2024.04.06__SKOCZÓW-GÓRKI WIELKIE_(w obie strony)__13km

Marcowe, beskidzkie pielgrzymowanie bardzo się nam spodobało i jak tylko przyjaciele z bytomskiego osiedla Sójcze Wzgórze, zagadnęli nas w temacie wyprawy na ten jakubowy szlak, nie od razu – ale się zgodziliśmy.
My i „nie od razu”?
Wydaje się Wam to niemożliwe, prawda?
A jednak…

Nie możemy Wam zdradzić wszystkiego bo kolejne opowieści nie były by tak interesujące, więc teraz możemy tylko wspomnieć, że to co dzisiaj przeszliśmy – przejdziemy niedługo jeszcze raz. A że warto z Przyjaciółmi caminować – to do zaproszenia szlakowego dostaliśmy bonus – który zdecydowanie zaważył na podjęciu decyzji i akceptacji dzisiejszego pomysłu.
Nic to, że mieliśmy inne sobotnie plany. BONUS zmobilizował piękniejszą część „MUSZELEK” to zmiany decyzji i – jak widać – skutecznie wpłynęła ze swoją decyzją na męską część. Cóż robić, wypadało się mężowi tylko zgodzić z tym, co małżonce po głowie „od dawna siedziało”.

Ale najpierw – tak, jak miesiąc temu – SKOCZÓW.
Patronem tego miasta jest św. Jan Sarkander, który urodził się w tym mieście 20 grudnia 1576 roku (w tym miejscu warto zapamiętać, że za dwa lata będzie 450 rocznica urodzin Patrona Skoczowa – może będzie okazja by tu powrócić).
„Początkowo pracował jako wikariusz w parafii św. Piotra i Pawła w Jaktarze koło Opawy, a potem jako zastępca proboszcza w Uničovie (1609–1611). W drugi dzień świąt Bożego Narodzenia 1609 został aresztowany wraz z braćmi Pawłem i Wacławem za pomoc w ucieczce z więzienia swojemu bratu ks. Mikołajowi, zaangażowanemu w sprawy polityczne. Przebywał w tym czasie przez osiem miesięcy w więzieniu, w Kromieryżu, gdzie po uwolnieniu został proboszczem, kolejno: w parafii św. Jana Chrzciciela w Charvátach (1611–1612), a następnie w parafii Najświętszej Trójcy w Zdounkach (1612–1613), od 1613 w parafii św. Jakuba Starszego w Boskovicach i od 1616 w parafii św. Anny w Holeszowie.” [pl.wikipedia.org] Został aresztowany 13 lutego 1620 w miejscowości Troubky i osadzony w ołomunieckim więzieniu.Zmarł śmiercią męczeńską w Ołomuńcu 17 marca. (Święty jest również patronem czeskiego Ołomuńca).

internet : Fresk przedstawiający tortury św. Jana Sarkandra, z kaplicy św. Jana Sarkandra w Ołomuńcu (artysta Jano Köhler)

Wędrówka tym fragmentem jakubowego szlaku to piękne okoliczności przyrody najpierw nad rzeką Wisłą a po przejściu trzykilometrowego fragmentu, nad Brennicą. Obie rzeki doprowadziły nas do miejscowości Górki Wielkie.
O samej wsi opowiemy Wam przy kolejnej sposobności.  
Kościół parafialny pw. Wszystkich Świętych, na prawym brzegu Brennicy zbudowano w wieku XV a przebudowywano i odnawiano kilkakrotnie o czym informuje „datownik” znajdujący się nad wejściem do świątyni.

„Ze względu na żyjące na poddaszu kościoła nietoperze, świątynia wraz z bezpośrednim otoczeniem jest obszarem sieci Natura 2000 wpisana pod nazwą „Kościół w Górkach Wielkich” (PLH240008). Obszar ten stanowi jedno z najcenniejszych stanowisk nietoperzy w regionie: w sierpniu liczebność kolonii nocka dużego wynosi ok. 190 osobników, a podkowca małego – 75 osobników”.

W drodze powrotnej, zajrzeliśmy do pobliskiej piekarni-cukierni, skąd wyszliśmy z różnymi słodkimi przekąskami w dalszą Drogę. Drogę, która była dla nas szlakiem „niebieskich kwadracików”. Postanowiliśmy, co widać na mapce szlakowej, zawierzyć ludziom opiekującym się tym szlakiem i przejść inaczej niż pierwotnie, tym razem kierując się wskazaniami tabliczek, żółtych strzałek i właśnie tych niebieskich podkładów przygotowanych pod muszelki. Szkoda, że tych muszelek nikt nie namalował – one stanowiły by całe piękno tej Beskidzkiej jakubowej Drogi.

I te właśnie kwadraty szlakowe doprowadziły nas na lewy brzeg Brennicy, do kościoła pw. św. Jana Sarkandra, którą to świątynią i parafią opiekują się ojcowie franciszkanie z Prowincji Wniebowzięcia NMP w Katowicach-Panewnikach. Weszliśmy do przedsionka kościoła i pewnie poszlibyśmy dalej, gdyby nie chęć znalezienia kancelarii parafialnej i zdobycia kolejnej pieczątki do pielgrzymiego paszportu. Dodajmy, że we wcześniejszej parafii również udało nam się otrzymać pieczątkę od sympatycznej Pani przebywającej w kancelarii.

Przed schodami prowadzącymi do budynku – klasztoru franciszkanów, stał człowiek rozmawiający przez telefon. Przeszli byśmy pewnie koło Niego, gdyby nie fakt, że przeprosił swojego rozmówcę telefonicznego, szybko się pożegnał a z nami bardzo serdecznie się przywitał. Osobnik w cywilnym ubraniu okazał się bratem franciszkaninem z którym się przywitaliśmy, zamieniliśmy kilka słów (skarżąc się na zamknięty – de facto – kościół) i poprosiliśmy o pieczątkę.

Brat Ignacy – tak miał na imię ów człowiek – widząc czwórkę pielgrzymów od razu zaprosił do budynku i „tylnymi” drzwiami wprowadził do środka świątyni. Święty Jakub musiał to zaplanować a nasze zaskoczenie było niezmierzalne. We wnętrzu kościoła Brat franciszkanin opowiedział nam o tym miejscu : że to młody kościół (od lutego 1991), co przedstawiają witraże na ścianach i o świętych, których obok Jana Sarkandra, można tu spotkać. O kościele w Panewnikach i w ogóle o życiu zakonnym. Po chwili dołączył kolejny brat z którym również przez chwilę porozmawialiśmy.

My w rewanżu – przyjrzawszy się dokładniej wnętrzu świątyni, opowiedzieliśmy Braciom o spotkaniach z franciszkaninami, o naszym pobycie w Katowicach-Panewnikach i o inscenizacji teatralnej, która tam obejrzeliśmy a która miała związek z jubileuszem 800 lat, które minęły od pierwszej szopki bożonarodzeniowej, postawionej przez św. Franciszka z Asyżu w miejscowości Greccio.

Na zakończenie spotkania obiecaliśmy, że jak będziemy tu następnym razem przyjdziemy chociażby po to by znowu zajrzeć do św. Franciszka i św. Jana Sarkandra i aby – być może – ponownie spotkać się z Bratem Ignacym.
Za dzisiaj bardzo pięknie PODZIĘKOWALIŚMY i tak wzbogaceni wizytą w kościele i dobrym słowem na Drogę, poszliśmy lewym brzegiem Brennicy w kierunku Skoczowa.

Piękny to był etap i już cieszymy się, że za niedługo ponownie tędy będziemy wędrować – bez przyjaciół bytomskich, którzy będą na swoim dolnośląskim CAMINO ale na pewno w towarzystwie św. Jakuba.

***

Około pięćdziesięciu kilometrów na południowy wschód od Skoczowa znajduje się miejscowość RADZIECHOWY – tam przejechaliśmy i wysiedliśmy przy jednym z wiejskich placów. Znaleźliśmy się przy pierwszej stacji Drogi Krzyżowej. I pewnie nie było by w tym żadnego zaskoczenia, bo stacje Drogi Krzyżowej można spotkać w wielu miejscach, ale był to początek drogi na bardzo piękną i popularną w tym rejonie – GOLGOTĘ BESKIDÓW.

Cóż my, pielgrzymi będziemy Wam opowiadać o tym wejściu – znaleźliśmy stronę internetową innych podróżników, którzy opisali to miejsce (łącznie ze zdjęciami) po prostu przepięknie. https://www.kuzniapodrozy.pl/matyska-golgota-beskidow-radziechowy/

Co nas urzekło na tym niedługim odcinku?
Na pewno wielkość rzeźb i przekaz, który przy każdej stacji każdy z nas starał się odczytać. Doszukiwać w tych rzeźbach można się wszystkiego : postaci, ich wyrazów twarzy, podobieństwa do różnych postaci znanych z życia kościelnego, tekstów i dat a nade wszystko tej wyrazistej symboliki Drogi Krzyżowej.

Przy jednej ze stacji, znajduje się trzynaście „tablic” z różnymi insygniami – dotyczącymi Apostołów. Jak wiadomo, było Ich dwunastu a tym nadliczbowym świadkiem Drogi Jezusa na Golgotę jest każdy z nas. Dlatego, poczyniliśmy poniższe zdjęcie, żeby dać świadectwo, że jesteśmy TU i że beskidzka GOLGOTA pozostanie na zawsze w naszych pielgrzymich sercach. Może dane nam będzie ponownie tu kiedyś wejść? Tego nie wiemy…

Góra Matyska, to wysokość 609 m.n.p.m. Niby niewiele, ale zachęcamy Was byście weszli i zobaczyli z tej wysokości te widoki. Gdzie się nie obrócić, dookoła tylko góry, góry i góry. Od Babiej Góry różne pasma górskie łączą się ze Skrzycznem i w oddali widać również Jezioro Żywieckie. Żadne zdjęcia tego nie oddadzą, więc jeśli kiedykolwiek będziecie w okolicach Radziechowy nie zrezygnujcie z możliwości przejścia tej Drogi Krzyżowej i napawania się „w nagrodę” przepięknymi beskidzkimi widokami.

W drodze powrotnej, wiedząc, że przejeżdżamy obok miejscowego kościoła, postanowiliśmy się zatrzymać na kilka minut na parkingu i przynajmniej z zewnątrz go obejrzeć. Nie wiem jakie układy ma św. Jakub ze św. Marcinem, ale dosłownie chwilę przed nami kościół otworzyła Pani, która przyszła przygotować świątynię na sobotnią, przedwieczorną (o godzinie 16:00) mszę świętą. Zapaliła nam wszystkie możliwe światła i była bardzo uradowana, że przyszliśmy obejrzeć wnętrze ponad 600-letniej świątyni. Według informacji umieszczonych przed kościołem, w roku 2023 świętowano dokładnie 630 lat parafii radziechowskiej.

„Parafia Radziechowy została erygowana w wieku XIII i najprawdopodobniej wówczas  pobudowano najstarszą część obecnego kościoła, prezbiterium. Pierwszy ten kościół zbudowano z kamienia w stylu gotyckim.  W 1598 r. wystawiono drewnianą wieżę w miejscu stojącej obecnie, na której zawieszono dzwony. Konsekracja kościoła odbyła się w 1663 r. W 1722 r. zaczęto trwający blisko 80 lat remont i rozbudowę kościoła.  Dobudowano od strony północnej kaplicę św. Izydora oraz do obecnego prezbiterium nawę łączącą kościół z oddzielnie stojącą dzwonnicą. W 1800 r. w miejscu starej, drewnianej wieży wystawiono nową z kamienia, o czym świadczy napis wykuty w kamieniu nad głównym wejściem: „Stanęła – 1800 R – ta wieża”. W celu powiększenia wnętrza kościoła, w latach 1927-28  dobudowano do nawy głównej od strony południowej nawę boczną, obecnie kaplica Męki Pańskiej.” [parafiaradziechowy.pl]

„Atrakcją dla zwiedzających są również organy. Szafa organowa według projektu artysty malarza, dostosowana do wnętrza kościoła, zawiera elementy pochodzące ze starych XVIII-wiecznych organów, wśród których najcenniejsze są dwie barokowe rzeźby aniołków. Mechanizm organowy udoskonalony nowymi rozwiązaniami technicznymi wykonała firma organowa Pana Włodzimierza Truszczyńskiego z Warszawy.” [parafiaradziechowy.pl]

Wszyscy czuliśmy od rana, że to będzie wyjątkowy i wyborny dzień ale z pewnością nie wymyślili byśmy sobie tego wszystkiego, co podczas dzisiejszej wędrówki nas spotkało i co przeżyliśmy.
Wielkie PODZIĘKOWANIA dla naszych bytomskich Przyjaciół, za to że nas wyciągnęli w te beskidzkie rejony, za caminowanie i za ten bonusowy haczyk, który „połknęliśmy” – na koniec dnia jesteśmy pewni, że była to dobra strawa zarówno dla naszych ciał i serc.

BUEN CAMINO !

4 komentarze

Dodaj komentarz