziliśmy w nim dokładnie dwa kwadranse i wyszliśmy przebrani, odświeżeni i zdecydowanie lżejsi (bo bez plecaków) na naukowo-parlamentarne spotkanie.
Jeśli zostaniecie z nami i zajrzycie do kolejnego wpisu – opiszemy po co tam poszliśmy i jak się tam odnaleźliśmy.
BUEN CAMINO !