2023.10.08__ZACHARZOWICE-KOTULIN__19km

Ani się pielgrzym nie zorientuje a na Królewskiej Drodze VIA REGIA na dobre zagościła Pani Jesień. Celsjuszy na zewnątrz ledwo dziesięć więc i odzieży na sobie każdy uczestnik miał więcej, niż w czasie ostatniego, wrześniowego wędrowania. Taka kolej czasu.
Ale – na nasze szczęście – nie Jesienna Pani decyduje o tym, ile osób się spotka i wybierze się na górnośląską pielgrzymkę.

Jeśli dobrze policzyliśmy, w podgliwickiej wsi Zacharzowice zebrało się prawie czterdzieścioro caminowiczek i caminowiczów, aby rozpocząć tą piękną niedzielę na mszy świętej w kościele św. Wawrzyńca.

ZACHARZOWICE – „Heinrich Adamy [1812-1897, niemiecki nauczyciel, popularyzator wiedzy geograficznej i historycznej m.in. o Śląsku – dopisek MwP] zalicza nazwę miejscowości do grupy nazw patronomicznych, która pochodzi od biblijnego imienia Zachariasz i wywodzi się od założyciela lub właściciela wsi o tym imieniu. W swoim dziele o nazwach miejscowości na Śląsku wydanym w 1888 roku we Wrocławiu wymienia jako najstarszą zanotowaną nazwę miejscowości Sacharsowice podając jej znaczenie „Dorf des Zacharias” czyli po polsku „Wieś Zachariasza””. [pl.wikipedia.org]

Nitka szlakowa, którą dzisiaj wędrowaliśmy, nie była dla nas nowa – mieliśmy już przyjemność wędrować nią w ubiegłym roku, ale była jednak jakby „nowa” bo ze świeżym i doskonale poprowadzonym oznakowaniem muszelkowo strzałkowo. Opiekunom z Toszka należą się za tą wykonaną pracę przeogromne brawa. Każdy pielgrzym, który dotrze do Zacharzowic może być spokojny, że oprócz świętego Jakuba muszelki i strzałki doprowadzą ich do samego Toszka i kawałek dalej bez potrzeby korzystania z map, telefonów czy też innych urządzeń ze śladem GPS.

My od zeszłego roku czekaliśmy na ten etap, bo parę kilometrów przed Toszkiem, skręcając w nie-szlakową nitkę leśną, jest mały cmentarzyk. Chcieliśmy go koniecznie zobaczyć i to dzisiaj uczyniliśmy. To miejsce, niewielkie, ogrodzone niepełnym płotem betonowym, mieści mogiłę ludzi lasu, jednego z mieszkańców tej okolicy a przede wszystkim zmarłych na cholerę. Urokliwy mały cmentarzyk pod lasem – warto go odwiedzić.

Nie uszliśmy pewnie kilometra gdy za polem kukurydzy wyłonił nam się widok stolika, na którym były niezmierzone ilości pysznego ciasta i kubki z wodą. Przepyszny bufet na Drodze Caminowej to zasługa Przyjaciół pielgrzymów z nieopodal położonej wsi sołeckiej – Pisarzowice. Beata i Henryk zawsze, jeśli tylko mogą i wiedzą – przygarną i nakarmią każdego pielgrzyma wędrującego w stronę Toszka. Nawet, jeśli jest taka potrzeba przygarną na noc pod swój dach.
Wielkie pokłony dla Nich za tą niespodziankę i za otwarte dla pielgrzymów świętego Jakuba – szczerozłote serca.

Skoro jest przerwa na słodkości to i na jedno słowo wyjaśnienia, również.

Nasz przyjaciel i czytelnik bloga (niechaj pozostanie anonimowy) w czasie jednej z rozmów, przyznał, że czyta nasze opisy blogowe tylko do pewnego momentu, bo następny segment tego opisu to są podziękowania.
Wychodząc naprzeciw naszym czytelnikom, już w pierwszej fazie naszego dzisiejszego wędrowania zapuścimy pierwsze słowo DZIĘKUJEMY !
Właśnie dla Państwa Beaty i Henryka, że są z nami i że w wielu sytuacjach można na Nich liczyć.
Kiedyś zapuścimy nasze stopy do centrum Pisarzowic to więcej Wam o Nich opowiemy.

W Toszku przerwa kawowa w zamkowej restauracji. Kawa, herbata i szarlotka – na co kto miał ochotę, mógł nabyć i spędzić tą przerwę we wnętrzu lub na zamkowym dziedzińcu w pięknym, październikowym słońcu.

Widoki przed jak i za Toszkiem były fantastyczne. Słońce współgrało z chmurami i z zielonymi polami, sprawiając, że raz było jasno a innym razem przyciemniło się grubą warstwą chmur. Pokażemy Wam, jak to wyglądało, bo wielu z Was po prostu z Nami być nie mogło.

Po wyjściu z Toszka liczebność górnośląskich pielgrzymów wzrosła o sześć dusz ale średnia wieku zdecydowanie spadła. Najmłodszym uczestnikiem dzisiejszego camino był Kajetan, który lada dzień skończy… czwarty miesiąc. Gratulacje dla wędrowców z Toszka, że rodzinnie wybrali się na ciężką i wymagającą wędrówkę. Lubimy takie towarzystwo, więc liczymy że jeszcze Ich kiedyś spotkamy.

Kolejnym przystankiem był kościół św. Anny w LIGOCIE TOSZECKIEJ. Sołtys, Pan Jakub osobiście zadbał, żeby kościół był otwarty i sam osobiście zapraszał pielgrzymów na nawiedzenie świątyni (co udało się uwiecznić na załączonym zdjęciu).

Gdy wszyscy już obejrzeli wnętrze kościółka i zasiedli w ławkach – jak przystało na Gospodarza (np. z racji posiadania kluczy) – opowiedział nam, jak kościółek wyglądał w XVIII wieku i jak w tej miejscowości obchodzić się będzie 300-rocznicę budowy kościoła.

Z wielu dat wynika, że kościół wybudowano w roku 1720 lub 1730 – do końca nie można się doszukać właściwych dokumentów, które mogły by potwierdzić jedną lub drugą opcję. Dlatego mieszkańcy Ligoty będą organizować jubileusz w roku 2025, by wyśrodkować – póki, co – historię powstania swojego kościoła. Piękna decyzja i jeśli św. Jakub pozwoli, spróbujemy za dwa lata wybrać się na to świętowanie.

Ostatni odcinek naszego niedzielnego wędrowania, to w pierwszej części kamienna ścieżka między polami, która prowadzi wędrowca do kapliczki jakubowej o której już kiedyś, Wam opowiadaliśmy a następnie drogą asfaltową dochodzimy do miejscowości KOTULIN a precyzyjniej, do kościoła św. Michała.

CAMINO JEST NIESAMOWITE !
Pewnie nie policzymy i nie damy rady wyliczyć z pamięci, ile razy przechodziliśmy zarówno przez Ligotę Toszecką jak i przez Kotulin. Było tych wędrówek sporo. Ale dopiero dzisiaj, w tą cudowną październikową niedzielę, udało nam się nawiedzić obie świątynie. W Kotulinie przyszliśmy dosłownie trzy minuty przed czasem i mogliśmy wejść do kościoła, usiąść w ławkach i wspólnie z mieszkańcami Kotulina uczestniczyć w nabożeństwie różańcowym. Po nabożeństwie mogliśmy spokojnie i bez pośpiechu zajrzeć w każdy zakątek tego kotulińskiego kościoła.

W pobliżu kościoła jest świetlica, gdzie mieszkańcy zaprosili nas i poczęstowali gorącym posiłkiem i przepysznymi, świeżymi, ciepłymi bułeczkami. DZIĘKUJEMY za tą strawę i za miejsce do odpoczynku po kilkugodzinnej wędrówce.

I w tym miejscu – informujemy, że przejdziemy do podziękowań.
DZIĘKOWAĆ będziemy każdemu, kto mimo deszczowego i zimnego poranka przybył na to pielgrzymowanie górnośląskim odcinkiem Królewskiej Drogi św. Jakuba.
DZIĘKUJEMY organizatorom, czyli klubowi GKPC i przyjaciołom z Toszka, za doskonałe oznakowanie nitki szlakowej, którą z pewnością będą przemierzać Wszyscy pielgrzymi zmierzający do Santiago de Compostela.
Matce Naturze też powinniśmy przesłać uśmiechy i podziękowania tak jak Ona, wysłała nam przepiękne promienie słoneczne, które sprawiały, że było przepięknie i żal było, iż ten etap zakończył się w Kotulinie. Wiele osób podeptało by z pewnością jeszcze kilka kilometrów.

BUEN CAMINO !

4 komentarze

Dodaj komentarz