“Kiedy ranne wstają zorze.
Tobie ziemia, Tobie morze,
Tobie śpiewa żywioł wszelki,
Bądź pochwalon, Boże wielki !”
– to melodia, która popłynęła z rana z wieży kościelnej w czasie gdy my, gotowi już byliśmy na kolejną jakubową przygodę na Bydgoskiej Drodze św. Jakuba.
„To popularna pieśń religijna, którą napisał Franciszek Karpiński [1741-1825], polski poeta epoki oświecenia, pamiętnikarz, dramatopisarz, tłumacz, publicysta, moralista, twórca i główny przedstawiciel nurtu sentymentalnego w polskiej liryce. Tekst ukazał się drukiem w roku 1792 w zbiorze „Pieśni Nabożne”, jako „Pieśń Poranna”. W publikacji tej znalazła się także wskazówka dotycząca melodii. Tekst pieśni „Kiedy ranne wstają zorze” opatrzono komentarzem „Nuta : Będę Cię wielbił, mój Panie”” [google.com]
Poczekawszy na Panią Danutę, podziękowaliśmy za przemiłą gościnę i za możliwość noclegu i pożegnawszy się, wyszliśmy na czwartkowy etap, który – można by rzec, rozpoczął się w „Rezerwacie Przyrody Dziki Ostrów”.
Od samej Brzozy, towarzyszył nam dzisiaj również niebieski Pałucki Szlak Turystyczny. Szlak długości 49 kilometrów prowadzi z miejscowości Gąsawa do Brzozy właśnie i w niektórych miejscach tego szlaku można podziwiać bagna, czyli torfowiska. Nam dane było podziwiać wyjątkową zieleń tego miejsca i nieodgadnioną liczbę – ogólnie nazywając – latających motyli. Nie mamy ani grama na ten temat, więc nazwa MOTYLE musi w naszym opisie wystarczyć.
W tymże Rezerwacie, jest miejsce, obok którego nie da się przejść obojętnie. Zatrzymaliśmy się i obejrzeliśmy je sobie bardzo dokładnie. Przy okazji dowiedzieliśmy się czegoś z dziedziny geografii.
„29 marca 2012 o godzinie 12:00 w miejscowości Nowe Smolno odsłonięto symboliczny monument – dokładnie w miejscu, gdzie przecinają się 18 południk długości geograficznej wschodniej [18ºE] i 53 równoleżnik szerokości geograficznej północnej [53ºN] (…) Należy dodać, że czas słoneczny w tym miejscu jest o 12 minut przyśpieszony w stosunku do urzędowego czasu środkowo-europejskiego a więc górowanie słoneczne (12:00) ma tu miejsce o godzinie 11:48 czasu wskazanego przez zegarek. Jeśli chcemy żyć w zgodzie z naturą – słońcem, to musimy w tym miejscu wskazówki zegarka przesunąć o 12 minut do przodu.” [nowawieswielka.pl]
Byliśmy we wspomnianym miejscu dużo wcześniej, niż przed południem, dlatego nie kombinowaliśmy nic z naszymi zegarkami i mogliśmy wędrować dalej zgodnie z naszym, pielgrzymim czasem. Nie dane nam się było nudzić w tym zielonym terenie – ptasich koncertów wysłuchaliśmy kilka, motylich amorów naoglądaliśmy się do woli i szczerze musimy przyznać, był to jeden z piękniejszych odcinków caminowych, które do tej pory mieliśmy przyjemność przewędrować.
Gdy wyszliśmy na trakt asfaltowy, czuliśmy, że weszliśmy do większej miejscowości. I tak rzeczywiście się stało – przywitało nas miasto o nazwie ŁABISZYN.
„Pierwsza wzmianka o Łabiszynie pojawiła się w dokumencie z 1247 roku, w którym wspomniany jest Dezydery z Łabiszyna, przypuszczalnie właściciel osady. XIII-wieczny gród prawdopodobnie odgrywał istotną rolę, o czym świadczy wzniesienie w nim późnoromańskiej ceglanej bazyliki pw. św. Mikołaja.” [pl.wikipedia.org]
Przed dojściem do centralnej części miasta mieliśmy możliwość wejść na chwilę do mikołajowej bazyliki by ją nawiedzić, bo doszliśmy do niej na chwilę przez nabożeństwem pogrzebowym.
W centrum Łabiszyna, stanęliśmy nieopodal Rynku i chcąc zrobić przerwę posiłkową, musieliśmy podjąć decyzję wejść na Łabiszyńską Wyspę i schronić się w cieniu drzew czy udać się na główny, słoneczny, miejski plac. Zdecydowanie padło na przycienione ławki w cieniu drzew.
„Położona w centrum Łabiszyna Wyspa Parkowa (2,58 ha) to jedna z dwóch w województwie kujawsko-pomorskim wysp, usytuowanych w mieście. W trakcie jej rewitalizacji odtworzone zostało założenie parkowe z XIX wieku w typie angielskiego parku krajobrazowego. Wyspę opływa rzeka Noteć oraz Kanał Notecki. Znajdują się na niej piwnice zamkowe, które w przeszłości stanowiły zaplecze zamku warownego”. [paluki.travel.pl]
Czy można było takie miejsce ominąć?
Z całą stanowczością stwierdzamy, że byłby to wielki błąd z naszej strony, gdybyśmy tam nie usiedli. Przemili gospodarze tego miejsca z Domu Kultury powitali nas z uśmiechem i chętnie udostępnili nam wrzątku, byśmy mogli się posilić i napić gorącej kawy. Zanim odeszliśmy, jedna z Pań z Domu Kultury poprosiła o kilka pielgrzymich zdjęć pamiątkowych, na co oczywiście z uśmiechem się zgodziliśmy. Całą trójką ustawiliśmy się na tle Domu Kultury a i przypinkę naszego bloga, zostawiliśmy w tym miejscu – na pamiątkę, oczywiście.
Po kolejnych dwóch godzinach wędrowania dotarliśmy do miejscowości LUBOSTROŃ, która zachwyca przede wszystkim parkiem pałacowym przepięknego Pałacu Lubostrońskiego. Jeśli nie wybieracie się w te okolice osobiście, to zapraszamy Was do tego miejsca wirtualnie – zdecydowanie warto zapoznać się z tym wyjątkowym miejscem. Strona internetowa palac-lubostron.pl jest ciekawie opisana i przytoczymy Wam tylko mały fragmencik z tej wielkiej historii Rodu Skórzewskich.
„Historia <Pałacu Lubostroń> rozpoczyna się pod koniec XVIII wieku a dokładnie w 1795 roku, kiedy to Franciszek Skórzewski, zasłużony szlachcic i polityk, postanowił zbudować wyjątkową rezydencję. Do realizacji swojego marzenia zaangażował znanego architekta Stanisława Zawadzkiego, który zaprojektował pałac w stylu klasycznym ale z myślą o praktyczności.”
Dzięki uprzejmości Pani z obsługi Pałacu, mogliśmy przez chwilę posłuchać opowieści o tym cudzie architektury, będąc akurat w jego podziemiach a dokładniej w miejscu, gdzie leżakowały wina. Wcześniej, odwiedziliśmy również pałacową kaplicę.
W korytarzach piwnicznych natomiast, wspomniana została historia miłosna która rozegrała się w tym miejscu prawie dwa wieki temu.
O „tragicznej miłości w Pałacu Lubostrońskich” możecie przeczytać na stronie naszeszlaki.pl w dziale „Mity i Legendy” :
„Pewnego zimowego wieczoru a dokładnie 14 lutego 1843, sale Pałacu w Lubostroniu wypełniły się radosną muzyką, w rytm której zebrani goście tańczyli, świętując zaślubiny syna hrabiego Fryderyka, Arnolda i jego młodziutkiej żony Melanii. Można wręcz rzec, bardzo młodziutkiej, gdyż ta stojąc na ślubnym kobiercu ukończyła dopiero 13 lat. O dziwo wiek panny młodej nie był głównym powodem plotek, którymi żyła cała okolica. Tym powodem nie był także wiek Arnolda, który w momencie ślubu liczył sobie 36 lat.”
Po dalszą część tej miłosnej opowieści zapraszamy Was do sieci internetowej.
Słońce kujawskie dawało nam się tego dnia mocno we znaki, więc bardzo zmęczeni wróciliśmy do wsi, by na końcu długiej ulicy odnaleźć niewielką świątynię pw. św. Urszuli Ledóchowskiej, gdzie ksiądz proboszcz przygotował dla nas miejsce noclegowe.
I tu zdanie wyjaśnienia – jesteśmy bardzo wdzięczni kapłanowi z Lubostronia, bo tak naprawdę cała nasza bydgoska pielgrzymka odbyła się dzięki Niemu. Trzy z czterech noclegów udało nam się w miarę szybko zaplanować ale „dziura” noclegowa była właśnie w tym fragmencie Drogi. W Pałacu Lubostrońskim nie znaleźliśmy miejsca noclegowego a i wokoło nie dało się nic zaplanować. Po głowie chodziły nam myśli o przemieszczeniu się komunikacją do innej miejscowości, pod warunkiem, że ta komunikacja tam funkcjonuje (środek tygodnia). Szwędała się też po naszych głowach myśl o rezygnacji z tej wędrówki.
Ale jak nieraz już się przekonaliśmy, św. Jakub pomaga w różnych okolicznościach a nam pomógł w tej najważniejszej kwestii. Na parę dni przed urlopem udało nam się skontaktować telefonicznie z księdzem proboszczem, który po kilku chwilach rozmowy i próśb z naszej strony, postanowił wyrazić zgodę i przygotował dla nas nocleg.
WIELKIE DZIĘKI przesyłamy w kierunku lubostrońskiego kapłana !
“Być dobrym – to żyć dla szczęścia innych, mieć serce szerokie w swej dobroci” [św. Urszula Ledóchowska]
BUEN CAMINO !