2021.05.09__LUBSZA-HUTKI-LUBSZA__21 km

Temat ten „rodził się” podczas jazdy samochodem – 18 kwietnia – do miejscowości Hutki, na miejsce spotkania przed etapem, który rozpoczęliśmy w Częstochowie. W czteroosobowym gronie rozmawialiśmy o tym co nas czeka w maju i o tym jak pogodzić długie odcinki z faktem, że kilka osób nie jest na to fizycznie i kondycyjnie przygotowana. Wstępna wersja zapowiadała wyjście pod koniec maja z Hutek, przez Lubszę i Woźniki, do miejscowości Bibiela. Miejscowości, która dla nas tej wiosny, stała się pozycją wyjściową tegorocznej przygody z Jasnogórską Drogą św. Jakuba. Plan w tej opcji zakładał dokładnie, że większa liczba pielgrzymów rozpocznie ją w Hutkach a trzy-cztery osoby, które będą uważały, że trzydzieści kilometrów to dla nich za dużo, zaczną ostatni etap 2 godziny później i dołączą do nas dokładnie przy kościele św. Jakuba w Lubszy.

Plan – planem, ale wszelkie pomysły są po to, aby je przedyskutować i jeśli się okaże, że są trafione „w punkt”, należy je wdrożyć i wpisać w kalendarz, zrealizować dla dobra i satysfakcji całej Grupy. Podczas rozmów na szlaku z Częstochowy, okazało się, że dziesięcioro wędrowców „połknęło” pomysł wspólnego pokonania drogi z Lubszy do Hutek i z powrotem.  Radość wielka, bo i spotkanie z muszelkowymi przyjaciółmi i realizacja etapu Hutki – Lubsza dla tych, których ten fragment, pod koniec maja by ominął. Żeby nie przemieszczać się samochodami w kilka miejsc, pomysł dwukierunkowej wędrówki musiał być przysłowiowym strzałem „w dziesiątkę”. Zaiskrzyło…

Pierwszy raz kontakt z tą lubszecką świątynią mieliśmy we wrześniu w 2017 roku, kiedy postanowiliśmy spędzić tygodniowy urlop ze świętym Jakubem i wędrowaliśmy tym szlakiem troszkę inną linią, ze względu na budowę autostrady A1, która sprawiła, że były miejsca nie do przejścia [kościół naszego Patrona jest w zakładce KOŚCIOŁY JAKUBOWE pod nr 4].

(Podejście do organizacji wspólnego pielgrzymowania zrobiliśmy w Święto Narodowe 2 maja 2021 roku, ale niestety pogoda sprawiła, że przed godziną siódmą rano, po wspólnych decyzjach na czacie, Wszyscy mogli wrócić do łóżek i jeszcze trochę poleniuchować. Zdrowie wygrało z ulewnymi deszczami zapowiadanymi na ten dzień.)

Zaiskrzyło również i w środku tygodnia, gdy na pytanie : Komu pasuje niedziela i Kto ma ochotę spotkać się na szlaku jakubowym, dziewięć osób plus nad dwoje było zdecydowanie na TAK. Taka Grupa to SKARB – iskrzy między nami pielgrzymami, aż miło. W sobotni wieczór Grażynka z Chorzowa uraczyła nas zdjęciem serniczka wprost z piekarnika to już wiedzieliśmy, że niedziela musi być udana. Jeśli do tego dodamy, że i Matka Natura przygotowała nam pełno słońca – to po prostu brakuje słowa, którym ten stan mógłby zostać opisany.

Po godzinie dziewiątej, zgodnie z planem wyszliśmy z Lubszy w kierunku Hutek, tzw. szlakiem Maryjnym. Szliśmy polami do sołectwa Babienica. Po minięciu Babienicy weszliśmy do lasu, gdzie doszliśmy do kolejnego sołectwa – Drogobycza. Dzisiejszy odcinek zdecydowanie „sponsorował” las. Gdybyśmy mogli, pewnie byśmy z niego nie wychodzili. Momentami woda mąciła w nas pozorny, pielgrzymi spokój, każąc się omijać i wędrować innymi, leśnymi ostępami i rowami.

Trzy kilometry przed Hutkami, po prawej stronie drogi zauważyliśmy leżący, potężny pień, który był dla nas atrakcyjną ławką. Cała grupa miała miejsca siedzące i mogła się pożywić, jednocześnie wchłaniając leśną atmosferę. Posileni poszliśmy do miejscowości Hutki, gdzie zakończyliśmy nasz poprzedni etap. Tak więc połowę dzisiejszego etapu mieliśmy za sobą. W tym miejscu dołączył do nas kolega Romek z Woźnik. W drewnianej altance usiedliśmy, rozmawialiśmy i śmialiśmy się od ucha do ucha. Takich chwil nam trzeba. Kwadrans po południu postanowiliśmy rozpocząć powrotną przeprawę przez lasy, sołectwa i pola, które już zdążyliśmy dzisiaj poznać. To nic że dwie godziny wcześniej zatrzymaliśmy się przy leżącym pniu – w tę stronę również trzeba było tam spocząć i podelektować się, zarówno ciasteczkami od Irenki z Pyskowic jak i słońcem, które coraz mocniej przygrzewało na niebie. Prawie RAJ… Do końca naszej dzisiejszej pielgrzymki trwał dylemat czy był to pień czy jednak konar. Komu, co, jak i gdzie zaiskrzyło – nie będziemy na blogu zdradzać.

Przed godziną piętnastą dotarliśmy do Lubszy, do kościoła św. Jakuba.

Na tą godzinę byliśmy umówieni w lubszeckiej szkole, gdzie przyjęły nas Panie ze Stowarzyszenia Miłośników Ziemi Lubszeckiej z Panią Dyrektor – Ewą, na czele.

Stowarzyszenie powstało przy okazji 700-lecia Lubszy, obchodzonego w 2014 roku. Wśród swoich celów statutowych podają : „Zamierzamy wykorzystywać  dostępne dla stowarzyszeń możliwości, aby przyczynić się do rozwoju Lubszy. Chcemy wychodzić naprzeciw potrzebom określonych grup mieszkańców, szczególnie w dziedzinie edukacji, kultury, sztuki, zdrowia, rekreacji i turystyki, działać na rzecz upowszechniania lokalnej historii, tradycji, kształtowania społeczeństwa obywatelskiego i promocji naszej małej Ojczyzny”  [www.lubsza.org]. Również Droga Jasnogórska biegnąca przez Lubszę jest w szerokim kręgu zainteresowań tegoż Stowarzyszenia i osób, które tworzą to Stowarzyszenie. Nas obdarowali swoimi słodkimi skarbami, czyli LUBSZELKAMI.

Przy kawie i kilku rodzajach ciast, ciastek i słodyczy, miło płynęła rozmowa o Lubszy, o pielgrzymowaniu i o tym, jak wspólnie zaopiekować się jakubowym szlakiem a także jak zmotywować i zachęcić lubszan, do poznania jakubowej Drogi a co za tym idzie i Ich pięknych okolic – które chcielibyśmy Im pokazać.

Piękna niedziela nie może trwać wiecznie, więc rozjechaliśmy się do swoich miejscowości, naładowani pozytywnymi wibracjami z pielgrzymowania i ze spotkania zarówno grupowego jak i z przesympatycznymi mieszkańcami Lubszy. Może za trzy tygodnie będzie większa grupa wędrowców pielgrzymów? Zobaczymy.

Bądźmy zdrowi i BUEN CAMINO !

Dodaj komentarz