Jak tak dalej pójdzie i jak nadal będziemy robić rekonesanse dzień przed kolejnym etapem jakubowym, to Raciborską Drogę przejdziemy w obu kierunkach. Taka też jest cena i konsekwencja braku własnej mobilności. Z dostępnych środków komunikacji, póki co, pozostaje przewoźnik kolejowy. Wszelkie PKS-y (chyba już dawno wyginęły), busy i międzygminne środki transportu w weekendy z reguły nie kursują i do takiej miejscowości jak – dzisiejszy cel wędrówki, Przewóz – można dostać się tylko na własnych nogach. Tak jak przy II etapie tak i teraz, w przeddzień przejścia poszliśmy pod prąd – na miejsce niedzielnego wyjścia.
A że lubimy niespodzianki – postanowiliśmy przejść najpierw z miejscowości Nędza do wsi Łubowice. Warto więc nadmienić, że rozpoczęliśmy swoją wędrówkę na Śląsko-morawskiej Drodze św. Jakuba, na naszym odcinku w miejscowości Nędzy. Ponad kilometr drogi od kościoła Matki Bożej Różańcowej odbiliśmy w prawo. Drogą Wojewódzką 421 doszliśmy do miejscowości Ciechowice, gdzie mieliśmy niecodzienną okazję przypłynięcia Odry, promem.
„Rzeka Odra, ustępująca w Polsce długością tylko Wiśle, wpada w granice naszego kraju i zarazem województwa śląskiego w okolicach przejścia granicznego z Republiką Czeską, w Chałupkach. Dalej, zasilona wodami Olzy płynie – meandrując – na północ, by po kilkudziesięciu kilometrach przekroczyć granicę z województwem opolskim. Na tym krótkim odcinku brzegi rzeki spinają jedynie cztery mosty oraz rodzynek – przeprawa promowa. Łączy ona dwie, niewielkie miejscowości: położone na prawym brzegu Ciechowice, należące do gminy Nędza i lewobrzeżne Grzegorzowice, znajdujące się w granicach gminy Rudnik. Przeprawa ma duże znaczenie, ponieważ leży na trasie drogi wojewódzkiej nr 421. Prom w tym miejscu jest rozwiązaniem z czasów PRL, rozwiązaniem, które obecnie może być traktowane jako atrakcja turystyczna, ale dla mieszkańców czasami bardzo kłopotliwa. Przeprawa umożliwia przedostanie się na drugi brzeg, w dniach od poniedziałku do piątku i wyłącznie w godzinach rannych i popołudniowych. Kursy są wstrzymywane przy za wysokim lub za niskim stanie wody, a także zimą, kiedy Odra zamarznie. Co ciekawe, w miejscu przeprawy promowej przed laty służył już mieszkańcom wąski most – jedyny pomiędzy Raciborzem a Bierawą. Zbudowano go w czasach pruskich – w latach 70. XIX stulecia. Został wysadzony przez niemieckich saperów wiosną 1945 roku, aby spowolnić marsz wojsk sowieckich.” [krainagornejodry.travel]
Do Łubowic doszliśmy po trzech kilometrach i zanim doszliśmy do kościoła, weszliśmy na leżący po lewej ręce, ogrodzony Stary Cmentarz Parafialny – miejsce pamięci miejscowego poety i miejsce spoczynku Jego rodziny. Miejsce to zrobiło na nas bardzo duże wrażenie i już fakt zwiedzenia tego miejsca był dla nas potwierdzeniem, że warto było tutaj przyjść. To nic, że będziemy tu jeszcze w niedzielę. Warto było.
Miejscowym, niemieckim poetą, który urodził się w roku 1788 dokładnie w Łubowicach (w Królestwie Pruskim) był Joseph von Eichendorff, poeta epoki romantyzmu, prawnik, uczestnik wojen napoleońskich przeciw Francji i urzędnik państwa pruskiego. Fragmenty Jego twórczości, zwłaszcza wierszy, można znaleźć prawie na każdym skrzyżowaniu czy wzdłuż wielu usianych w tej wsi uliczek i ścieżynek.
Pamiętaliśmy też o zaglądnięciu do sklepu spożywczego nieopodal kościoła, gdzie czekała na nas „przesyłka” z folderami szlakowymi Raciborskiej Drogi świętego Jakuba oraz stemplami z tej miejscowości, w które na pewno w niedzielę nie udało by się nam zaopatrzyć. Oczywiście, że będą one ozdabiały nasze pielgrzymowe paszporty. Dziękujemy Joasi i Basi – czyli opiekunkom tej Drogi, za to, że o nas zawsze pamiętają i starają się nas przygotować na każdy kolejny etap.
Jako, że niedawno zapoznaliśmy się z nowym, świeżutkim przewodnikiem po Raciborskiej Drodze, zdawaliśmy sobie sprawę, że wygraliśmy los na loterii. O ile można w ogóle myśleć o jakiejś jakubowej loterii. W drodze z Łubowic do Przewozu, minęliśmy jeszcze Sławikowo, miejscowość w której znajdują się : kościół św. Jerzego i ruiny pałacu. W owym przewodniku czytamy …
„Ruiny pałacu w Sławikowie /poza szlakiem/. Zespół pałacowo-parkowy w Sławikowie wzniesiony w stylu eklektycznym. W latach 1795–1831 należał do rodziny Eichendorffów. W latach 1856–1865 został przebudowany przez Ernesta von Eikstedta w duchu XIX-w. Częściowo został zniszczony w czasie walk pod koniec II wojny światowej. Na ścianach widać dziury po kulach. W czasach PRL wyposażenie pałacu zostało rozkradzione, a sam pałac popadł w ruinę. W otoczeniu rezydencji przetrwały również resztki folwarku. Z budynków gospodarczych w najlepszym stanie znajduje się spichlerz z przełomu XVIII i XIX w. W parku znajduje się mauzoleum z XIX w., będące niegdyś grobowcem rodziny von Eikstedt.” [Przewodnik RDśJ 2021 rok]
Do Przewozu dotarliśmy po godzinie szesnastej, zwiedzając jeszcze niejedną „dziurę”, której jutro na pewno nie obejrzymy. Miejscem naszego odpoczynku i zarazem nocnego wypoczynku, było dobrze już nam znane Gospodarstwo Agroturystyczne Pani Krystyny i Pana Henryka Henzel „Rancho w Dolinie Odry” przy ulicy Krótkiej 3. Rancho słynie przede wszystkim z hodowli koni amerykańskich. Zapraszają Oni na regionalne posiłki i noclegi zarówno tych co wędrują i pielgrzymują ale także a może zwłaszcza, osoby lubiące konie i chcące skorzystać z przejazdów bryczkami lub innymi formami hippiki. To miejsce ma w sobie urok a właścicielka, Pani Krystyna i Jej Rodzina z pewnością każdego otoczą swoją opieką. Dali nam to odczuć od samego przyjścia, gdy zapracowani po łokcie na swoim gospodarstwie przyjęli pod swój dach pielgrzymów i zadbali o ważne rzeczy jak woda i poczęstunek. Oprócz odpoczynku tego nam właśnie było trzeba. Odpoczęliśmy i zasnęliśmy szczęśliwi, że kolejny dzień na jakubowym szlaku minął nam tak ciekawie i wspaniale.
***
Niedzielę rozpoczęliśmy kawą, śniadaniem w towarzystwie Gospodyni i mszą święta w kościele św. Judy Tadeusza. Uwielbiamy niedziele bo wtedy można znaleźć się w środku kościołów i poczuć ich klimat. Piękne drewniane kościoły – jak już wielokrotnie się przekonaliśmy, mają swoją duszę którą trudno opisać. To trzeba sprawdzić samemu. Dodatkową radość sprawiła nam Karina – znacie Ją z wcześniejszych wpisów, przyjaciółka jakubowa z Bytomia, która dołączyła do naszego niedzielnego wędrowania. Tak więc we troje i ze wsparciem naszego Patrona udaliśmy się w III etap naszego projektu LATO czyli do Raciborza.
Zanim doszliśmy do Łubowic, wyposażeni w wiedzę z dnia wczorajszego, opowiadaliśmy koleżance o tym, co my widzieliśmy i gdzie byliśmy a co dane było Jej widzieć tylko z odległości nadodrzańskich wałów. Przez miejscowość Lasaki dotarliśmy do wspomnianego już wczoraj, Starego Parku i miejsca pochówku Eichendorffów.
Przerwę śniadaniową zrobiliśmy dokładnie w południe, w zacienionym miejscu przy kościele, gdzie od księdza otrzymaliśmy pieczątkę do paszportu … z Eichendorffem, bo jak wspomniał kapłan „pieczątki jakubowej” jeszcze się nie dorobił, ale ma to w planie zrobić, gdyż nalegają na to bardzo, wspomniane już opiekunki i twórczynie przewodnika po Raciborskiej Drodze św. Jakuba [w tym miejscu serdecznie Je pozdrawiamy !].
O łukowickim kościele napisane jest :
„Kościół pw. Narodzenia NMP w ŁubowicachKościół został zbudowany w stylu neogotyckim w latach 1906–1907. Wnętrze zdobią dwa późnobarokowe obrazy z XVIII w. (jeszcze ze starego drewnianego kościoła). Jeden obraz przedstawia Chrystusa w Ogrójcu, drugi św. Józefa z Dzieciątkiem. Kościół zbudowano w odległości ok. 150 m od poprzedniego, drewnianego kościoła z 1679 r. (pierwsze wzmianki o kościele pochodzą z roku 1376). Kościół drewniany został rozebrany. Jego makieta znajduje się w Izbie Pamięci Poety J. von Eichendorffa w Łubowicach. Tam też znajduje się mszał z 1681 r. Drewniany i pokryty gontem kościół znajdował się niegdyś na terenie starego parafialnego cmentarza. Cmentarzyk ten istnieje do dziś, niedaleko zamku. Spoczywają tu rodzice i rodzeństwo J. von Eichendorffa.” [Przewodnik RDśJ 2021 rok]
Po chwili, za ogrodzeniem kościoła minęliśmy Muzeum J.von Eichendorffa i ruiny zamku, miejsca urodzenia tegoż poety. Alejką Zajęczą (lekko błądząc) wyszliśmy z pięknego parku na drogę asfaltową, która skierowała nas w stronę Raciborza. Po drodze były jeszcze łąki, pola, zagajniki, Odra i wały nad Odrą oraz DW 935 czyli raciborska obwodnica w budowie. Tak doszliśmy w pobliże kościoła św. Mikołaja, gdzie zaplanujemy prawdopodobnie start do IV etapu w pierwszym dniu sierpnia. Ale nad tą koncepcją jeszcze chwilę pomyślimy.
Rzeka Odra doprowadziła nad do raciborskiego Centrum, czyli prawie do Rynku, gdzie stoi odwiedzany już przez nasz wielokrotnie kościół świętego Jakuba. Po wykonaniu kilkanaście minut wcześniej telefonu, uzyskaliśmy zgodę na wejście do jego wnętrza od strony zakrystii. Ksiądz który na nas czekał z uśmiechem (w maseczce na twarzy ale na pewno z radością w sercu) odmówił z nami modlitwę, dał błogosławieństwo, oprowadził po kościele i zasilił naszą historyczną wiedzę o wiele ważnych i ciekawych punktów, związanych zarówno z tą świątynią jak i samym miastem Raciborzem. W podzięce wpisaliśmy się do pamiątkowej księgi pielgrzyma i wróciliśmy na raciborski Rynek, by rozkoszować się przepysznymi a co najważniejsze dobrze zmrożonymi lodami, nad którymi zachwycaliśmy się aż do samego dworca PKP.
Przez Kędzierzyn Koźle i Gliwice wróciliśmy do Bytomia, gdzie dostaliśmy jeszcze jeden prezent, pyszną owocową galaretkę zrobioną przez współmałżonka naszej współ-wędrowniczki Kariny. To była kolejna rozkosz dla podniebienia.
Na pewno zmęczeni.
Na pewno z bolącymi nogami.
Na pewno szczęśliwi, życzymy Wszystkim BUEN CAMINO !