
[PIĘKNA DATA 21.11.21 … PRZYPADEK ?]
Od sobotniej, toszkowej uczty, niezmiennie towarzyszyło nam słowo WARSTWY. Uchylimy mały rąbek tajemnicy, dzieląc się z Wami wrażeniami z dania, które było GWIAZDĄ sobotniego wieczoru.
Otóż, ta gwiazda, to PIECZONKA. Najlepsza jest, gdy przyrządza się ją w ognisku w żeliwnym kociołku – jest to tradycyjna potrawa małopolska (Jura Krakowsko-Częstochowska) i bardzo popularna na Śląsku, oczywiście ze składnikami, które sami możemy sobie odpowiednio dobrać.
I właśnie układanie składników warstwami w żeliwnym garnku było przedsmakiem tego wyjątkowego posiłku.
Od dołu zaczynając : skórka słoninki, potem naprzemiennie warstwy z – pokrojonych w piórka lub plastry – buraków, cebuli, kiełbasy, marchewki i ziemniaków, z dodatkiem smalcu i pod lekko zieloną pierzynką z liści kapusty. Nie było by to takie wyborne, gdyby nie garść przypraw oraz przemiła atmosfera przy krojeniu składników i sporo rąk, zatrudnionych (z własnej nieprzymuszonej woli) przy tym przedsięwzięciu. Smaku Wam nie przekażemy, ale zachwytów było co niemiara.
Niedziela miała dla nas właśnie skojarzenie z tymi warstwami, więc taką też „pieczonkę” postanowiliśmy dla Was upiec. Bez ogniska, bez garnków ale z tą samą, niezastąpioną, przyjacielsko-caminową atmosferą. I ze świętym naszym patronem, Jakubem – oczywiście.
[WARSTWA DUCHOWA] I tu od razu niespodzianka, bo wyjaśni się nasz niedzielny pobyt w gorzelni. Zapytacie : „duchowość i gorzelnia” w jednym? Oczywiście.
Po wspólnym zjedzeniu śniadania udaliśmy się do miejsca, gdzie wczoraj zakończyliśmy pielgrzymowanie, czyli do osady Księży Las.
Zabytkowa gorzelnia, która się tam znajduje, wzniesiona została ok. 1910 roku z wapienia z dodatkiem cegły „zwieńczona dwoma wieżami z krenelażami i z ozdobnym ryzalitem pośrodku elewacji”. W nieczynnej już gorzelni znajduje się kaplica, gdzie w każdą niedzielę okoliczni mieszkańcy mogą uczestniczyć w nabożeństwie mszy świętej. I właśnie w tej okoliczności skorzystaliśmy. Z reguły do połowy wypełniona wiernymi kapliczka, została tym razem wypełniona prawie w całości, bo skoro doszło 13 pielgrzymów, to tak jakby doszedł mały tłum. Ksiądz ze Strzelec Opolskich (z kościoła św. Wawrzyńca, którego nie udało nam się dokładniej w sobotę zwiedzić) oraz miejscowi, byli bardzo miło i pozytywnie do nas nastawieni a żegnając się, każdy bez wyjątku nas pozdrawiał i życzył dobrej niedzieli.
[WARSTWA PRZYRODNICZA] Gdyby Ktoś przed wyjściem zapytał jaka jest droga z Księżego Lasu na Górę św. Anny, bez wahania powiedzielibyśmy : przyjemna, bo jej początek biegnie przez las (po przejściu przez mało ruchliwą o tej porze drogi 426, łączącej Strzelce Opolskie z autostradą A4, lub odwrotnie). I to byłaby prawda, gdyby nie okoliczności. Od razu dało się zauważyć dwa elementy : bardzo gruba warstwa liści leżących na drodze i w dodatku mokrych, od padającego dzień wcześniej deszczu i porannej rosy. Gdybyśmy mogli iść boso, to musielibyśmy uważać na kamienie i wystające korzenie a tak, podnosiliśmy troszkę wyżej nogi, aby nie grzęznąć w tym mokrym liściowi. Szło się troszkę trudniej, ale zapachy leśne to w części rekompensowały.
[WARSTWA PIERNIKOWA] Gdy dotarliśmy do wsi Dolna, w gminie Leśnica zobaczyliśmy kościół świętych apostołów Piotra i Pawła, otoczony murem z cegieł. Gdy w 2018 roku wędrowaliśmy Częstochowską Drogą św. Jakuba, kościół był zamknięty i nie udało nam się zajrzeć do jego wnętrza. Dzisiaj było to również niemożliwe, gdyż od kilkunastu minut trwała niedzielna msza święta, a że w kościele było bardzo dużo wiernych, postanowiliśmy nie przeszkadzać i nie weszliśmy do środka. Czyżbyśmy musieli się tam wybrać po raz trzeci? Tego na razie nie wiemy. Gdy doszliśmy do skrzyżowania, zobaczyliśmy obok kapliczki św.Nepomucena przystanek komunikacji autobusowej i tam postanowiliśmy chwilę odpocząć. Odpoczynek ten okraszony był przekąską w postaci ciastek i pierników przywiezionych przez przyjaciół mikołowskich, którzy dzisiaj rano dołączyli do naszego, weekendowego pielgrzymowania.
[WARSTWA KANAPKOWA] Od wsi Dolna do wsi Poręba wędruje się około godziny, podziwiając dookoła pola i łąki oraz widząc co-raz to bliżej, uprawnione wzgórze Annabergu. Latem na pewno jest tu kolorowo i pachnąco, zwłaszcza od rzepaku, ale jesienną porą był to raczej szary lub szaro-zielony pejzaż. Gdy przeszliśmy pod autostradą A4, czekało nas jeszcze kilka podejść by dojść pod zadaszone miejsce z ławeczkami, czekające na wędrowców lub rowerzystów, oraz na pielgrzymów dróg jakubowych (między obiema wsiami rozpoczyna się wspólne pielgrzymowanie zarówno Częstochowską Drogą, jak i Drogą Królewską VIA REGIA). Tu Wszyscy postanowiliśmy odpocząć, posilić się, napić ciepłej herbaty (termosy i kubki termiczne poszły w ruch) i nabrać troszkę sił, do ostatecznej, końcowej wspinaczki na Górę św. Anny. Po prawie 9 kilometrach wędrówki kanapki smakowały wyśmienicie. Dodać możemy w tym miejscu, że pierwszy raz od niepamiętnych czasów nikt nie zabrał, więc i nie zaproponował żadnego ciasta do śniadania. Nieopodal, pasły się po cichu dwa barany, które udało nam się sfotografować w pobliżu płotu.
[WARSTWA SAKRALNA] Każdy pielgrzym, który znajdzie się na Rajskim Placu przed bazyliką wie, ile kosztowało Go to wejście trudu i wysiłku. Dlatego też, zmęczeni ale i uradowani zakończeniem jesiennej wyprawy, poszliśmy do Sanktuarium św. Anny Samotrzeciej, aby podziękować za to przejście, za tą Drogę i za ten cały, pielgrzymi rok. Miejsce to jest znane i bardzo popularne na Śląsku :
W swojej historii góra miała różne nazwy, z czym łączą się rozmaite legendy. Nazywano ją Górą św. Jakuba, Górą Chełmską, Górą św. Jerzego. Kolejną zmianę zanotowano na początku XVI wieku tym razem była to już Góra św. Anny. Według legendy św. Michał Archanioł, po walce stoczonej z Lucyferem miał złożyć swój rycerski hełm pośrodku nadodrzańskiej równiny. Według innej legendy, po pokonaniu smoka, w czym miał swój udział św. Jerzy, wdzięczni mieszkańcy wybudowali poświęconą mu kaplicę.
Obecna nazwa góry ma być związana z widzeniem, którego doświadczył Krzysztof Strzała. Był nim tak przejęty, że w miejscu zapomnianej kaplicy św. Jerzego wybudował kościółek p.w. św. Anny. Na ołtarzu kościoła postawiono figurkę św. Anny. Po pewnym czasie od patronki kościoła nazwano również osadę. Miejscowość z biegiem lat powiększała się i stanowiła coraz bardziej znany ośrodek rzemieślniczy i handlowy. W 1942 r. została erygowana parafia.” [www.swanna.pl]
Byliśmy dumni z naszych Przyjaciół i z siebie, że udało nam się tu dotrzeć. Pragnęliśmy podzielić się naszym szczęściem i poprosiliśmy Tereskę (tą od dzisiejszych pierniczków) o zrobienie nam pamiątkowego zdjęcia.
W tym miejscu, na Górze św. Anny, na pięknym Rajskim Placu, przed bazyliką, ma swój kres Częstochowska Droga św. Jakuba. Przeszliśmy od Częstochowy ponad 100 kilometrów, co upoważnia Wszystkich pielgrzymów do otrzymania stosownego certyfikatu ze Stowarzyszenia „Przyjaciele Dróg św. Jakuba w Polsce” (choć dla niektórych, certyfikowane wędrowanie drogami św. Jakuba powinno mieć charakter ciągły a nie w odstępach weekendowych lub miesięcznych).
[WARSTWA MUZEALNA] Gdy byliśmy w roku 2018 na Górze św. Anny nie mieliśmy okazji zajrzeć do miejsca, zwanego Muzeum Krzyża Świętego, bo wtedy co najwyżej w budynku przy ul.Leśnickiej mógł hulać wiatr i ten stary, XVIII wieczny budynek, popadał w ruinę. Drzewiej była tu karczma wraz miejscami noclegowymi dla pielgrzymów. Nie umiemy sobie jednak przypomnieć tego stanu.
Jednak wiedząc, że będziemy o dość wczesnej porze na Annabergu, zasugerowaliśmy i zaproponowaliśmy współorganizatorom i pozostałym pielgrzymom, odwiedzenie tego miejsca. Na wstępie, dowiedzieliśmy się, że dokładnie w Zielone Świątki, czyli 31 maja 2020 roku zostało to Muzeum otwarte dla zwiedzających. Wygląd zewnętrzny tego budynku sam bardzo zachęca by do niego wejść.
Przesympatyczni pomysłodawcy i właściciele, społecznicy, mają w Ligocie Dolnej (8km od Góry św. Anny) jeszcze jeden taki przybytek, czyli Muzeum Sztuki Sakralnej. To miejsce, które koniecznie musimy odwiedzić, być może w 2022 roku, gdy będzie jeszcze trwał wydłużony o dwanaście miesięcy Rok Święty, czyli nasz jakubowy Rok Compostelański.
W dziesięciu salach wystawowych zobaczyliśmy mnóstwo eksponatów związanych z kultem świętego krzyża i mieliśmy okazję o nich posłuchać. Krzyże różne, małe i duże, czarne i kolorowe, wiszące, stojące, malowane w różnych kształtach i różnie zdobione. Jedna z sal – na piętrze – zawiera ok. 400 egzemplarzy krzyży i krucyfiksów a marzeniem Właścicieli – Pana Ryszarda i Jego Małżonki – jest, aby powiększyć ten zbiór o ponad 2,5 raza, by zebrać tyle przedmiotów, aby pasowały do nazwy sali. Brzmi ona : „SALA TYSIĄCA KRZYŻY”.
Inna z sal „IZBA ŚW. ANNY” posiada dawne pamiątki z Sanktuarium, różne dewocjonalia zebrane przez Właścicieli lub otrzymane od zakonników i miejscowej ludności z wizerunkiem św. Anny Samotrzeciej.
Będąc na Górze św. Anny, to miejsce trzeba koniecznie zwiedzić i dać się wciągnąć w opowieści o zbiorach i historii zarówno krzyża jak i świętych a czas na to, póki co, jest ograniczony, bo w najmie tego budynku jest zapis o okresie 10 lat. Czyli w 2030 roku może się okazać, że znowu będzie stał pusty, niszczejący budynek, bo nie będzie kolejnych chętnych, do inwestowania w to miejsce swoich, prywatnych pieniędzy.
Nasza grupa była pod ogromnym wrażeniem i wychodząc obiecaliśmy, że będziemy o tym miejscu rozpowiadać gdzie i jak się tylko da.
Niniejszym dotrzymujemy słowa i to czynimy na naszym „muszelkowym” blogu.
[WARSTWA HISTORYCZNA] Prawie stałym punktem odwiedzin na Wzgórzu Annaberg, jest Pomnik Czynu Powstańczego. „„Historia i przebieg walki o polskość od najdawniejszych lat, z różnych okresów, walka z niemczyzną – oto co mnie pasjonuje w pracy nad tym pomnikiem […]. Musi to być epos. Muszą to być runy ryte w granicie, na Górze, czytelne dla przyszłych pokoleń po wiele wieków” – tak o pracy nad Pomnikiem Czynu Powstańczego mówił Xawery Dunikowski.” [www.historiaposzukaj.pl]
Ten wybitny rzeźbiarz i wykładowca akademicki jest autorem projektu pomnika, który po II wojnie światowej stanął nad miejscowym, ogromnym amfiteatrem, które mimo wysadzenia przez nazistów w roku 1945, zostało odbudowane i jest ozdobą tego Wzgórza po dziś dzień.
O pomniku możemy przeczytać jeszcze : „W prześwicie pylonów umieszczone zostały postaci: górnika, hutnika, rolnika i kobiety śląskiej z dzieckiem. W centrum założenia ustawiono znicz. W zwieńczeniu pylonów umieszczono osiem rzeźbionych „głów śląskich”.”
[WARSTWA ZABAWOWA] Kto by się spodziewał, że po kilkunastu kilometrach wędrówki i po wejściu na Wzgórze Annaberg, będziemy mieli jeszcze ochotę na zabawę. Zabawę w formie zjeżdżalni. Zjeżdżalnia grawitacyjna << Alpin-Coaster >>, to nic innego jak tor saneczkowy, czynny przez cały rok. Długość jej pętli to ponad 600 metrów a „dodatkową” przynętą jest fakt, że jak się na sankach zjedzie to i bezpiecznie powróci się w nich na górę.
Szaleństwo, adrenalina i wiatr we włosach.
[WARSTWA KULINARNA] Po tej – być może, dla niektórych – „ekstremalnej” zabawie, można przejść do sąsiadującej restauracji „Harcówka” by oddać się już tylko i wyłącznie uczcie kulinarnej. Uczta to może za duże słowo, pewnie gwiazdki Michelin nikt tu nigdy nie otrzymał, ale w tej restauracji można zjeść naprawdę dobre dania. Może „wyglądają i pachną” jeszcze słusznie minionymi czasami, ale na pewno warto tu przyjść. My, tradycyjnie już, postanowiliśmy sprawdzić dwie zupy – rosół i żurek – i obie, uzyskały bardzo wysokie noty. Żartujemy nawet, że zamiast bloga jakubowego, powinniśmy zająć się pisaniem przewodnika gdzie jeść a gdzie nie zamawiać wspomnianych zup. Tu pełna zgoda. Grupa się posiliła i wypowiadała się tylko in plus na temat dań, które spożyli. A że atmosfera udzielająca nam się od rana nic się nie zmieniła, to prostu było piękne biesiadowanie.
[WARSTWA DESEROWA] Po przebiciu się przez te wcześniejsze warstwy naszego niedzielnego dania, wypadało by zjeść coś słodkiego i zarazem słodkością się podzielić. Deser, tym razem bez kalorii, musiał być. Nasi jakubowi przyjaciele otrzymali od nas pamiątkowe DYPLOMY („otrzymali” w przenośni, bo faktycznie wręczyliśmy je w sobotę wieczorem żeby ich nie nieść na Górę św. Anny). Nasz własny projekt CZTERECH DRÓG dobiegł końca i w ten sposób uhonorowaliśmy każdego, kto choć raz w nim uczestniczył, bo oznaczało to, że wniósł własny, osobisty wkład w ideę tego projektu. Niespodziewanie, nam też się słodko zrobiło, gdy usłyszeliśmy ciepłe słowa i gratulacje za koncepcję i trwałe realizowanie tego, co sobie założyliśmy z Grupą, na ten rok. Otrzymaliśmy od naszych Przyjaciół książkę „WYBRANE NA DROGĘ” a w nich teksty autorstwa ks. Krzysztofa Grzywocza. Będzie to dobra lektura po zakończeniu sezonu pielgrzymkowego.

[WARSTWA PODZIĘKOWAŃ] Ta warstwa – w podobieństwie do skórki od słoniny (która roztopiła się całkowicie w kamiennym garnku) zniknie również i z tego, przejściowego, weekendowego „kociołka”, ale obiecujemy Wam, nie zniknie na dobre. Jak każdy gospodarz najlepsze wino podaje zawsze na końcu, tak my, tą warstwą podzielimy się w ostatnim tegorocznym wpisie, czyli ostatniego dnia 2021 roku.
BUEN CAMINO !
💙💛
❤️