[ZAKOŃCZENIE SEZONU] Poprzedniego – 2020 roku, nie zdążyliśmy zakończyć, bo zimowe wędrowanie ŚLĄSKO-MORAWSKĄ DROGĄ św. Jakuba rozpoczęliśmy już w połowie grudnia, nie patrząc w kalendarz. Ale ten jesienny falstart sprawił, że prawie z marszu spotkaliśmy się z naszymi jakubowymi przyjaciółmi już 6 stycznia, w święto Trzech Króli. Przepiękne wędrowanie przez Taciszów, w królewskich koronach na głowie a zwłaszcza wspólne zaśpiewanie kolędy – do dzisiaj gości w naszych sercach i myślach.
Dokładnie 332 dni później, czyli właśnie dzisiaj wybraliśmy się na pielgrzymowanie naszą ulubioną Drogą Królewską VIA REGIA, aby w ten szczególny sposób zakończyć ten rok pielgrzymkowy.
4 grudnia, to również bardzo ważny i szczególny dzień na Śląsku. Święto Górników zwane Barbórką. Od wczesnych godzin porannych w kilku punktach w Bytomiu i Radzionkowie, grały orkiestry górnicze a chwilę przed naszym rozpoczęciem pielgrzymowania, w kościele pw. św. Wojciecha zakończyła się górnicza msza święta. Brać górnicza zawsze była i jest na Śląsku.
Kościół św. Wojciecha został dołączony do trasy VIA REGIA niedawno, ale my już kilka razy w tym roku w nim byliśmy.
Kościół został wzniesiony w latach 1872-1875, w stylu neogotyckim. Murowany, trójnawowy, o układzie bazylikowym z transeptem i wysuniętą od zachodu wieżą. Wewnątrz sklepienie krzyżowo-żebrowe. Zachowane neogotyckie wyposażenie wykonane przez Carla Buhla z Wrocławia, w tym odrestaurowane drewniane, wyrzeźbione w latach 1875-1880 ołtarze (główny z obrazem św. Wojciecha). Świątynia ma długość 55,92 m, szerokość 20,40 m, wysokość nawy głównej wynosi 15,85 m, wysokość naw bocznych – 7,84 m, a wysokość wieży – 61,42 m [wikipedia.pl]
Przy kościele jest kamień z jakubową muszelką, przy którym drugi raz w tym roku zapaliliśmy biało-czerwone znicze. Pamiętaliśmy o wszystkich zmarłych pielgrzymach w Święto 11 Listopada, pamiętaliśmy i dzisiaj, w barbórkową, świąteczną sobotę.
Na szlak wyszliśmy w towarzystwie …czworga pielgrzymów, których poznaliśmy niedawno. Barbarę i Jarka poznaliśmy we wrześniu (przeszli w sierpniu Częstochowską Drogę św. Jakuba) a Sylwestra i Krzysztofa „znamy” dokładnie od tygodnia, gdy wraz z trzecim pielgrzymem Adamem, zakończyli (w październiku) podkarpacki odcinek królewskiej Drogi VIA REGIA (z Medyki do Łańcuta).
Skąd taka czwórka i co Ich łączy?
Wszyscy wydeptali sobie certyfikaty za przejście jakubowego szlaku i dostali je od nas osobiście. To zaszczyt dla nas, że jako wolontariusze Stowarzyszenia „Przyjaciele Dróg św. Jakuba w Polsce” zajmujemy się wydawaniem i dystrybucją certyfikatów na Polskę i mogliśmy pielgrzymom z naszych okolic wręczyć je bezpośrednio – bez pomocy Poczty Polskiej – przy kawie i wspólnych, wędrówkowo-pielgrzymkowych opowiadaniach. I to właśnie oni podłapali nasz pomysł, aby grudniowo, wspólnie przejść etapem, bliskim odległościowo, dla każdego.
Najpierw zaciągnęliśmy Ich do cukierni Państwa Bączkowiczów. Jak pamiętacie, zawsze, kiedy opisujemy etap przechodzący przez Radzionków, z każdym w tym miejscu się zatrzymujemy i zapraszamy do środka, celem odwiedzenia kuchni babci Ani. Właściciel osobiście nas do tej kuchni zaprosił i poczęstował pysznymi pączkami, mimo, że grzecznie odmówiliśmy i nie skorzystaliśmy z zaproszenia na kawę. Jak się po drodze okazało, otrzymaliśmy na drogę sześć pączków które miały cztery smaki : z marmoladą, z budyniem, z bakaliami i z kokosem. To miejsce pokazujemy każdemu i prosimy aby podawać dalej, tą cukiernię, będąc na Drodze Królewskiej VIA REGIA, po prostu należy odwiedzić.
W drodze do Zbrosławic nic się nie zmienia od wcześniejszych etapów, więc przypomnijmy tylko po krótce : najpierw doszliśmy do kościoła św. Michała w Suchej Górze, potem doszliśmy i przeszliśmy tereny Rezerwatu Segiet, w którym jesień – nawet ta grudniowa – wyglądała prze-bajecznie. W Reptach chwila oddechu i gorąca herbata przy Źródełku Młodości, kościół św. Mikołaja i dojście do wsi Ptakowice. Według historii, w XIX wieku właścicielami okolicznych dóbr była rodzina Baildonów z Łubia. (Rodzina ta, wywodziła się z niewielkiej osady Baildon w hrabstwie York, historycznej krainy północno-wschodniej Anglii).
W sklepie „Kolonialnym” w Ptakowicach, jak i wcześniej w sklepiku w Reptach, pielgrzymi mogą otrzymać pieczątki do paszportów pielgrzyma – co potwierdzi idąca dzisiaj z nami Barbara, która w paszporty wbiła dzisiaj aż … 3 pieczątki.
W Zbrosławicach, przed Sanktuarium Macierzyństwa czyli przed kościołem Wniebowzięcia NMP, szczęśliwi i radośni zajadaliśmy się imieninową czekoladą. Nasi pielgrzymowi Goście postanowili zobaczyć kościół wewnątrz, natomiast my, po pożegnaniu, udaliśmy się do miejsca, które mieliśmy w planie od kilku dni, czyli do karczmy Rogate Rancho, gdzie zamierzaliśmy już definitywnie zakończyć sezonem gorącym rosołem i żurkiem, które od dwóch lat lubimy i każdemu polecamy. O ile żurek był gorący, pachnący i smaczny, to rosół dopiero „stroił” się na niedzielę, więc Grażynka musiała zadowolić się gorącą, białą kawą.
I żeby jeszcze wspomnieć o Matce Naturze. Rano, gdy w domowych okien oglądaliśmy wschód słońca, mieliśmy w myślach życzenia, aby to był słoneczny a zwłaszcza suchy dzień. Tak też się stało – słońce przyświecało nam wnet, do samych Zbrosławic. Gdy szliśmy z karczmy na przystanek, odcinek około 200-300 metrów, z nieba leciały białe, śnieżne płatki sprawiając, że jeszcze bardziej byliśmy zachwyceni zakończeniem tego przejścia.
CUD !
BUEN CAMINO !