2024.01.01__[BYTOM]_PIEKARY ŚLĄSKIE_SĄCZÓW__13km

Witajcie Czytelnicy w roku 2024.

WYJDŹ Z DOMU I IDŹ … NA CAMINO !
WYJDŹ NA CAMINO I … ŻYJ !

Hasła te są po to, żeby wprowadzić je w życie. Spróbować co najmniej, kawałek, kawałeczek. Dla własnej przyjemności, dla radości życia i aby nie mieć do siebie pretensji, że się nie spróbowało.
Dlatego też w ósmej godzinie tego roku, rozpoczęliśmy tegoroczne wędrowanie sprzed własnego bloku, kierując się przez swoje miasto – najpierw – w kierunku Piekar Śląskich. Może to dobra okazja na to, żeby Wam troszkę o Bytomiu opowiedzieć :

BYTOM to jedno z najstarszych miast historycznego Górnego Śląska. Początki Bytomia sięgają już XI wieku, gdy zgodnie z dawnym podaniem, król Bolesław Chrobry na wzgórzu św. Małgorzaty miał zbudować gród obronny. Od XII wieku gród Bytom, jako siedziba kasztelanii”, rozwinął się w ważny ośrodek handlowy, rzemieślniczy i górniczy (kopalnie ołowiu i srebra). W 1241 roku gród i okoliczne osady zostały zniszczone przez Tatarów a w roku 1254 osada wokół nowego kościoła NMP została odbudowana i lokowana na prawie niemieckim.” [pl.wikipedia.org]
O tego też roku, datuje się uzyskanie przez Bytom praw miejskich.

Pierwsze miejsce które napotykamy na naszym spacerze to Miejski Park im. Franciszka Kachla.
„Został on założony ok. 1840 roku jako park krajobrazowy na obszarze 43ha na terenach dawnych wyrobisk górniczych. Park był wówczas głównym terenem wypoczynkowym Bytomia. Dla terenu tego zasłużył się przybyły na początku XX wieku z Budapesztu, Parkdirektor Koehler, który wprowadził do parku sporo kasztanowców rosnących do dziś. Zarządca współpracujący z architektem w miejscu dzisiejszej kawiarenki „Pod Misiami” utworzył niewielkie zoo” [www.bytom.pl]

Właśnie po to jest CAMINO.
Wędruje się po innych wsiach i miastach a można przecież zacząć od swojego. Od miasta w którym żyje się wiele lat a nie wie się o jego historii nic lub prawie nic. Doczytaliśmy w dalszej części artykułu, że „naszym” ulubionym parku znajdował się dawniej drewniany kościół pw. św. Wawrzyńca, który spłonął w 1982 roku. [https://pl.wikipedia.org/wiki/Kościół_św._Wawrzyńca_w_Bytomiu]

zdjęcie – pocztówka z ok. 1907r.

Dzisiaj, można zobaczyć tylko zarys fundamentów (najlepiej z góry) i fragmenty schodów, które – jak możemy się tylko domyślać, mogły ale nie musiały prowadzić bezpośrednio do tej świątyni. Z pewnością będziemy szukali więcej informacji na temat tego zabrzańsko-bytomskiego kościółka.
Dzisiejszy widok tego miejsca :

Wchodząc do Piekar Śląskich była okazja do wykorzystania pomieszczenia stacji benzynowej na chwilę odpoczynku, zjedzenie wędrówkowej kanapki i napicia się gorącej kawy, która sprawiła, że wewnątrz lekko zziębniętego organizmu zrobiło się jak w piecu, czyli o wiele cieplej.
Szkoda, że ten gorący napój nie potrafi wysuszyć ubrań i butów, bo po sześciu kilometrach przebytych w strugach styczniowego deszczu, bardzo by się ta „umiejętność” przydała.

Uprzedzając lekko końcowy fakt, buty po dzisiejszej wędrówce nadawały się tylko do jednego – do wyrzucenia.

Zanim wybiła godzina dziesiąta na wieży bazyliki (o tej porze zgodnie z naszym zaproszeniem zaplanowane było oficjalne wyjście na szlak) poszliśmy do Matki Boskiej Piekarskiej, poprosić o opiekę na dalszą, niestety, jeszcze bardziej mokrą i bardziej deszczową DROGĘ.

Las Wymysłowski zaskoczył nas miło, bo mimo kilkugodzinnego opadu deszczu, kałuż nie pozwalających na swobodne wędrowanie było niewiele – na nasze szczęście. Wybierając się na ten odcinek Drogi Królewskiej VIA REGIA warto zwracać uwagę na zapowiedzi i prognozy pogodowe.
Gdy idzie się „pod prąd” – pierwsza niespodzianka czeka na nas zaraz po wyjściu z Piekar Śląskich, gdzie za rzeką Brynicą są poldery zalewowe i nawet latem są ciężkie do przejścia, gdy były lub są w trakcie naszej wyprawy opady deszczu. Należy wtedy nadłożyć kilkaset metrów i udać się drogą asfaltową do pierwszego skrzyżowania i skręcić na miejscowość Wymysłów.

Drugi – również nieprzyjemny fragment Drogi, to moment kiedy opuścimy las i udamy się długą prostą prowadzącą prawie wprost do kościoła św. Jakuba w Sączowie. Kilkaset metrów, to teren zdecydowanie trawiasty i mimo, że trawa nie była najwyższa, to w trakcie opadów deszczu nie ma co liczyć na przejście suchą stopą – chyba, że ma się w plecaku kalosze, które można ubrać na ten fragment Drogi. My takiego wyposażenia nie mieliśmy, więc wychodząc na sączowskie ulice asfaltowe wydawaliśmy dość wyraźne odgłosy z naszych „utopionych” butów.

Gdy idzie się zgodnie z kierunkiem szlaku, obie przeszkody wodne również czyhają ale w odwrotnej kolejności.

Pogoda uniemożliwiła dzisiaj robienie dużej ilości zdjęć, ale wieżę świątyni jakubowej musieliśmy uwiecznić, choćby dla Was, czytelników. Przecież zawsze z wielką radością Was do św. Jakuba w Sączowie, zapraszamy.

Zupełnie przypadkiem okazało się, że rozmowę z księdzem proboszczem rozpoczęliśmy od złożenia życzeń urodzinowych, które przed nami – na zakończenie mszy świętej – składali wdzięczni na posługę pasterską, parafianie.

W tym miejscu również życzmy księdzu Markowi dużo zdrowia, wytrwałości i powodzenia w organizacji i realizacji tegorocznego jubileuszu – 800-lecia sączowskiego kościoła i parafii !
STO LAT!

A jaki będzie 2024 rok dla nas?
Jeśli zdrowie dopisze i będziemy w stanie przeskoczyć coraz częściej spotykane, przeszkody finansowe oraz komunikacyjne, to będziemy robili wszystko aby pielgrzymować różnymi DROGAMI jakubowymi i zapraszać Was na naszego BLOGA. Mamy nadzieję, że będziecie z nami przez najbliższe 366 dni.

BUEN CAMINO !

4 komentarze

Dodaj komentarz