OSIEMNAŚCIE etapów pielgrzymkowych za nami, w autorskim projekcie zaplanowanym w Roku Compostelańskim 2022, który nazwaliśmy << CZTERY PORY ROKU, CZTERY DROGI ŚWIĘTEGO JAKUBA >>. I ten dzisiejszy wpis powinien zawierać opis i przeżycia z etapu numer dziewiętnaście. Ale tak nie będzie.
Wędrując przez cały rok poznajemy się non stop na nowo i wciąż coś odkrywamy i właśnie przy okazji październikowego nocowania w Lublińcu wspólnie, grupowo potwierdziliśmy, że „nocne pielgrzymów rozmowy” są ekstra i należy je częściej wprowadzać w nasze wędrówkowe życie. Sprawdziliśmy to niedawno w okolicach Szczyrku i było nam mało…
Skoro jest jeszcze tylko jeden odcinek do przejścia, to trzeba było go właśnie wykorzystać i ponowić temat przejścia z noclegiem. Nie bez powodu współorganizator z Toszka, nazwał czekającą nas wieczorną nasiadówkę „jakubową integracją”. A dzięki tej „integracji” przejdziemy weekendowo dwa odcinki i zakończymy nasz projekt okrągłą liczbą – DWUDZIESTU etapów.
Jako, że w Jemielnicy byliśmy ponad trzy lata temu, warto w tym miejscu trochę przypomnieć cóż to za miejscowość. Nazwa ta pochodzi od staropolskiego słowa jemiel oznaczającego jemiołę. Z niemieckiego zwana była Himmelwitz ale na samym początku, czyli w okolicach XV wieku, miejscowość ta jest również wymieniana w zlatynizowanej, staropolskiej formie Gymilnicz. Historycznie w XIII wieku powstał klasztor cysterski, choć prawie wiek wcześniej już byli w niej Cystersi, którzy założyli opactwo przy kościele… świętego Jakuba (obecnie jest to kościół cmentarny Wszystkich Świętych).
I to właśnie tu, w Jemielnicy, rozpoczyna się nasz listopadowy weekend na Częstochowskiej Drodze św. Jakuba.
Mieliśmy zaszczyt i przyjemność zwiedzić bazylikę Wniebowzięcia NMP z Panem Piotrem, miejskim nauczycielem historii i przewodnikiem-pasjonatem. Słuchać można by było godzinami – bo historie obejrzane i zarazem wysłuchane, zawsze kończą się niedosytem. Ale przecież Droga wzywa…
* * *
W czasie, gdy nasza grupa szykuje się do wyjścia na szlak jakubowy – w Katowicach, w Katedrze Chrystusa Króla trwa uroczystość beatyfikacji ks. Jana Franciszka Machy :
„Sługa Boży ks. Jan Macha urodził się 18 stycznia 1914 r. w tradycyjnej śląskiej rodzinie Pawła Machy i Anny z domu Cofałka w Chorzowie Starym. Miał dwie siostry i brata. W rodzinie nazywano go zdrobniale „Hanikiem”. Udzielał się w harcerstwie i sporcie. Działał również w Katolickim Stowarzyszeniu Młodzieży. W 1934 r. wstąpił do Śląskiego Seminarium Duchownego w Krakowie. 25 czerwca 1939 r. otrzymał święcenia kapłańskie z rąk biskupa Stanisława Adamskiego w kościele Świętych Apostołów Piotra i Pawła w Katowicach.”
„Po dwumiesięcznym zastępstwie w rodzinnej parafii objął 10 września stanowisko wikarego przy kościele parafialnym św. Józefa w Rudzie Śl. Tam nawiązał łączność z tajną organizacją i rozwinął ożywioną działalność charytatywną wśród rodzin polskich, dotkniętych skutkami i okupacji. 5 września 1941 r. ks. Jan Macha został aresztowany przez gestapo na dworcu w Katowicach. Znaleziono przy nim listę osób, którym on i jego współpracownicy pomagali oraz inne dokumenty wskazujące, że zbierali pieniądze i przekazywali je potrzebującym. Lista była jednym z głównych dowodów w późniejszym śledztwie i procesie całej grupy.”
„17 lipca 1942 r. odbyła się przed sądem doraźnym w Katowicach krótka rozprawa, na której ks. Macha i współpracujący z nim kleryk Guertler skazani zostali na śmierć przez ścięcie. Wyrok wykonano 3 grudnia 1942 r. w katowickim więzieniu. Ciała ks. Machy nigdy nie wydano rodzinie, najprawdopodobniej zostało spalone w obozie koncentracyjnym Auschwitz. W liście napisanym kilka godzin przed egzekucją ks. Macha prosił rodzinę, aby urządziła mu na cmentarzu „cichy zakątek, żeby od czasu do czasu ktoś o mnie wspomniał i zmówił za mnie «Ojcze nasz»”. Jego prośba została spełniona po latach, kiedy z inicjatywy kolegów rocznikowych w październiku 1951 r. powstał symboliczny grób ks. Jana na starym cmentarzu parafii św. Marii Magdaleny w Chorzowie Starym.”
Jeśli jesteście zainteresowani błogosławionym – odsyłamy bezpośrednio na stronę : www.janmacha.gosc.pl. A my, w imieniu Wszystkich pielgrzymów jakubowych znajdziemy na pewno okazję i czas by odnaleźć ten cmentarz i zapalić znicz na Jego „symbolicznym” grobie w Chorzowie.
* * *
Pogoda nam tym razem nie sprzyjała, gdyż co jakiś czas siąpił na nas listopadowy deszczyk, ale skoro wyszliśmy, to przecież nie miało to już najmniejszego znaczenia. Przez prawie dwa kilometry wędrowaliśmy przez las, w którym to postanowiliśmy zrobić przerwę i delektowaliśmy się… leśnymi jeżykami. Leśne jeżyki przyjechały z Chorzowa wraz z Beatką.
Po wyjściu z lasu minęliśmy cmentarz pod lasem i asfaltową drogą dotarliśmy do miejscowości Dziewkowice, gdzie na rozstaju dróg stoi kościół pw. św. Joachima i św. Anny wraz z figurą Tych świętych. Pochodzenie nazwy tej miejscowości do dzisiaj nie jest w pełni wyjaśnione. Według legendy przekazywanej sobie przez mieszkańców „ w XVIII wieku a nawet później, jakiś hrabia sprowadził do pracy w folwarku dziewczęta z Galicji”. W rzeczywistości osada ta jest o wiele starsza i datowana jest na rok ok. 1361, gdy to „Mikołaj wraz z małżonką kupili wieś Dziewkowice od księcia Alberta ze Strzelec”
Następnie skierowaliśmy się w kierunku Strzelec Opolskich, gdzie zeszliśmy lekko ze szlaku i postanowiliśmy (za rekomendacją Bernarda z Toszka) nawiedzić i zwiedzić kościół św. Wawrzyńca. Nie przewidywaliśmy, że o godzinie czternastej będzie trwała msza święta. No cóż, skoro już zajrzeliśmy, to po cichu, prawie że pod organami postanowiliśmy chwilę się pomodlić. Kościół obejrzeliśmy z daleka ale zdawaliśmy sobie wszyscy sprawę, że nie powinno się przeszkadzać w liturgii. Tak więc po kilku chwilach wędrowaliśmy dalej – mijając strzelecki ratusz. doszliśmy do „figurki” buta.
O bucie Gabora, można posłuchać na miejscu, korzystając z aplikacji, ale najważniejsze informacje o nim to : „To tutaj, w Rynku, w kamienicy numer 27, w latach 1919-1945 znajdował się sklep Piusa Gabora, pierwszego z rodu słynnych szewców. Dziś, tuż przed tą kamienicą, na niewielkim skwerku, wokół którego ustawiono ławeczki. Stoi upamiętniający przesławną rodzinę but z mosiądzu, zaprojektowany i wykonany przez studentów Instytutu Sztuki Uniwersytetu Opolskiego. Jego wysoki obcas gęsto oplatają korzenie na pamiątkę faktu, że ród Gaborów wywodzi się właśnie ze Strzelec Opolskich” [www.poznajhistorie.pl]
Ostatni etap sobotniego wędrowania to przejście przez piękny Park Renarda, który sięga początków XIX wieku. Tu wśród drzew, na trzech ławeczkach postanowiliśmy usiąść, posilić się i rozkoszować się pięknem tego miejsca. To miejsce niegdyś zwane „Górą Świątyni” usypane zostało z ziemi wybranej do budowy parkowych stawów. Prawie dwukilometrowy odcinek dodatkowo ozdabiało zachodzące słońce. Doszliśmy do wieży Ischl, wzniesionej w roku 1840. Neogotycka, czterokondygnacyjna wieża została wybudowana na wzór wieży Kolowrat w austriackim mieście Ischl. Na szczycie znajdował się taras widokowy z balustradą oraz wieżyczką, skąd roztaczał się widok na Strzelce Opolskie i Górę świętej Anny. I właśnie wzgórze Sankt Annaberg w aurze złotego, zachodzącego słońca towarzyszył nam do samego celu dzisiejszej wędrówki, czyli do Księżęgo Lasu, gdzie znajduje się m.in. zabytkowa gorzelnia. W jakim celu pojedziemy do gorzelni w niedzielny poranek – dowiecie się z pewnością w jutrzejszym wpisie.
Możemy do-opowiedzieć Wam na ucho, że po-pielgrzymkowa „integracja jakubowa” miała miejsce w Toszku, najpierw przy ognisku a później na dziedzińcu pięknie oświetlonego nocą, toszeckiego zamku. Reszta, pozostanie naszą i naszych przyjaciół – przesłodką tajemnicą.
Dziękujemy za ten przepiękny wieczór.
BUEN CAMINO !
***
[postscriptum]
23 stycznia 2022 roku, kilka dni po 108 rocznicy urodzin błogosławionego ks.Jana Machy odnaleźliśmy chorzowski cmentarz, na którym usytuowany jest symboliczny GRÓB…