[REKONESANS ORGANIZACYJNY] Gdy w ubiegłym roku planowaliśmy spędzić Święta Wielkanocne na jakubowym szlaku – marzyła nam się wtedy msza rezurekcyjna w Sanktuarium Grobu Bożego w Przeworsku – wkraczająca wielkimi krokami do Polski pandemia covid-owa spowodowała, że wielkanocne plany trzeba było anulować a wizytę w Przeworsku przełożyć na inny termin. Jak wiecie, dotarliśmy tam z dwumiesięcznym poślizgiem, dokładnie ostatniego dnia maja. W tym roku również postanowiliśmy wyjść w wielkanocny poniedziałek na jakubowe ścieżki, ale dla odmiany w ramach „rozeznania terenu” przed przejściem, które zaproponowaliśmy naszej caminowej grupie … i najpierw z pomocą Kolei Śląskich, z przesiadką w Lublińcu, dojechaliśmy do miejscowości Blachownia. Gdy wysiadaliśmy z pociągu, była dokładnie godzina 7:11.
Ustaliliśmy, że sprawdzimy dzisiaj odcinek z kościoła św. Walentego w Konopiskach przez Rększowice do miejscowości Hutki. Odcinek oznakowany muszelką, który chcieliśmy przejść, to odcinek około ośmio-kilometrowy. Jednak pierwsze 8 kilometrów to dojście do kościoła w Konopiskach, który z pewnością opiszemy bardziej w późniejszym wpisie, gdy podejmiemy się grupowej wędrówki pierwszą częścią Jasnogórskiej Drogi św. Jakuba z Częstochowy do Hutek.
Gdybyśmy nie przeszli kilka lat temu tej Drogi (w obie strony) pewnie do dzisiaj nie wiedzieli byśmy, że 4 kilometry od Konopisk znajduje się Sanktuarium Krzyża Świętego, czyli parafia Najświętszego Serca Pana Jezusa w Rększowicach.
[ w tym miejscu zapraszamy Was do poczytania historii, która pięknie jest opisana i okraszona historycznymi, również kolorowymi zdjęciami na parafialnej stronie : http://parafiarekszowice.pl/parafia/historia/]
Kilka kilometrów dalej, będąc nadal w gminie Konopiska, doszliśmy do wsi Hutki, gdzie szukaliśmy miejsca parkingowego dla kilku pojazdów. Tak to zaplanowaliśmy, że za dwa tygodnie to właśnie ta wieś będzie zakończeniem naszej pątni z Częstochowy.
Gdyby Ktoś zapytał co dalej? Byliśmy dopiero w połowie naszej dzisiejszej, świątecznej wyprawy. Mogliśmy wrócić do Blachowni tą samą drogą, była opcja spaceru przez Cztery Kopy do Herbów Starych ale jednak wybraliśmy „bramkę nr 3” czyli około 17 kilometrową wędrówkę do miejscowości Koszęcin, skąd tylko jednym pociągiem, bez przesiadek, mieliśmy możliwość wrócić do Bytomia. Jak się rzekło tak zrobiliśmy. Połowę drogi z Hutek do Boronowa szliśmy lasem, pięknym i zapewne starym, z przepiękną zielenią budzącej się do życia roślinności, z biegającymi sarnami, groźnie wyglądającym dzikiem i stukającym doktorem – dzięciołem czerwonym. W samej miejscowości Boronów widzieliśmy drewniany kościół Najświętszej Maryi Panny Królowej Różańca Świętego, którego konsekrację datuje się na XVII wiek.

Historia Boronowa sięga początków XIII w. Nie jest jednak znana data wybudowania pierwszego kościoła. Według tradycji, pierwszy kościółek wybudowali w 1221 lub 1291 r. ówcześni właściciele wsi – Boronowscy. Taką hipotezę zdaje się potwierdzać wyryta na belce ołtarza głównego data: A.D. 1291. Niestety, w sto lat po wybudowaniu kościółek spłonął, prawdopodobnie od uderzenia pioruna. Nie jest również znana dokładna data powstania obecnego kościoła. Jako datę ukończenia jego budowy przyjmuje się rok 1611.Pierwsza wzmianka historyczna o parafii Boronów znajduje się w protokole powizytacyjnym Biskupa Krakowskiego z 1665 r. Dekretem z dnia 20 lutego 1716 r. kuria biskupia we Wrocławiu utworzyła nowy dekanat lubliniecki, w którym Boronów jest wymieniony po raz pierwszy jako samodzielna placówka duszpasterska, należąca do parafii Sadów. Parafię Boronów erygowano dopiero 18 stycznia 1868 r. na mocy dekretu biskupa wrocławskiego Heinricha Förstera.
Wychodząc z Boronowa mieliśmy do przejścia jeszcze około półtorej godziny. Wiedzieliśmy o której mamy pociąg powrotny do Bytomia, więc to my panowaliśmy dzisiaj nad czasem a nie on nad nami. Tak wybraliśmy więc drogę aby przed dojściem na dworzec kolejowy zobaczyć jeszcze jeden, drewniany skarb tej ziemi. Podeszliśmy do kościoła św. Trójcy w Koszęcinie. Niespodziewanie czekała na nas nagroda za trud dzisiejszego wędrowania : kościół był otwarty i mogliśmy wejść do środka i obejrzeć to architektoniczne, śląskie dzieło.
Miejsce budowy dawnego kościoła zostało – jak przekazują stare zapisy kronikarskie – objawione córce miejscowego młynarza Wiktorii. Ksiądz Jeziorski, proboszcz Sadowa tak opisuje w 1721 roku historię kościoła na podstawie starych kronik : (…) Dla ludzi tam mieszkających jest to miejsce cudownego objawienia. Białogłowa Wiktoria modląc się tam, oglądała koło dębu, gdzie dziś jest ołtarz główny, troje dzieci, które objawiały się wiele razy. W czasie Wielkanocnym lud tam zgromadzony słyszał bicie dzwonów i widział z dala nadchodzące procesje z chorągwiami i śpiewami…. Wiązane jest to z legendarną księżniczką Przesławą – panującą wraz z ojcem księciem Gosławem na Koszęcinie w czasach pogańskich. Według tej legendy Przesława miała zostać ochrzczona przez misjonarzy z Czech w początkach wprowadzania chrześcijaństwa na ziemię śląską.
Inna opowieść ludowa mówi, że w pobliżu miejsca na którym wybudowano kościół Świętej Trójcy odkryto wcześniej źródło z uzdrowicielską wodą. Juliusz Ligoń wspomina o tym w jednej ze strof swego wiersza : „W kapliczce jest studzienka, w niej wodziczka święta, uzdrawiająca ludzi, także i bydlęta.”

Ksiądz Jeziorski – proboszcz z Sadowa spisał w języku niemieckim „Historię od początku urządzenia pierwszego kościoła Najświętszej Trójcy stojącej na koszencińskich dobrach”. Pierwotny kościółek zbudowany prawdopodobnie w 1568 roku – w miejscu wcześniejszego – uległ zniszczeniu w 1720 roku przez szalejącą nad Koszęcinem burzę. Wszystkie późniejsze informacje zawarte w protokołach kanonicznych i innych archiwaliach dotyczą już współczesnego kościoła. Jednak bardzo często wspominane są przez kronikarzy i odnotowane w zapisach protokołów kanonicznych, bogate tradycje związane z kultem Trójcy Świętej w Koszęcinie.
ps. Dołączamy przepiękny obraz świętej Filomeny…
Takie miejsca jak kościół w Koszęcinie, tak jak i kościół bliski naszym sercom pielgrzymim – w Małujowicach, trzeba samemu „dotknąć”. Trzeba do środka wejść, najpierw zamknąć oczy i poczuć ten dawny klimat a dopiero później otworzyć oczy szeroko i chłonąć wzrokiem to, co stoi od kilkuset lat i zaprasza swoją przeogromną i wspaniałą historią.
CHRYSTUS ZMARTWYCHWSTAŁ ! ALLELUJA ! BUEN CAMINO !
