Niedziela.
Godzina 6:32 nad Bytomiem wstaje słońce.
Niby wstaje tak samo jak wczoraj a jednak z godzinnym poślizgiem, spowodowanym zmianą czasu z zimowego na letni. Dla nas tym samym, też noc była krótsza i niewyspani wyruszyliśmy na kolejną, caminową przygodę w towarzystwie świętego Jakuba. Gdy nad Bytomiem robiło się jaśniej, my minęliśmy stację kolejową Taciszów, jadąc pociągiem POLREGIO na trasie Gliwice – Nysa.
Planów i koncepcji na resztę Nyskiej Drogi było kilka, ale patrząc na możliwość noclegów i zbliżającą się zmianę aury na gorszą (ma być kilka deszczowych i śnieżnych dni na Opolszczyźnie) zdecydowaliśmy się dzisiaj na jednodniowy, troszkę długi etap ograniczony czasowo. Gdy rozpisaliśmy na minuty rozkłady jazdy pociągów, okazało się, że mamy dokładnie 7 godzin i 11 minut na nasze niedzielne pielgrzymowanie. Wyruszyliśmy o godzinie 8:34 w kierunku katedry św.Jakuba i św.Agnieszki, by stamtąd wzdłuż rzeki Nysy Kłodzkiej podążać w kierunku Skorogoszczy. Oczywiście, Skorogoszcz to miejsce docelowe naszej całej wędrówki. Dzisiaj zamierzaliśmy przejść jej dłuższy etap.
Pierwszym kościołem, nie licząc nyskiej katedry, który mieliśmy na swojej drodze to kościół św.Elżbiety Węgierskiej. Obszar tej parafii od czasów średniowiecznych wchodził w skład parafii św.Jakuba. Kościół wraz z zabudowaniami klasztoru Franciszkanów wzniesiono w latach 1902-1911. Przed świątynią stoi wotywna kaplica ku czci św.Rocha datowana na rok 1739, jako dar za ocalenie ludności miasta Nysa od zarazy. Franciszkanin którego poprosiliśmy o pieczątkę chyba tak jak my się nie wyspał i być może wstał lewą nogą…bo nie miał ochoty nawet zobaczyć czy i gdzie ją ma.
Bywa.
Potem, po drodze minęliśmy dwa stare kościoły, św.Rocha (kilka starych grobów obok) i kościół MB Wspomożenia Wiernych, uroczo stojący na uboczu szlaku, ale tak, jak i poprzedni zamknięty i chyba niedostępny na co dzień. Przyzwyczailiśmy się do takich sytuacji, mimo wędrówek niedzielnych.
Gdy minęliśmy Obwodnicę Nysy zobaczyliśmy wokół siebie tylko łąki i pola. Przy świecącym słońcu było po prostu pięknie. Gdy stanęliśmy na skrzyżowaniu ścieżek, zobaczyliśmy granitowy kamień kilometrowy i zastanawialiśmy się w którym kierunku iść. Na szczęście mamy ze sobą pielgrzyma, który ma przy sobie tak bardzo w tym momencie potrzebną, żółtą strzałkę.
Przez miejscowość Złotogłowice dotarliśmy do Prusinowic, gdzie zamierzaliśmy chwilę odpocząć i się posilić. Ten fragment szlaku szliśmy trochę szybciej niż normalnie. Gdy zobaczyliśmy ludzi wychodzących po mszy z kościoła, ucieszyliśmy się, bo czuliśmy, że ten kościół będzie nam dane odwiedzić. Gdybyśmy przyszli jakieś 5 sekund później, to z pewnością zobaczylibyśmy tylko drzwi kościoła i jego otoczenie. Pan kościelny nie zdążył domknąć drzwi, kiedy prawie wołając, poprosiliśmy o kilka minut w kościele. Dostaliśmy całe 2 minuty.
Na szczęście w kościele był jeszcze ksiądz. Zostaliśmy księdzu przedstawieni per „Jacyś turyści przyszli… !”. Mamy nadzieję, że kiedyś przyjdzie ten moment, że kapłan opowie swoim parafianom o Drodze św.Jakuba, bo być może nie mają tej wiedzy, że przez Ich wieś i obok Ich kościoła pw. św.Michała takowy szlak przebiega. Kościół piękny, wzmiankowany już w 1297 roku a ten obecnie stojący datowany na rok 1885. Obok wejścia do kościoła stoi krzyż pokutny, który pierwotnie stał na skraju Prusinowic.
Kolejna miejscowość i kolejne miejsce…z niespodzianką. W Pakosławicach na tyłach kościoła zorganizowano „PRZYSTANEK NA SZLAKU JAKUBOWYM”. Jest to bardzo cenna, polsko-czeska inicjatywa, nam pielgrzymom, sprawiająca olbrzymią przyjemność. Duży zielony teren z tabliczkami tematycznymi, dużą ilością ławek i zadaszonym miejscem na grilla lub ognisko. Wzór godny naśladowania. Brawo PAKOSŁAWICE !
A kościół świętych Apostołów, Piotra i Pawła według historii „został wzniesiony w 2 ćwierci XIII wieku” a wg informacji jakie usłyszeliśmy od księdza proboszcza, w tym roku obchodzi okrągłą, 800-letnią rocznicę wzniesienia. Jak by nie było, piękny, stary kościół, choć mogliśmy go obejrzeć zza przedniej kraty. Ucieszeni ze spotkania z księdzem poprosiliśmy o pieczątki a o wejściu do kościoła nawet nie wspomnieliśmy.
Może dlatego, że zniknęła nam w tym miejscu presja czasu? (okazało się, że na naszych licznikach dopiero 16 kilometrów [zamiast 21 km] które widnieją w zestawieniach szlakowych i mailowych korespondencjach). Ufff… Tak więc godzinkę więcej mieliśmy na dotarcie do dzisiejszego celu, więc rozkoszowaliśmy się i naturą i okolicami – bez ograniczeń. Nawet zastaliśmy otwarty sklep spożywczy, gdzie ochoczo wzięliśmy z lodówki, zimne, mocno zmrożone lody.
Wędrowaliśmy tak jeszcze przez : Reńską Wieś (kościół św.Małgorzaty i św.Doroty – wnętrze na zdjęciu poniżej) i Mroczkową (z kościołem MB Wspomożenia Wiernych – drugi dzisiaj kościół, pod tym wezwaniem) aż dotarliśmy do miejscowości SKOROSZYCE, która była naszym dzisiejszym celem pielgrzymkowym.
Zaplanowaliśmy dojście i nawiedzenie kościoła św.Jadwigi Śląskiej – i tak też było nam dane. Odczekawszy chwilę aż skończy się niedzielne nabożeństwo – mogliśmy zajrzeć do tej świątyni. Choć wzmiankowana już w 1302 roku, obecna bryła została postawiona w wieku XVI. W 1945 budowla została spalona a wieża kościoła uległa zawaleniu. Odbudowano świątynię w latach 50-tych XX wieku a wyremontowano niedawno, bo w roku 1977. I jeszcze jeden miły akcent na koniec pielgrzymowania. Ksiądz, który wbijał nam pieczątki do paszportu, bardzo się ucieszył na widok innych, widniejących na rozłożonych kartach paszportów, towarzyszących pieczątek. Zauważył te z Jemielnicy, gdzie posługiwał kiedyś, jako wikary. Mała pieczątka w paszporcie pielgrzymów ze Śląska a ile radości.
Podsumowując, na stację PKP dotarliśmy z 15-minutowym zapasem, więc można powiedzieć, że bardzo skutecznie ładowaliśmy akumulatory świeżym powietrzem, bajeczną zielenią pól i łąk oraz niezmiennie towarzyszącemu nam widokowi na Biskupią Kopę. Może ten niewielki (890 m.n.p.m.) czeski szczyt Gór Opawskich na nas czeka?
Nie znamy odpowiedzi na to pytanie.
Wiemy natomiast z całą pewnością, że był to kolejny, wspaniały, wspólnie spędzony czas na jakubowym szlaku i za to właśnie poszliśmy naszemu Patronowi, do nyskiej katedry podziękować, korzystając z bardzo długiej przerwy między pociągami.
BUEN CAMINO !
💛💙
❤️🙂👍