
Witajcie piątkowo.
Ponownie w Turbii i ponownie przed kościołem św.Leonarda. Tak jak wczoraj, weszliśmy do przedsionka i zobaczyliśmy ciemność. Brak światła dziennego sprawił, że wnętrze świątyni nie ukazało nic, że swojej, jak możemy sądzić, piękności. Plebana też nie zastaliśmy, więc z lekkim niesmakiem, opuściliśmy tą miejscowość, wyruszając na nasz ostatni, nadsański (już tylko z nazwy) etap naszego pielgrzymowania.
„Turbia pierwotnie należała do parafii Gorzyce. W XIII wieku została przyłączona do Charzewic, następnie do Rozwadowa. W roku 1757 erygowano miejscową parafię a sam kościół został poświęcony 6 listopada 1924 roku, przez ks. Zarykiewicza, dziekana z Trześni a w 1928 uroczystego poświęcenia dokonał biskup Józef Fischer, sufragan przemyski.” [turbia.pl]
Przewodniczką, od wczoraj, jest Droga Krajowa nr 77, która w niczym nie przypomina Sanu ani nie biegnie nawet w pobliżu rzeki. Na szczęście dla pielgrzyma, zamiennie, raz z jednej raz z drugiej strony są chodniki lub trakty pieszo-jezdne. Droga ta jest bardzo monotonna, pełna ruchu pojazdów i bez litości, głośna. Gdy dochodziliśmy do kolejnej miejscowości, nie udało nam się dostrzec kościoła, przy którym planowaliśmy zrobić sobie pierwszą przerwę.
Ale kapliczkę wypatrzyliśmy, przepiękną…

Na naszej „krajowej” ścieżce znalazła się kolejna wieś, ZALESZCZANY, którego kościół pw.św.Mikolaja Biskupa, widać już było z daleka. Znaleźliśmy na przeciwko kościoła ławeczkę (pod świerkiem) i mogliśmy w końcu troszkę odpocząć. Korzystając z faktu, że kościół jest remontowany z zewnątrz, drzwi do świątyni były lekko zasłonięte płytą pilśniową i za pozwoleniem robotników, weszliśmy do środka.
Choć parafia zaleszczańska erygowana była już w roku 1241, to obecna świątynia liczy niespełna 120 lat. Budowana w latach 1903-1905 i poświęcona w 1912 roku. „Świątynia jest budowlą murowaną z cegły, reprezentuje styl neoromański, posiada plan krzyża łacińskiego, charakteryzuje się wieżą wtopioną w fasadę oraz sygnaturką usytuowaną na przecięciu nawy i transeptu. Witraże w świątyni ufundowała rodziną Horodyńskich.” [pl.wikipedia.org]
Po przerwie śniadaniowo- odpoczynkowej, postanowiliśmy jeszcze zapukać na plebanię, będącą w pobliżu kościoła. Zaskoczeni byliśmy obecnością gospodarza ale Jego zaskoczenie było jeszcze większe, bo zobaczył On pielgrzyma (na zwiady poszedł tylko Tomasz) z muszelką na szyi. Kapłan w pierwszym zdaniu powiedział, że chyba gdzieś zabłądziliśmy, bo w Zaleszanach pielgrzymów jakubowych raczej się nie widuje.
Kilka minut trwała pielgrzymia wizyta na zaleszczańskiej plebanii. W międzyczasie, ksiądz przystawił pieczątki do coraz pełniejszego paszportu pielgrzyma, posłuchał o caminowych, polskich ścieżkach i o stronach internetowych (caminowych), by na końcu – za zgodą oczywiście – zeskanować sobie wierzchnią stronę paszportu, na której jest wydrukowana cała nitka szlakowa, którą od kilku dni przemierzamy.
Radość tym razem zagościła w naszych sercach, bo mogliśmy przekazać informację parafianom, że w Ich przypadku słowa „wyjdź z domu i idź” nabiorą być może nowego znaczenia. Ksiądz proboszcz był bardziej uradowany niż my. Oby, było to nasze małe, caminowe ziarenko, które z czasem wykiełkuje, wyrośnie i zakwitnie.
Jak usłyszymy w późniejszej, wieczornej mszy świętej :
„Na wszystko jest CZAS i jest wyznaczona godzina na wszystkie sprawy pod niebem… Na radość i smutek.” (Koh 3, 1-11).
W Drodze, mijaliśmy pola na których stały czarne, suche i smutne słoneczniki. Widok był tak samo dołujący jak fakt, przemierzania wielu kilometrów ta głośną arterią komunikacyjną. Tak więc mieliśmy po drodze ogromną huśtawkę naszych nastrojów.

„Wieś Gorzyce datowana jest na koniec XI lub początek XII wieku. Początkowo istniała tam tylko strażnica sandomierskiego grodu, wokół której powstała wieś. Około 1138 roku za przyczyną księcia Henryka Sandomierskiego we wsi została erygowana pierwsza parafia na terenie całej Puszczy Sandomierskiej… W średniowieczu krzyżowały się tu trzy szlaki handlowe : wodny Wisłą z Krakowa do Gdańska, wodny Sanem z Krzeszowa oraz Ulanowa do Gorzyce a następnie Wisłą do Gdańska, lądowy z Sandomierza przez Kopki aż do Morza Czarnego.”
Kościołów w historii Gorzyc było sporo, z reguły drewniane i wszystkie w swej historii zakończyły swój byt przez spalenie. „Nowy, murowany wybudowano w latach 1947- 1950 i nadano podwójne wezwanie św.Franciszka Salezego i Andrzeja Boboli, który datuje swoje poświęcenie na dzień 29 czerwca 1958 roku. W latach 1997-2000 dokonano rozbudowy świątyni i zbudowano nową dzwonnicę.” [pl.wikipedia.org]
Nawiedziliśmy tą świątynię chyba tylko dzięki miejscowym parafianom, którzy o tej porze zechcieli przez ołtarzem wymienić kwiatową dekorację. Zamieniliśmy kilka słów i z uśmiechem podziękowaliśmy za możliwość zwiedzenia tej niezwykle ciekawej świątyni.
Kilka minut drogi dalej, na moście nad rzeką Łęg (duży obiekt mostowy nad niewielką rzeczką) mogliśmy na jakiś czas rozstać się z DK77 i zejść na nadrzeczne wały. Ale z końcem tego odcinka drogi krajowej, zakończyło się – prawie wzorowe dziś, do tej pory – szlakowe oznakowanie. Oczywiście, nieświadomy pielgrzym dojdzie wzdłuż „krajowej” do samego Sandomierza, jednak dysponując śladem gps, warto zejść w kierunku terenów zielonych, by w końcu posmakować ciszy.
Fascynująca była ta zmiana otoczenia.
W końcu usłyszeliśmy śpiew ptaków i zobaczyliśmy piękno sandomierskiej ziemi.
Z województwa podkarpackiego weszliśmy nad rzeką Trześniowką do województwa świętokrzyskiego. To też pewien znak, że kończy się nasze pielgrzymowanie.
Dzisiejszy nocleg ulokowaliśmy w ten sposób, że od szlaku mieliśmy całe 5 minut drogi a na sobotni poranek zaplanowaliśmy kolejnych dziesięć, by dojść na stację kolejową. Skorzystaliśmy z opcji, którą przerabialiśmy wcześniej i w miejscu noclegowym zrzuciliśmy wszystkie bagaże, które z każdym dniem wydawały nam się coraz cięższe. Szybka kawa, jakaś kanapka i herbatniki, sprawiły, że na dalsze wędrowanie wyruszyliśmy jakby z nowym natchnieniem, mając wrażenie, że lecieliśmy lekko, na nowych, pielgrzymich skrzydłach. Drugi raz dzisiaj …
Do kościoła św.Jakuba Apostoła dotarliśmy po kilkunastu minutach i w półrmrocznej świątyni, odetchnęliśmy. To co w niedzielę było początkiem w piątkowy wieczór się zakończyło.
Zajrzeliśmy do punktu informacyjnego przy drzwiach świątyni, gdzie sympatyczna Pani udostępniła nam wszystkie możliwe pieczątki, zaprosiła do zwiedzenia krypty i dzwonnicy a także naprawiła na miejscu jeden z różańców, który mieliśmy przy sobie, od czasu, kiedy wiele lat temu, przejazdem, nabyliśmy go dokładnie w tym kościele.
Dopełnieniem naszego pielgrzymowania była lampka miejscowego wina „Gaudette” z pobliskiej, jakubowej winnicy. Było wybornie a nasze emocje poszybowały jakby pod niebo, czując radość z tej święto-jakubowej pielgrzymki.

O Sandomierzu i miejscowych kościołach napisano wiele książek i przewodników, do znalezienia bez problemu w Internecie. Pozwólcie, że tych historii nie będziemy tutaj przepisywali.
Ale na koniec tego wpisu przekażemy Wam w pewnym sensie, caminową ciekawostkę : mając jeszcze trochę czasu przed wieczornym nabożeństwem, poszliśmy „na miasto” by pozwiedzać inne kościoły i zrobić sobie zaopatrzenie na kolację i jutrzejsze śniadanie. Z kościoła wyprowadziła nas Małopolska Droga św.Jakuba (na jej drugiej części już nasze nogi wędrowały) a wracając, zupełnie przypadkowo do jakubowej świątyni doprowadziła nas Droga Lubelska. Trzy Drogi jakubowe w ciągu kilkudziesięciu minut.
Przypadek?
Wydaje nam się że nie, bo mamy nieodparte wrażenie, że św.Jakub, codzienny nasz Patron, chce nas tu ponownie zawołać w roku 2026, gdy w Sandomierzu odbywać się będzie jubileusz 800-lecia dominikańskiej świątyni.
***
Kochani czytelnicy naszego muszelkowego bloga.
DZIĘKUJEMY, że tu zajrzeliście i być może przeszliście z nami tą sześciodniową (łącznie) wędrówkę Nadsańską Drogą św.Jakuba. Na jej podsumowanie przyjdzie CZAS… bo jak już wiecie, na wszystko jest odpowiedni CZAS.
BUEN CAMINO !
Cała przyjemność po naszej stronie 😃 do zobaczenia w realu 💙💛
Jak mawia klasyk: Dzisiaj 29 września odbyłem z Wami wirtualną pielgrzymkę Nadsańską Drogą 🙂 🙂 🙂
No – zapewne jak inni – czekam na resume i wnioski 🙂
BUEN CAMINO 💙💛
Bueno Camino 💚