2022.10.15__RACIBÓRZ_PL/CZ_STRAHOVICE__20km

O tej Drodze świętego Jakuba, czyli o ŚLĄSKO-MORAWSKIEJ DRODZE, moglibyśmy opowiadać długo, bardzo długo i niekończenie długo.

Tak naprawdę caminowania smakowaliśmy w trakcie OTWARCIA tej Drogi, w czasie pierwszego odcinka z Toszka do Pławniowic, dokładnie 22 kwietnia 2017 roku. Wielokrotnie przekazywaliśmy na blogu nasze odczucia z tym związane, więc tym razem pozwolimy sobie, aby je ominąć i ogarnąć tekstem ciekawsze zagadnienia dnia dzisiejszego.

Ale jedno trzeba odnotować, bo kronikarzem jest się i w tych dobrych rekordach i w tych niekoniecznie kolorowych. Do takich właśnie, będzie należał „rekord” przejścia prawie 100-kilometrowego odcinka Drogi jakubowej z Toszka do Krzanowic w wykonaniu Górnośląskiego Klubu Przyjaciół Camino. Dzisiaj, mijają dokładnie 2002 dni od postawienia pierwszego, klubowego, deszczowego kroku w Toszku do ostatniego, postawionego dziś, na polsko-czeskiej granicy w Krzanowicach…

Najważniejsze, że dzisiejsze przejście się odbyło, a wyjątkową okolicznością która pozwoliła go zorganizować, jest kończący się, dwuletni Rok Święty Compostelański, ogłoszony przez papieża Franciszka.

W raciborskim kościele św. Jakuba, najpierw duchowy opiekun ks.Grzegorz odprawił mszę świętą a po niej mieliśmy zaszczyt i przyjemność poznać oraz posłuchać prezydenta miasta Raciborza, który opowiadał zarówno o historii miasta jak i o radości, że przez ten kościół i raciborski Rynek, przechodzą dwie, jakubowe nitki pielgrzymkowe w kierunku Santiago de Compostela.

Przed kolumną maryjną zebranie, krótka modlitwa i wyjście, które z pewnością nie uszło uwadze mieszkańców Raciborza. Około sześćdziesięcioosobowa grupa pielgrzymów, nie może przejść przez takie miasto niezauważona. Ale spotkaliśmy się tylko z pozytywnymi reakcjami, z uśmiechami i pozdrowieniami, nawet na przejściach dla pieszych kierowcy w ogóle niż trąbili, z powodu troszkę dłuższego postoju przed zebrą, niż czynią to codziennie.

Najlepiej wędruje się poza miastami i dlatego jak tylko minęliśmy dzielnicę Studzienna, nabraliśmy jeszcze większej ochoty na wędrowanie. Zdecydowana zmiana otoczenia, brak samochodów, brak hałasu sprawiają, że można po drodze zebrać myśli, odłożyć rozmowy na bok i pomyśleć lub po prostu modlić się we własnym wnętrzu. W warunkach zdecydowanie polnych – kukurydzianych pól – doszliśmy do wsi BOJANÓW.
Tam, zostaliśmy przywitani przez dwoje mieszkańców, którzy dopilnowali, byśmy bezpiecznie i bez błądzenia doszli do Ich Domu Kultury, w którym przygotowali na nas kawę i słodki poczęstunek. Kilka Pań upiekło pyszne ciasto a każdy pielgrzym mógł się nimi najeść – naprawdę – do syta.

Na ręce Pani Hani składamy wielkie PODZIĘKOWANIA za ugoszczenie nas w tym kulturalnym Centrum wsi Bojanów. W podarunku, mieszkanki i mieszkańcy Bojanowa otrzymali metalową muszlę, kopię muszli jakubowej, znalezionej w trakcie remontu raciborskiego rynku – jednej z siedmiu, znalezionych i wykopanych w Polsce.

Nieopodal jest remiza strażacka, gdzie kilkoro młodocianych pielgrzymów miało okazję obejrzeć wóz strażacki z naprawdę bliskiej odległości. Radość była równie wielka jak przy delektowaniu się słodkościami.

Następny odcinek, do miejscowości Krzanowic, to była nierówna walka z Matką Naturą. Między polami, odkrytymi ich połaciami, padało i bardzo mocno wiało. Większość wędrowców była zaopatrzona w odpowiednie akcesoria typu kurtki, peleryny przeciwdzeszczowe i parasole, choć te ostatnie robiły więcej problemu, bo nie były wiatro-odporne. Ale był to tylko kilkunastominutowy, powiew jesieni, żebyśmy nie zapomnieli iż jest październik i od kilku tygodni, mamy JESIEŃ jako porę roku.

Do kościoła św. Wacława w Krzanowicach doszliśmy w bardzo odpowiednim czasie, gdyż mieliśmy kwadrans na nawiedzenie tego ogromnego kościoła przed chrzcinami, do których trwały już wstępne przygotowania.

„Pierwsza wzmianka o istnieniu Kościoła parafialnego pod wezwaniem św. Wacława – patrona Czech i Diecezji Ołomunieckiej, pochodzi z roku 1288. Obraz św. Wacława znajduje się w głównym ołtarzu.

Kościół w swej historii kilkakrotnie ulegał pożarom oraz był przebudowywany w latach 1604, 1696, 1784, 1843. Po pożarze w roku 1913 wybudowano nowy i  większy kościół w stylu neobarokowym (stary kościół był w stylu neogotyckim). Projektantem obecnego kościoła był Józef Seyfried z Krawarza, a  budowniczym ks. Augustyn Quittel ówczesny proboszcz Krzanowic. Budowa świątyni trwała półtora roku od maja 1914 do końca 1915. Polichromie wykonali artyści z Monachium – prof. Hans Martin przy udziale Paula Hofmanna i Franza Zacha. 13 listopada 1915 roku ks. bp. Sufragan ołomuniecki Karol Wismar dokonał jego konsekracji.
Kościół jest potężny: 48 m długości, nawa główna 27 m szerokości ( z kaplicami 35 m), sklepienie na wysokości 17 m, wysokość kopuły sięga 20 m, wieża 56 m wysokości. Jest to czwarty co do wielkości (kubatury) kościół w Diecezji Opolskiej”.[krzanowice.wiara.org.pl]

Najważniejszy moment dnia dzisiejszego nastąpił po przejściu około 2 kilometrów dalej. Na granicy polsko-czeskiej, oczywiście w towarzystwie czeskich sympatyków pielgrzymowania i władz Strahovic, przecięto wstęgę, która oznajmiała wszem i wobec, że DROGA ŚLĄSKO-MORAWSKA na dobre zawitała na tereny morawskie i stała się zaproszeniem, na przemierzanie jej zarówno po polskiej jak i po czeskiej stronie w drodze do Opavy i w dalszej wyprawie, do Santiago de Compostela.

Zostaliśmy przywitani chlebem i solą a uczta dla kubków smakowych miała miejsce w centrum Strahovic, w restauracji bądź Miejskim Domu, pod nazwą „Obecní dům”. Zostaliśmy poczęstowani gorącą zupą a kto miał ochotę na napój, mógł się zadowolić, kofolą, wodą lub zimnym, czeskim piwem. Każdy wyszedł z tej uczty zadowolony.

Po posiłku, gospodarze poprowadzili nas pod pielgrzymi kamień milowy, zaprowadzili nas do kaplicy Panny Marii Szensztackiej a następnie do kościoła pw. św. Augustyna.

„Przed I wojną światową miejscowość Strahovice, jako Strandorf należała do morawskojęzycznej parafii św. Wacława w Krzanowicach w dystrykcie kietrzańskim, tj. niewielkiej części diecezji ołomunieckiej (od 1777 archidiecezji), która po wojnach śląskich znalazła się w granicach Królestwa Prus, a od 1871 w Niemczech.

Po przyłączeniu ziemi hulczyńskiej w 1920 do Czechosłowacji została odłączona od siedziby parafii, więc w 1921 przystąpiono do budowy własnego kościoła, poświęconego w 1924 roku. Pierwszym proboszczem został Czech Josef Vrchovecký, którego w 1941, po przyłączeniu Sudetenlandu do III Rzeszy, zastąpił go Richard Henkes, pallotyn, po śmierci w Dachau, błogosławiony Kościoła katolickiego, męczennik.” [wikipedia.org]

Dodamy właśnie w tym miejscu, że opowiadaliśmy po drodze naszym czeskim współpielgrzymom, że jesteśmy w Strahovicach po raz trzeci i że w końcu udało nam się zajrzeć do miejscowego kościoła. Powiedzieliśmy, że w Polsce mamy takie powiedzenie „Do trzech razy sztuka” i że w naszym przypadku to się sprawdziło. Uśmiech gościł na twarzach wszystkich, którzy brali udział w tej wspólnej, polsko-czeskiej rozmowy.

DÍKY ZA VŠECHNO !!!
BUEN CAMINO !!!

3 komentarze

Dodaj komentarz