2023.09.21__ŚCINAWKA DOLNA-WAMBIERZYCE-ŚCINAWKA ŚREDNIA__19km

Nocleg udało nam się znaleźć w miejscu, które raczej jest nastawione na gości weekendowych z tej racji, że urządza się tu wesela i inne tego typu wieloosobowe imprezy. Gościniec Romano od poniedziałku do piątku z reguły jest cichą, pusta przystanią dla takich wędrowców jak my, więc możemy śmiało i uczciwie przyznać, że spaliśmy dobrze i wyspani, po wypiciu kawy i po śniadaniu, byliśmy gotowi na wyzwania czekające nas w ten wrześniowy czwartek.

Przeglądając profil dzisiejszego etapu wiedzieliśmy, że nie czeka nas płaski odcinek – dlatego też w rękach żeńskiej połówki MUSZELEK znalazły się kijki trekkingowe, do pomocy i wyszliśmy z lekkim zapasem czasowym (około 7:20).
Kościół św. Jakuba był dobrym miejscem na wyjście. Kilkadziesiąt metrów poniżej kościoła, za ogrodzeniem, stoi jeszcze jeden kościół. Mały kościółek św. Stanisława Kostki stojący na zielonym trawniku to prawdopodobnie pierwszy kościółek pod wezwaniem św. Jakuba Apostoła, jaki wybudowano w Ścinawce Dolnej. Jak się dowiedzieliśmy wczoraj od księdza proboszcza, zachowały się w nim jedynie szczątki prezbiterium – reszta świątyni jest pusta.
Gdybyśmy zostali do soboty, pewnie mielibyśmy okazję zajrzeć i do niego, bo we wsi zaplanowany był odpust i ten kościołek, jest otwarty i dostępny dla wszystkich. No cóż, na sobotę mamy już inne plany i to w bliskiej okolicy Bytomia a nie tu, na tej odległej dolnośląskiej ziemi.

DROGA wzywa, więc ze świętym Jakubem w nią wyruszyliśmy. Przez pierwszą godzinę czuliśmy w naszych nogach, że teren wciąż się wznosi ale jak sami z czasem stwierdziliśmy, nie był to trudny do przejścia fragment dla takich płaskoziemców, jakimi jesteśmy. Jedyne miejsce które dostarczyło pewnych uciążliwości, to trawiasta miedza między polami, nie dość że zarośnięta to bardzo mokra po porannej rosie. Tu rzeczywiście trzeba się było troszkę nakombinować, by nie dość, że wejść pod górę to zbytnio nie zmoczyć sobie butów, bo to przecież dopiero początek dzisiejszego pielgrzymowania – a „do domu” droga daleka.

Gdy już weszliśmy najwyżej jak się dało z oddali mogliśmy dostrzec wieżę widokową, która zdawała się nas z daleka zapraszać, odbijając w szybach promienie słoneczne.
Wieża widokowa w Suszynie, zwana „Suszynką” wybudowana została w roku 2014. Stoi na wzniesieniu 492 m.n.p.m. i ma łącznie 27 metrów wysokości. Na platformę widokową mieszczącą się 22 metry nad ziemią prowadzi dokładnie 140 schodów.

„Przekrój wewnętrzny wieży wynosi sześć na sześć metrów. Wieża jest żelbetowa, na zewnątrz i od wewnątrz wyłożona okładziną kamienną z piaskowca. Jest to biało-żółtawy piaskowiec górnokredowy – tzw. „ciosowy”.” [pl.wikipedia.org]

Widoki z niej są bajeczne, zwłaszcza przy tak pięknej, sprzyjającej pogodzie jaką my dzisiaj mieliśmy. Mogliśmy dostrzec Masyw Śnieżnika, Góry Sowie, Góry Orlickie i Stołowe. Cztery strony świata i kilkadziesiąt różnych mniejszych lub większych szczytów.
W tej części ziemi kłodzkiej jest więcej takich wież widokowych, więc jeśli będziecie w okolicach, znajdźcie czas by z tej widokowej atrakcji skorzystać.

Do Wambierzyc dotarliśmy kilka minut po godzinie dziesiątej. Sami się nie spodziewaliśmy, że tak szybko i sprawnie pójdzie nam przejść ten etap.
Najpierw minęliśmy kaplicę ścięcia św. Jakuba a następnie zatrzymaliśmy się przed Sanktuarium Matki Bożej Wambierzyckiej Królowej Rodzin, czyli przed bazyliką Nawiedzenia NMP.

Zapraszamy Was od razu na stronę internetową [http://wambierzyce.pl/sanktuarium] bo to, że napiszemy kilka słów o niej, niewiele pomoże poznać to miejsce.
Tu trzeba najlepiej osobiście być i zobaczyć te piękne, barokowe wnętrze świątyni.

„Wnętrze świątyni utrzymane w duchu baroku zdobią malowidła, obrazy i rzeźby, spośród których na szczególną uwagę zasługują dzieła Karola Sebastiana Flackera: ambona, będąca rzeźbiarską kompozycją wyrażającą słowa maryjnego hymnu Magnificat i ołtarz główny mieszczący cudowną figurkę Matki Boskiej . Figurka wraz z cokolikiem wykonana jest z lipowego drewna w stylu gotyckim, ma 28 cm wysokości . Przedstawia ona Matkę Bożą z nagim Jezusem na ręku. Dzieciątko w prawej ręce trzyma ptaszka, a lewą sięga po owoc, umieszczony w lewej dłoni Matki. Głowy Maryi i Jezusa ozdobione są koronami. Cała figurka jest polichromowana. Podobnie jak inne tego typu wizerunki, wambierzycka figurka ubierana jest w tzw. „sukienkę”, która okrywa ją całą od szyi w dół. Sukienek jest kilka w różnych kolorach, zależnie od święta lub okresu roku liturgicznego.”

I tu dzisiaj, zmieniamy szlaki.
Z Drogi Sudeckiej, która dalej podąża przez Czechy, Kamienną i Jelenią Górę do pięknego, dolnośląskiego Lubania pokierowaliśmy nasze pielgrzymie kroki na Drogę Sowiogórską, która prowadzi wprost na szczyt Ślęży – o której już wspominaliśmy, planując wybrać się na Ślężańską Drogę św. Jakuba. Jeszcze nie tym razem.

SOWIOGÓRSKA Droga oznakowana jest taką samą, promienistą muszelką jak Droga Sudecka, więc nasze oczy nie musiały się przyzwyczajać do nowego znaku – zwłaszcza, że na etapie który przed nami – uprzedzając deko – nie znaleźliśmy ani jednej (!).

Najpierw, gdyby Ktoś wyruszał z Wambierzyc czeka na rozgrzewkę wambierzycka Kalwaria. Składa się ona z 14 bram i 47 kaplic, „w których przedstawione jest życie Chrystusa od urodzenia do chrztu w Jordanie oraz Maryi – od zwiastowania do wniebowzięcia”. Obok, rozsiane są stacje Drogi Krzyżowej – powstałe w roku 1732.
Całe przejście drogą Kalwarii dla pobożnego pielgrzyma trwa około 4-5 godzin.[http://wambierzyce.pl/sanktuarium/kalwaria]

Nowo wybudowana droga asfaltowa wyprowadziła nas na wzgórze Rozdroże (439 m.n.p.m.) gdzie spotkaliśmy kilkudziesięcioosobową grupkę szkolną, wracającą z wycieczki do wambierzyckiego Sanktuarium (wydaje nam się, że mijaliśmy się również w bazylice). Zagadnęliśmy jedną z opiekunek grupy i dowiedzieliśmy się, że to uczniowie szkoły podstawowej ze Ścinawki Średniej, gdzie właśnie zmierzaliśmy. Ponadto Pani z którą rozmawialiśmy przyznała nam, że pochodzi z Katowic.

Spotykanie ludzi na CAMINO to dla nas rzadkość, więc cieszyliśmy się z tych kilku chwil, w których mogliśmy się czegoś dowiedzieć i powiedzieć o naszych zamierzeniach.
Nie wspomnieliśmy wcześniej, że wychodząc z wambierzyckiej bazyliki, na tych monumentalnych, przepięknych schodach, spotkaliśmy brata franciszkanina, który nas pozdrowił słowami BUEN CAMINO i okazało się, że pochodzi z Gliwic.
Świat jest mały a CAMINO zbliża – wiemy to nie od dziś.

W samej Ścinawce Średniej stoi kościół pw. Bożego Ciała, całkowicie ogrodzony i odgrodzony, wobec czego mogliśmy tylko spojrzeć i przejść obok niego, prawie się nie zatrzymując.

Gdy doszliśmy do głównej ulicy i do kościoła ewangelicko-metodystycznego, zatrzymaliśmy się, by podjąć ważne decyzje dla naszego dzisiejszego wędrowania. Mogliśmy iść w kierunku dworca kolejowego – ale mieliśmy pociąg dopiero za cztery godziny. Mieliśmy opcję dalszego wędrowania sowiogórskim szlakiem ale nie byliśmy przekonani, że tam zdążymy na pociąg, który nas przywiezie na nocleg. Wygrała opcja trzecia – czyli pieszy spacer do Ścinawki Dolnej. Jak sprawdziliśmy na mapie – był to dystans zaledwie pięciu kilometrów a my od rana zrobiliśmy ich ponad dziewiętnaście.

Łącznie licząc, po około ośmiu godzinach wspaniale spędzonego czwartku, wróciliśmy pod jakubowy kościół by tam w ciszy i spokoju posilić się, zjeść kanapki, odpocząć i dokładniej przyjrzeć się tej kościelnej budowli.
Tuż obok schodów prowadzących do zakrystii znaleźliśmy taką oto cegłę :

Nie pozostało nam już nic innego, jak ponownie odwiedzić miejscowy sklep, zapakować do plecaków picie i jedzenie na wieczór i następny poranek i powędrować do Gościńca, gdzie panowała nadal niczym nie zmącona cisza. To był wielki plus tego miejsca. Ale obiekt szykował się już na sobotę, bo zamiast całej półki w kuchennej, wielkiej lodówce, został dla nas tylko mały skrawek. Pozostałą część zajęły galaretki, sałatki i inne mięsa. Najważniejsze, że gospodarze pomyśleli o nas i ten kawałek półki nam zostawili.
Podziękowaliśmy pięknie za gościnę i poinformowaliśmy, że jutro, po godzinie szóstej rano, zostanie po nas tylko i wyłącznie pusty pokój.

BUEN CAMINO !

***
Gdzieś po drodze, między Wambierzycami a Ścinawką Średnią przemierzyliśmy siedemsetny kilometr naszego wędrowania „dla Sączowa”.
Dlatego, załączamy ostatnią już kartkę kalendarzową z jubileuszowych rocznic sączowskiego kościoła i parafii św. Jakuba.

Dodaj komentarz