2022.10.30__TACISZÓW_SOŚNICOWICE__10km

Wydawać by się mogło, że wraz z dojściem do Strahovic w połowie miesiąca, temat wędrowania śląsko-morawską Drogą św. Jakuba jest już, na ten rok – jubileuszowy Rok Compostelański – zamknięty. Tak to właśnie w naszym życiu bywa, że dużo nam się wydaje a dzieje się to, co zapisane „u góry”. Nam się zapisały wydarzenia, na dwa dni i będą miały dwa, odmienne tematy : nawiedzenie drewnianego kościoła w Rachowicach (w niedzielę) i organizacyjne przejście szlakowe w „naszym lesie” (w poniedziałek).

Niedzielne wędrowanie.
Nie znajdujemy w pamięci faktu, żebyśmy w Taciszowie wysiedli z pociągu POLREGIO przed południem. A dokładnie kwadrans przed jedenastą. Ale jest jesień i nie martwimy się groźbą upału a sam fakt, że kościół – do którego Was dziś zaprosimy – południową porą powinien być otwarty i dostępny, dodał nam pielgrzymich skrzydeł.

Najpierw, oczywiście przejście przez miejscowość Kleszczów a później – zdecydowanie przyjemniejsze wędrowanie, czyli leśny trakt. Z uśmiechem przeszliśmy kilka kilometrów. W pewnym momencie, na skrzyżowaniu leśnych dróżek, zeszliśmy z wytyczonej nitki szlakowej.

Ciekawostka.
Przeglądając mapy i szukając ciekawych miejsc, w lesie gdzie przechodzi szlak Śląsko-Morawskiej Drogi św. Jakuba, znaleźliśmy punkt, opisany jako „Pomnik – pamięci J.Rogera

Zainteresowani takim „znaleziskiem” postanowiliśmy dzisiaj powędrować przez las i zobaczyć ten pomnik na własne oczy. Kilkaset metrów w lewo i kawałek w prawo – to azymut od naszego skrzyżowania, na dojście do tego pomnika-kopca. A kim był doktor Roger?

„Juliusz Roger był Niemcem. Urodził się 28 lutego 1819 r. w Niederstotzingen w Wirtembergii. Mając 20 lat wstąpił do nowicjatu benedyktynów, który musiał po krótkim czasie opuścić ze względów zdrowotnych; wtedy wybrał studia medyczne. Po skończonej specjalizacji z okulistyki pracował jako asystent w klinice uniwersyteckiej w Tybindze.
W 1847 roku dr Juliusz Roger został lekarzem przybocznym księcia raciborskiego Wiktora I. Wiązało się to z przybyciem na Górny Śląsk i zamieszkaniem w Rudach.
Dr Roger był człowiekiem niepospolitym. Poza obowiązkami medycznymi, które wykonywał z niezwykłym zaangażowaniem często bezinteresownie zajmował się etnografią. I to właśnie dzięki tej pasji powstał fundamentalny, liczący 546 pozycji, zbiór „Pieśni ludu polskiego na Górnym Śląsku”.

7 stycznia 1865 roku Roger zmarł na skutek zawału serca na polowaniu. W miejscu jego śmierci, w lesie koło Rachowic, nad brzegiem leśnego potoku postawiono krzyż upamiętniający jego postać.
Napis po niemiecku głosi: Juliusz Roger zmarł 7 stycznia 1865 roku . pozostałeś w naszych sercach tym, czym byłeś: bogaty w wiedze, i dobroć – pocieszycielem, dla ubogich – ojcem.” [rachowice.eu]

Szperając i szukając jeszcze informacji na temat dr Rogera, znaleźliśmy kolejne materiały, które być może również Kogoś zainteresują. Polecamy serdecznie : [https://rachowice.eu/wp-content/uploads/2014/01/Juliusz-Roger-materiały-bibliograficzne.pdf]

Po tym ciekawym odkryciu, powróciliśmy, przecięliśmy szlak jakubowy i poszliśmy w przeciwnym kierunku, czyli w kierunku wsi, do której Was chcemy zabrać – do wsi RACHOWICE.
Historia tej wsi jest taka :

„Wieś Rachowice powstała w drugiej połowie XIII wieku. W 1475 rycerz Mikołaj Bierawa sprzedał dwór i wieś rycerzowi Christofowi Dziecko. W 1571 Rachowice przeszły w ręce Larischów, a w 1602 właścicielem był Orzeski von Syrin. W latach 1625–1711 wieś była w posiadaniu rodu von Holy. W 1720 dobra nabył Polak, hrabia Gabriel Wyhowski, a od 1730 Rachowice stały się własnością hrabiów von Hoditz, którzy byli właścicielami dóbr sośnicowickich. W styczniu 1945 żołnierze sowieccy podpalili plebanię. Wraz z plebanią spłonęły wszystkie dokumenty parafialne oraz księgi metrykalne” [wikipedia.pl]

Po wyjściu z lasu, najpierw udaliśmy się do miejsca, gdzie stoi zbudowana Grota, w miejsce które jest miejscem kultu Matki Boskiej a związane jest z pobytem zakonu „Białych Krzyży” w Rachowicach. [Grota zrekonstruowana w latach 1991-1992, wraz z zakupem nowej figury Matki Boskiej]

Docelowym miejscem, które koniecznie chcieliśmy zobaczyć i zwiedzić, to kościół Trójcy Świętej, który istniał – jak jest napisane na tabliczce, przy drzwiach wejściowych, już w roku 1305. Kościół położony jest na cmentarzu a z pierwotnego ogrodzenia cmentarza zachowała się tylko drewniana belka nad wejściem.

W trakcie poszukiwań informacji na temat wcześniej opisanego pomnika, udało nam się również trafić na ciekawą stronę, na którą was zapraszamy. Nasz blogowy opis kościoła w Rachowicach, skupiłby się pewnie na kilku przepisanych faktach i załączeniu jednego zdjęcia – nie jest on bez granic pojemności. Pod poniższym linkiem, znajdziecie przebogaty opis tego kościoła i zdjęć o wiele więcej, niż dzisiaj na miejscu, sami zrobiliśmy.

http://www.wartezobaczenia.pl/kosciol-pw-swietej-trojcy-w-rachowicach/

Spytacie pewnie, skąd mieliśmy pewność, że zastaniemy kościół otwarty i że dane nam będzie zobaczyć jego wnętrze?

W kalendarzu jest jeszcze październik a to oznacza, że popołudniową porą w kościołach są nabożeństwa różańcowe. Przeczytaliśmy ogłoszenia kościelne i natrafiliśmy na informację, że niedzielny różaniec również będzie odmawiany w rachowickim kościółku. Wypadało dziś tam dotrzeć i podziwiając wnętrze kościelne, się przyłączyć.

Jesteśmy bardzo szczęśliwi, że mogliśmy zajrzeć do rachowickiej, pięknej świątyni i tym nawiedzeniem się z Wami podzielić. Dalszy etap naszego wędrowania to dojście do szlaku i pielgrzymowanie nim do kościoła jakubowego w Sośnicowicach.

Jesień październikowa jest piękna, co niniejszym zdjęciem poświadczamy :

Poniedziałkowo, skorzystaliśmy z podwózki, w postaci dwóch autobusów metropolitalnych linii ZTM i pojechaliśmy, do znanej już Wam, z naszych pielgrzymkowych opowieści – Stanicy. Godzinka spaceru przez cysterski las i znaleźliśmy się przy bazylice Matki Bożej Pokornej w Rudach Raciborskich. Stamtąd, odcinkiem który już bardzo dobrze znamy, poszliśmy na gospodarzą wędrówkę. Wpierw byliśmy pod Leśniczówką WILDEK (gospodarzy pozdrowiliśmy telefonicznie pod Ich nieobecność) i posiedzieliśmy w jesiennej aurze pod naszą, jakubową kapliczką.

Obowiązki opiekunów szlaku zakończyliśmy na stacji kolejowej w Nędzy, skąd wróciliśmy – przez Katowice – pociągiem do domu.

Za nami taki, niedzielno-poniedziałkowy, weekend…
BUEN CAMINO !

4 komentarze

Dodaj komentarz