2024.08.24__KOLONIA WOŹNICKA-TĄPKOWICE__11km

Czy są wśród Was osoby, które wierzą w przypadek? Czy często zdarza Was się powiedzieć, że coś się wydarzyło „po prostu” bez żadnego przeznaczenia? Pewnie i my często powtarzamy w życiu takie stwierdzenia, ale nie wtedy, gdy ma to związek ze świętym Jakubem Apostołem i pielgrzymowaniem Jego ścieżkami.

Dzisiejszy wpis blogowy rozpoczynamy od kościoła św. Stanisława Biskupa i Męczennika w Zendku, który po raz pierwszy i jedyny odwiedziliśmy prawie dokładnie rok temu [20 sierpnia 2023]. I to akurat u nas jest jakubową normą – coś na szlaku odkrywamy by a jakiś czas, powiedzmy pół roku czy rok, znowu wrócić w to samo miejsce, by móc napisać : „tutaj już byliśmy”.

XXXIII Zagłębiowska Pielgrzymka na Jasną Górę, wyszła wczoraj z pięknego, będzińskiego kościoła Nawiedzenia NMP na Syberce. Mamy ogromną wiarę i nadzieję, że jeszcze nieraz będzie nam dane do tej świątyni się udać i coś Wam o niej jeszcze dopowiedzieć.
Nie do końca rozumiemy nazewnictwo tej pielgrzymki, bo reklamuje się ona miejscami jako „zagłębiowska” a innym razem jako „sosnowiecka”.

Wydawać by się mogło, że historia niewiele nam mówi ale wyczytaliśmy, że : pierwsza część „zagłębiowskiej pielgrzymki” która szła kilkanaście dni temu wychodząc z Olkusza (bo ta, sosnowiecka, jest drugą częścią i początek ma właśnie w Będzinie) „ma swoje korzenie jeszcze w diecezji kieleckiej, z której część została dołączona do diecezji sosnowieckiej po reorganizacji kościoła w 1992 roku. Z czasem, do grupy z Olkusza, Wolbromia i okolic dołączyły grupy z Sosnowca i Będzina” [dziennikzachodni.pl]

Bez znaczenia w tej chwili jest jej nazewnictwo, najważniejsze jest to, że wybraliśmy się na nią, na zaproszenie przyjaznych, Caminowych Łosi z Sosnowca, którzy nie pierwszy raz na Jasną Górę pielgrzymują. Nie pasowało nam uczestniczyć w piątkowym odcinku a i na jutro też przyjęliśmy inne zaproszenie, więc pozostał nam dzień sobotni, który zdecydowaliśmy się tak zorganizować, by spotkać Przyjaciół, pielgrzymować z Nimi i odprowadzić Ich kawałek w kierunku Jasnogórskiej Królowej.

Możecie się z Nami wybrać na tą Jasnogórską Pielgrzymkę, które w wakacyjne miesiące przemierzają Polskę i znad morza i z gór, do częstochowskiego, Cudownego Obrazu Czarnej Madonny.
Trochę informacji na temat tych najstarszych pielgrzymek też dla Was przygotowaliśmy.

„Historia pieszego pielgrzymowania do Częstochowy rozpoczęła się niemal z chwilą początków kultu Maryi w jej cudownym Wizerunku. Duże zorganizowane grupy pieszych pątników przybywały tu od XV wieku. Pierwsza zorganizowana pielgrzymka piesza dotarła do sanktuarium w 1434 r. kiedy to po odrestaurowaniu Ikony Matki Bożej zniszczonego po rabunkowym napadzie na klasztor, w uroczystej procesji przeniesiono Obraz z Krakowa do Częstochowy.”
„Pielgrzymką, która ma największą numerację to Kompania Pabianicka. W tym roku wyruszy 556 raz. Przychodzą na Jasną Górę 23 sierpnia i pozostają na uroczystość Matki Bożej Częstochowskiej.”

„Nasza” grupa pielgrzymkowa (czarnozielona, nr 6), która wychodziła rano z Zendka była głośna, rozmodlona i rozśpiewana, jak przystało na maryjne pielgrzymowanie. Było kolorowo i radośnie, co w około dwutysięcznej, śląskiej wsi sołeckiej musiało być zauważalne. Jeśli poznamy liczbę uczestników „zagłębiowskiej”, to może okazać się, że pielgrzymów było więcej niż mieszkańców tej przy-lotniskowej miejscowości.

„Jedną z najstarszych jest Pielgrzymka Żywiecka. W tym roku będzie to 413. Pierwsza odbyła się w 1611 roku, a zorganizowało ją Bractwo Różańca Świętego. O początkach Pielgrzymki Żywieckiej wspomniano po raz pierwszy w „Dziejopisie Żywieckim” Andrzeja Komonieckiego. Autor dzieła, który od 1686 był kolejno burmistrzem i wójtem Żywca, sam organizował kolejne pielgrzymki na Jasną Górę. Przyjdzie 29 sierpnia. Jest dość nietypowa. Pierwszy człon, tzw. grupa młodzieżowa wyrusza z Żywca. Druga dojeżdża autokarami do Myszkowa i stamtąd wędruje szlakiem sanktuariów maryjnych, prowadzona jest przez malownicze tereny Jury Krakowsko-Częstochowskiej. Podział żywieckiej pielgrzymki nawiązuje do czasów zaborów. W latach, gdy z galicyjskiego Żywca nie można było swobodnie przejść do położonej w granicach Królestwa Kongresowego Częstochowy, pielgrzymi dojeżdżali koleją do oddalonego od celu pielgrzymki o ok. 30 kilometrów Myszkowa, skąd okrężną drogą szli na Jasną Górę.”

„Udokumentowaną w kronikach jest też Pielgrzymka Gliwicka. Wyruszyła w 1626 r.. Była wyrazem wdzięczności za uratowanie miasta przed wojskami duńskimi podczas wojny trzydziestoletniej. Po ocaleniu miasta osiemdziesięciu gliwiczan wyruszyło z pielgrzymką do Częstochowy. Złożyli ślubowanie, że co roku będą odbywać pielgrzymkę i jak podają miejskie kroniki: „Matce Bożej to ślubowanie było miłe, a dla mieszczan zbawienne.” W tym roku przybyli po raz 378 – w dniu 19 sierpnia.”

Oprócz najstarszych – kilkuwiekowych pielgrzymek, są takie, co pewnie mają niższą liczbę lat na sztandarach ale z całą pewnością liczba pokonanych kilometrów może wielu zaskoczyć i zadziwić.

„Wciąż nie brakuje pątników na najdłuższych trasach, a te wiodą z Pomorza Zachodniego, Warmii i z Helu – to 500-600 kilometrów. W pielgrzymce kaszubskiej z Helu uczestnicy mają do pokonania aż 636 km w 19 dni. W wydarzeniu bierze udział ponad 200 pątników, przede wszystkim z Kaszub i Pomorza. Jednak niektórzy przybyli na Hel z innych części kraju. Pielgrzymka ta nazywana jest „Kaszubskim Ekspresem”, do Częstochowy dotarli 12 sierpnia.Podobny dystans podejmują pątnicy pielgrzymki z archidiecezji szczecińsko-kamieńskiej, szczególnie ci, którzy wychodzą sprzed krzyża w nadmorskim Pustkowie. Wierni z Łukęcina idą aż 20 dni. Również długą trasę do pokonania ma Piesza Pielgrzymka diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej. Grupa z Ustki ponad 600 km pokonuje w 19 dni.”

[https://opoka.org.pl/News/Polska/2023/ktora-pielgrzymka-jest-najstarsza-a-ktora-najdluzsza-polska-w – informacje podane w tekście są z 2023 roku, więc zmodyfikowaliśmy tekst i numerację pielgrzymek na rok obecny].

Grupa pielgrzymkowa, jak wspomnieliśmy miała numer SZEŚĆ i dokładnie tyle kilometrów z nimi przeszliśmy. Gdy podeszliśmy w pobliże autostrady A1 i zobaczyli most, którym mogliśmy przejść na drugą stronę, pożegnaliśmy się z Kim daliśmy radę (resztę pozdrowiliśmy w myślach) i udaliśmy się w zupełnie innym kierunku.

Wielki Szacunek i podziw dla Wszystkich, którzy w tej pielgrzymce przemierzają drogę do miejscowości Nierada, w upale sięgającym ponad trzydziestu stopni Celsjusza. Trzymamy za nich kciuki aby dotarli dzisiaj do swego celu i wyszli jutro, by na Jasnej Górze złożyć niesione swoje i nasze intencje.
BUEN CAMINO dla Nich !

Najpierw za mostem znaleźliśmy „Leśniczówkę Imielów”. Myśleliśmy, że może znajdziemy tam jakieś ławeczki aby usiąść i się posilić ale niestety, nie znaleźliśmy nic do siedzenia. Odeszliśmy więc kilkadziesiąt metrów i skorzystaliśmy ze stosów drewna na leśnym skrzyżowaniu.

Posileni i nawodnieni ochoczo ruszyliśmy leśną ścieżką a później asfaltową drogą, by w Kolonii Woźnickiej odnaleźć skrzyżowanie przy którym stoi przydrożny krzyż. To miejsce jest nam znane z pielgrzymowania i wiedzieliśmy, że jesteśmy w dobrym miejscu i na Dobrej, bo caminowej ścieżce. Jasnogórska Droga św. Jakuba ma kierunek odwrotny do kierunku idących pątników z Zagłębia.

Dawno nie wędrowaliśmy Jasnogórską – właściwą i wytyczoną – ścieżką jakubową więc z nieukrywanym niepokojem i dość bojaźliwie postanowiliśmy na nią wejść. Jak sięgniemy pamięcią, to omijaliśmy tą nitkę robiąc obejście przez Bibielę, bo na Drodze tej było pełno powalonych drzew, poniszczone i pozalewane były całe tereny, porozjeżdżane, błotniste ścieżki.
Jednak podjęliśmy dziś to ryzyko i poszliśmy zgodnie z żółtymi strzałkami, których jakoś nie ma za dużo ale dają orientację i w miarę ukierunkowują pielgrzyma przemierzającego przez te leśne tereny. Nie szło się lekko i przyjemnie, bo grunt był trawiasty i piaszczysty a miejscami kamienny, gdzie nogi potrafiły się rozjeżdżać na lewo i prawo. Trawy wyrośnięte na metr wysokości i sporo pajęczyn, które miały średnice sięgające nawet metra.

Czterokilometrowy odcinek trochę nas zmęczył w parze z grzejącym słońcem na niebie, ale możemy śmiało powiedzieć, że przeszliśmy ten etap suchą nogą. Wobec tego możemy zarekomendować przejście woźnickiego lasu zgodnie ze strzałkami i śladem gps załączonym na stronie internetowej [camino.net.pl]

Sytuacja bardzo życiowa miała dzisiaj miejsce w czasie naszego wędrowania już po wyjściu z lasu. Według rozkładu jazdy autobusów komunikacji metropolitalnej, mieliśmy dokładnie godzinę, na pokonanie pięciu kilometrów i dotarcie do najbliższego przystanku. Gdy wrzuciliśmy „zapytanie” na mapę google o dystans i czas, dowiedzieliśmy się, że dystans który pozostał, pokonany …w 58 minut (!). Wobec faktu, że na kolejny autobus musielibyśmy czekać półtorej godziny, włączyliśmy swój – zdecydowanie – nie wędrówkowy bieg i podjęliśmy wyzwanie, aby zdążyć na autobus nr 17. I tu pewnie nie ma nic dziwnego, ale nie dodaliśmy, że prawie w połowie dystansu jest przejazd kolejowy, którym od kilku miesięcy przejeżdżają już pociągi osobowe i towarowe.
Wypatrywaliśmy tych torów kolejowych jak by tam była budka z lodami i gorącą kawą. Jak najszybciej chcieliśmy tam dojść i nie dać się złapać, kolejowym zaporom.
Ufff… udało nam się przejść i mogliśmy odetchnąć, wiedząc, że pociąg nas już nie zatrzyma i nie sprawi, że spóźnimy się na autobus.

Nasz bieg musiał być chyba większy niż zakładaliśmy, bo w miejscowości Tąpkowice mieliśmy jeszcze kwadrans zapasu, który wykorzystaliśmy na zakup lodów na patyku w nagrodę za dzisiejsze maryjno-jakubowe pielgrzymowanie.

***

Do sobotniego słoja z kolorowymi, rozśpiewanymi i wymodlonymi emocjami, pełnego dobrych fluidów i świecącego słońca, trzeba by dzisiaj wrzucić, może jeszcze nie łyżkę ale małą łyżeczkę dziegciu.
JASNOGÓRSKA DROGA ŚW. JAKUBA jest Drogą bez pielgrzymów, żeby nie powiedzieć, że jest – jakubowo – „martwą” nitką. Na kilku kilometrach mogliśmy wyraźnie zauważyć, że przez długie fragmenty lasu nikt dawno nie szedł.
Jak już wspomnieliśmy wcześniej, trawy były bardzo wysokie i czuliśmy podskórnie, że dawno w tym miejscu nie przeszedł żadne człowiek. Latające kolorowe motyle i przepiękne fioletowe i zielonkawe żuczki, zdawały się o tym snuć „leśne ploteczki”.

Obyśmy się mylili, bo Droga z Częstochowy, przez Konopiska, Lubszę, Sączów (dwa kościoły św. Jakuba w niewielkiej odległości od siebie) do Piekar Śląskich, jest tą, która ma wiele walorów zachęcających do jej pokonywania. Zielono, spokojnie i pięknie dookoła, gdzie można i porozmawiać z towarzyszami wędrówki i pomodlić się, gdy Komuś przyjdzie na to ochota. Gdy tylko będzie taka możliwość będziemy się na nią wybierać a i Was do pielgrzymowania tą nitką serdecznie zapraszamy.

BUEN CAMINO !

Dodaj komentarz