„CAMINO – droga, która zmienia życie…”
Kwietniowe wędrowanie z księdzem Pawłem i sympatykami podcastu „TUiTERAZ” zakończone ulewą w podkarpackim Pilznie zostawiło w nas niedosyt, zwłaszcza że Matka Natura nie pozwoliła nam na zwiedzanie miejscowości, na zakończenie wędrówki. I tego, póki co, nie zrealizujemy, ale jak wiecie, nigdy nie mówimy „nigdy”. Wierzymy mocno, że św. Jakub, nasz Patron, przypomni sobie tą ścianę deszczu i kiedyś da nam znać, żebyśmy się do Pilzna ponownie wybrali.
Na majową wyprawę zdecydowaliśmy się wybrać na górnośląski odcinek na Anaberg ale byliśmy myślami z naszymi jakubowymi Przyjaciółmi, który w tym samym czasie przemierzali etap na małopolskim odcinku, czyli wędrowali do pięknego Tuchowa. I to właśnie z tej miejscowości wyszliśmy dziś na CAMINO we właściwym kierunku, czyli na Drogę do Santiago de Compostela.
„Miasto znane jest od początków XII wieku. Przywilej legata papieskiego Paschalisa II, przeprowadzającego legację w Polsce Idziego z Tuskulum z 1105 r. zawiera zapis o Tuchowie (Tucov) jako posiadłości benedyktynów z Tyńca. Nad rzeką Białą, na wzgórzu Lipie, na miejscu pogańskiej gontyny, za sprawą księcia, a późniejszego króla polskiego Bolesława Chrobrego przed 1015 r. wzniesiono kościół ku czci Matki Bożej Wniebowziętej (dokument potwierdzający istnienie owej parafii pochodzi dopiero z 1321 r.). W związku z odkryciem (ok. 1315 r.) i eksploatacją soli ze wzgórza położonego w rejonie obecnych ulic: Daszyńskiego, Zielonej i Stromej Soli, na prośbę opata tynieckiego Bogusława, uzyskał Tuchów prawa miejskie 2 listopada 1340 r., z nadania Kazimierza Wielkiego, z podniesieniem do rzędu miast łącznie z nadaniem prawa magdeburskiego i przywileju wtorkowych jarmarków. Otrzymał gród ten też herb: dwa skrzyżowane klucze z mieczem pośrodku, mitrą i literami: C.T.O.S.B., co oznacza Civitas Tuchoviensis Ordinis Sankti Benedicti (Miasto Tuchów Zakonu Świętego Benedykta)” [pl.wikipedia.org]
Obecny herb ma tylko dwie litery i rok.
Kościół św. Jakuba Apostoła w Tuchowie jest częściowo w remoncie ale nasza dociekliwość sprawiła, że udało nam się dojść do drzwi głównych i zaprosić Wszystkich do jego przedsionka. Nie jest to dla nikogo czytającego tajemnicą, że bardzo jesteśmy zawiedzeni niemożliwością nawiedzenia kościoła a nade wszystko mamy ogromny smutek, kiedy nie da się wstąpić do świątyni pod wezwaniem naszego Patrona. Dzisiaj się udało do niego zajrzeć, co spotęgowało naszą pielgrzymią radość. Zainteresowanym, udało się również otrzymać w pobliskiej plebanii pieczątki do swoich pielgrzymich paszportów.
Wyjście w rzeczy samej nastąpiło późno, bo o godzinie dziesiątej a słońce już bardzo mocno nam kibicowało. Mogliśmy się poczuć jak hiszpańscy pielgrzymi, którzy teraz przemierzają ścieżki do jakubowego „centrum” i na „koniec świata”. Atmosfera była wspaniała, każdy z wielką werwą i ochotą ruszył na kolejną, caminową przygodę. Niektórzy na kolejną a kilkoro z uczestników na swoje pierwsze lub drugie CAMINO. To jest budujące i napawa radością serca, że są kolejni, złowieni przez św. Jakuba wędrowcy, przemierzający muszelkowe ścieżki.
Kilka minut Drogi sprawiło, że znaleźliśmy się w pobliżu bazyliki, Sanktuarium Matki Bożej Tuchowskiej i od razu przypomniała nam się wędrówka sprzed kilku lat, kiedy mieliśmy sposobność to miejsce zwiedzić i nawet skorzystaliśmy tutaj z noclegu. Grupa dziś wędrująca nawiedziła to miejsce miesiąc temu, więc mogliśmy tylko spojrzeć w prawym kierunku i przez chwilę pomyśleć o tym miejscu i doprosić Matkę Bożą o wsparcie na dzisiejsze caminowanie.
„Największym skarbem jest pochodzący z pierwszej połowy XVI wieku słynący łaskami wizerunek Matki Bożej Tuchowskiej, który dzięki staraniom redemptorystów został ukoronowany 2 października 1904 roku.”
W tej grupowej i radosnej atmosferze, doszliśmy do miejscowości Łękawka, gdzie nikt nie dostrzegł znaków, zmieniających kierunek naszego wędrowania i dopiero po kilkunastu minutach zorientowaliśmy się, że jesteśmy w miejscu, gdzie być nie powinniśmy. Co znamienne, zniknęły muszelki i strzałki a w ich miejscu pojawiła się bardzo duża ilość przydrożnych i przydomowych kapliczek.
Jedna piękniejsza od drugiej.
Skoro – zgodnie z busowymi przypuszczeniami i żartami – się zgubiliśmy, to wyjęliśmy telefony, namierzyliśmy alternatywną drogę, która doprowadziła nas bezpiecznie do jakubowej ścieżki, nie nadwyrężając naszych sił i nie dokładając kilometrów. A najlepsze było to, że znalazło się po drodze sporo zacienionych fragmentów, gdzie mogliśmy na chwilę przystawać a w jednym z takich miejsc, zatrzymać się na przerwę posiłkową.
Przed godziną czternastą dotarliśmy do pięknego, drewnianego kościółka św. Marcina Biskupa w Zawadzie. Dużo ławek dookoła świątyni pozwoliło ponownie na dłuższy odpoczynek a kto chciał, mógł zajrzeć do świątyni, której główna część była oczywiście zamknięta ale cały „korytarz”, czyli kościelne soboty, były dla pielgrzymów dostępne do wejścia i tu również można było skorzystać z kościelnego, pachnącego drewnem i wiekową atmosferą – klimatycznego chłodu.
„Kościół parafialny św. Marcina w Zawadzie (XV w.) wznosi się na szczycie wzgórza. Wewnątrz świątyni podziwiać można polichromię pochodzącą z XX w. – figuralną na stropach i ornamentalną na ścianach. Do najstarszych elementów wyposażenia należą cztery płaskorzeźby późnogotyckie na parapecie chóru. Cennym zabytkiem jest także późnogotycki krucyfiks z początku XVI w. We wczesnobarokowym ołtarzu głównym z 1. poł. XVII w. znajduje się pochodzący z tego okresu obraz św. Marcina. Ciekawostką jest łańcuch, zawieszony między nawą a prezbiterium, wykonany prawdopodobnie przez ślepego pasterza z jednego kawałka drewna.”/drewniana.małopolska.pl/
W tej zawadzkiej świątyni znajdują się relikwie błogosławionego, miejscowego zakonnika – Ojca Zbigniewa Strzałkowskiego.
„Pochodził z Zawady koło Tarnowa, ze znanej wszystkim Góry św. Marcina. Jako franciszkanin, któremu przyświecały świetlane postacie świętego Biedaczyny z Asyżu i św. Maksymiliana, chciał poświęcić życie biednym ludziom w peruwiańskich Andach. Stały się one miejscem jego krótkiej misyjnej pracy, a potem męczeńskiej śmierci. Tam, w dniu 9 sierpnia 1991 roku, wraz ze swoim współbratem zakonnym o. Michałem Tomaszkiem został nieludzko zamordowany przez terrorystów ze Sendero Luminoso (Świetlisty Szlak *).”
Jeżeli znajdziecie chwilę i chęć, by poznać bliżej tą świątynię i wspomnianego błogosławionego, zajrzycie na stronę https://parafiazawada.prohost.pl/ – do czego Was zachęcamy.
Ostatni – pięciokilometrowy odcinek, to dotarcie do ścisłego centrum Tarnowa, gdzie po Drodze nawiedziliśmy otwarty (!) dostępny dla Wszystkich wiernych i pielgrzymów – kolejny dziś, drewniany kościółek, Sanktuarium Matki Bożej Szkaplerznej. (Po drodze przeszliśmy obok jeszcze jednej drewnianej świątyni, kościoła Trójcy Przenajświętszej, który zapewne w niedługiej przyszłości będzie posiadał swoją nową siedzibę. Kilkaset metrów wcześniej budowana jest nowa, tarnowska świątynia pod tymże wezwaniem.)
Przez tarnowski rynek, znany nam już z kwietniowej wędrówki przemknęliśmy dziś wyjątkowo szybko, bo zaplanowana była dla Wszystkich pielgrzymów pewnego rodzaju niespodzianka. Około kilometra od szlaku Drogi Królewskiej VIA REGIA, stoi kościół św. Józefa a precyzyjniej ujmując, kolejne, nawiedzane podczas dzisiejszej pielgrzymki, Sanktuarium.
Sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej w Tarnowie ma niedługą swoją historię, bo sięga ona lat 1957-1960, kiedy to powstały koncepcje i projekt budowy tej wyjątkowej świątyni.
„Kościół trzynawowy łącznej szerokości 22m i pełniej długości 45m Obok absydy od strony zachodniej mieści się zakrystia, a od wschodniej kaplica pamięci ofiar obozów koncentracyjnych. Pod kaplicą jest krypta grobowa. Zejście do krypty grobowej z kaplicy. Chór umieszczono nad głównym wejściem. W południowo-zachodnim narożniku jest wieża – iglica –o łącznej wysokości 45m. Jako materiał podstawowy użyto cegłę, oraz pińczowski kamień wapienny płytowy osadzany z równocześnie z wznoszonymi murami. ” – to tylko niewielki opis tego budowlanego projektu.
Poza wszelką wątpliwością, prezbiterium kościoła przyciąga najbardziej :
„Prezbiterium jest przyciemnione jest przyciemnione dla skoncentrowania uwagi na tabernakulum (projekt prof. Wzorka) i figurze Matki Bożej fatimskiej. Nowa figura została wykonana w Fatimie i poświęcona przez Jana Pawła II w 2002 roku. Natomiast nowy Ołtarz „Wirujące Słońce” poświęcony przez biskupa Wiktora Skworca w 2008 roku zaprojektował i wykonał artysta rzeźbiarz Kazimierz Klimkiewicz. Ołtarz wolnostojący wykonano z jednego bloku morawickiego.”
Na spotkanie z nami wyszedł zaproszony przez nas telefonicznie, ksiądz wikariusz Kacper, który jako kapłan w swojej poprzedniej parafii (w Przyszowej) przeprowadził swoich parafian przez jakubowe ścieżki Beskidzkiej Drogi św. Jakuba a sam, jak zdążyliśmy się dowiedzieć, ma w sobie jakubowego ducha, bo pochodzi z Brzeska. Mieliśmy też okazję spotkać się z Nim i przyszowskimi parafianami podczas ubiegłorocznego otwarcia alternatywnej nitki Drogi VIA REGIA z Dębna, przez Szczepanów do Brzeska, właśnie.
Wysłuchaliśmy opowiadań o historii i o kościele, przybliżone nam zostały osoby i osobistości związane z tym miejscem a ku naszemu największemu zaskoczeniu, została specjalnie dla nas odsłonięta figura – we wspomnianym prezbiterium – Matki Bożej Fatimskiej. Jak rozmawialiśmy w drodze powrotnej ze współwędrowcami, nie było nikogo, komu nie przeszły by w czasie tych kilkudziesięciu sekund, ciarki wzruszenia i pozytywnych, związanych z tym miejscem, emocji.
Znajdźcie czas będąc w Tarnowie, na poznanie tego fatimskiego Sanktuarium, zwłaszcza, że po jednej ze stron ołtarza jest wyjątkowa, żeby nie powiedzieć niezwykła kaplica „Pochód Więźniów” gdzie oprócz Jezusa na Krzyżu i Matki Boskiej, czeka na wiernych święty Ojciec Maksymilian Maria Kolbe (rzeźby wykonane przez Jerzego Beresia) oraz niezwykła mozaika więźniów zmierzająca na miejsce rzezi, która według opowieści księdza Kacpra – podświetlana jest naturalnym światłem wschodzącego słońca.
DZIĘKUJEMY księdzu wikariuszowi za poświęcony dla nas czas i za uśmiech, który zawsze ma dla caminowiczów. Kapłan, który niejednokrotnie wędrował szlakami jakubowymi wiedział doskonale, czego w tej chwili było nam trzeba i zaopiekował się nami tak, jak z pewnością opiekuje się swoimi tarnowskimi parafianami-pielgrzymami w których już od samego początku swojej posługi, zasiewa ziarno i zbiera powolutku żniwo, rozpoczynając nowy rozdział w parafii – pod nazwą „TARNOWSKIE CAMINO”.
Olkuska agapa, do której już ksiądz Paweł nas już przyzwyczaił rozpoczęła się normalnie, od zjedzenia gorącej zupy (pomidorowej) z obowiązkową dokładką, dając wyraz podziękowania Siostrom z miejscowego Caritasu. Ogromna jest w nas wdzięczność za ten posiłek a ilość chleba i ciast które na nas czekały, stanowiły dodatkowy ekwipunek dla wychodzących stamtąd uczestników. Zawsze staramy się, aby termos od zupy był umyty a pieczywo zabrane do swoich domostw.
Na zakończenie tej wędrówki, jako podsumowania wiosennej sesji CAMINO z podcastem TUiTERAZ, opiekun zaproponował każdemu aby wyraził co czuje w caminowaniu, pod nazwą RADOŚĆ, SMUTEK i OCZEKIWANIE.
Nie było wśród nas nikogo – uogólniając oczywiście, który nie cieszyłby się obecnością na tych wędrówkach, którzy mają wielokrotnie żal do zarządców mijanych kościołów, że kończyło się na przysłowiowym „całowaniu klamki” ale co najcenniejsze w tych wypowiadanych słowach, że każdy prosił o „więcej”.
Jeszcze więcej CAMINO !
Sobota, zestawiona zdjęciowo-muzycznie przez Organizatorów :
https://www.youtube.com/watch?v=NUul7cgDozQ
Każdemu niechaj się to życzenie spełni – my, odpoczniemy parę dni i zapraszamy Was na nową, jakubową ścieżkę w dobrze znanych nam klimatach.
Zajrzyjcie za parę dni do nas a z pewnością zostawimy kilka słów o tym, co zaplanowaliśmy i co nas niebawem czeka.
BUEN CAMINO !
Pięknie 💛🐻💙
No i pięknie było 🙂