Sam fakt, że nocowaliśmy w swoim łóżku sprawił, iż przebudzenie było łatwiejsze. Mimo bólu w nogach uśmiechnęliśmy się na samą myśl, że po zjedzeniu płatków śniadaniowych na gorącym mleku i ponownym spakowaniu plecaków, udaliśmy się na przystanek autobusowy, którym chcieliśmy dojechać do miejsca, w którym wczoraj zakończyliśmy nasz etap VIA REGIA.
Ze Zbrosławic udaliśmy się w kierunku Kamieńca, zmieniając delikatnie trasę, ze względu, na wciąż podeszczowe rejony polne i leśne, które mimo wszystko postanowiliśmy ominąć. Tak więc do Księżego Lasu doszliśmy nadrabiając kilka kilometrów ale po asfalcie. Kościół, sklep z pieczątką, uśmiech i dalej przed siebie. Ten sam „rytuał” powtórzyliśmy w połowie drogi, czyli w miejscowości Łubie. Górnośląski Klub Caminowy dobrze to przemyślał i właśnie w sklepach przy drodze jakubowej rozmieścił piękne, okolicznościowe pieczątki. Jak już dzień wcześniej się przekonaliśmy, tak jak otwartego kościoła próżno szukać i czynnej kancelarii, gdzie Pielgrzym mógłby zastukać z różnymi prośbami. Paszport pielgrzymi jest ozdobiony dużą ilością pieczątek właśnie dlatego, że są one dostępne w sklepach. Najczęściej spotykamy ekspedientki które dają je z uśmiechem na twarzy.
Przez Kopienicę dotarliśmy do miejscowości Zacharzowice, gdzie znajduje się drewniany kościół św. Wawrzyńca. Pierwsze wzmianki o tej wsi pochodzą z roku 1305 a o drewnianym kościele, to rok 1447. Barokowa ambona znajdująca się w kościele z obrazem Matki Boskiej Niepokalanej, prawdopodobnie pochodzi z 1687 roku. Nie każdy Pielgrzym potrafi zejść ze szlaku i pokonać 300-400 metrów, by chociaż zza płotu zobaczyć to drewniane dzieło.

Dochodząc do Toszka, pierwsze co nam przyszło na myśl to wspomnienie sprzed paru tygodni, gdzie wszystko się dla nas zaczęło. Już umieliśmy określić, gdzie jest Rynek z wysoko wzniesionym pomnikiem św. Jana Nepomucena, którą na tym miejscu postawiono – wg niektórych zapisów – już w roku 1725. Jak też powiada miejscowa legenda, „ …figura tego świętego obraca się a głowa Jana Napomucena zwrócona jest zawsze w stronę pożaru ”. Najpewniej dlatego, bo zarówno miasto jak i toszecki zamek wiele razy w latach 1677-1833 zniszczyły pożary. Naszym miejscem docelowym tego dnia, była Restauracja „Złota Kaczka”, którą zawsze będziemy wspominać jak najlepiej i która z naszych ust zawsze będzie „polecana”. W pokoju wielosoobowym stało 5 lub 6 łóżek. Na szczęście dla nas, byliśmy jedynymi lokatorami tego pokoju tej nocy. Na naszą prośbę otrzymaliśmy ręczniki i czajnik. Nie zdawaliśmy sobie wtedy jeszcze sprawy, że te przedmioty będą zawsze dla nas najważniejszymi „wymaganiami”. „Tylko” takie albo „aż”.

BUEN CAMINO !