Żeby odpocząć po trzech dniach codziennego pielgrzymowania, postanowiliśmy uczcić i poświętować Tomkowe urodziny, w tym niecodziennym, nowym dla nas miejscu. W planie mieliśmy delikatne zwiedzenie wzgórza i paru miejsc muzealnych, kapliczek a zwłaszcza regenerację przed ostatnim, piątkowym etapem.
Łatwiej powiedzieć niźli zrealizować. Gdy wyszliśmy ze wsi, postanowiliśmy po prostu pójść przed siebie. Minęliśmy górą autostradę A4 i skręciliśmy w prawo, jak się później okazało doszliśmy do miejscowości Kadłubiec. Skoro tam już zaszliśmy, to postanowiliśmy nie wracać tą samą drogą, tylko widząc przed sobą dalszą drogę, sprawdziwszy opcję dojścia w telefonie komórkowym, jednogłośnie ustaliliśmy, że właśnie tamtędy wrócimy sobie spacerkiem na Annaberg.
Mijając z daleka dwie ruiny wiatraków i ponownie, ale tym razem dołem, po przejściu autostrady A4, weszliśmy do miejscowości Poręba. I poczuliśmy się dużo pewniej wiedząc, że już dzień wcześniej, też przez tą wieś podążaliśmy, czyli jesteśmy niedaleko wzgórza św. Anny Samotrzeciej. Widząc jedną, drugą i trzecią kaplicę, szliśmy dalej drogą asfaltową, mijając miejsce, gdzie powinniśmy ponownie zacząć wędrowanie w górę.
Kalwaria w całości to 26 wolnostojących kaplic Drogi Męki Pańskiej i Dróżek Matki Boskiej oraz 6 kaplic Maryjnych i kaplicy św. Józefa. Miejsce to, jest rokrocznie bardzo uczęszczane i odwiedzane przez pątników z całego świata. Skoro już tu się znaleźliśmy, to grzechem było by zawrócić. Wysiłek, zmęczenie i piękna pogoda to składniki, które nijak nie powodowały naszej regeneracji założonej z rana. Ale idąc bez plecaków łatwiej było znieść te wszystkie górki, podejścia i wzniesienia okraszone kapliczkami. Tak doszliśmy do centrum i naszła nas jeszcze ochota na skręcenie w boczną drogę, która stromo w dół zaprowadziła nas do Pomnika Czynu Powstańczego i wielkiego Amfiteatru. Dopiero po zwiedzeniu tych dwóch miejsc zdaliśmy sobie sprawę, że skoro zeszliśmy ostro w dół, to żeby wrócić, trzeba się nieźle nagimnastykować, aby pokonać ostre wzniesienie.

To na Górze św. Anny przekonaliśmy się, że nie ma rzeczy niemożliwych i że we dwoje, każdy odcinek pieszej wędrówki łatwiej pokonać. Czy to górka, góra czy schody. Bo właśnie na sam koniec pozostały nam schody. Schody prowadzące na Rajski Plac przed Bazyliką. Zwiedzanie Bazyliki i pójście do Groty Lurdzkiej, to były ostatnie elementy naszego wędrowania.
Zamiast odpoczynku i regeneracji – wysiłek i przejście około dwudziestu kilometrów, nijak nie podobnych do innych wcześniejszych.
Na urodzinowy obiad wróciliśmy tym razem do domu Pielgrzyma i zjedliśmy niezły, domowy posiłek w postaci ziemniaczków, kotletu mielonego i surówki. Smakowało.
PS. gdybyście chcieli więcej poczytać o tym przecudownym miejscu, zapraszamy na stronę internetową www.swanna.pl. Warto i poczytać i tam być osobiście.

Uroczyste BUEN CAMINO !