2023.09.20__KŁODZKO-ŚCINAWKA DOLNA__15km

Urlop wrześniowy, który oboje sobie zaplanowaliśmy, mieliśmy spędzić na obradach Parlamentu Jakubowego i do tego wydarzenia od kwietnia się szykowaliśmy. Jak to bywa, zmiany terminu i lokalizacji takich wydarzeń nieczęsto się zdarzają, ale w tym wypadku właśnie zaszły zmiany. Co do nowej lokalizacji – zostawimy ją w tajemnicy i przedstawimy w swoim czasie, a co do terminu, przeniesiono sesję na drugą połowę listopada. No cóż, spróbujemy przenieść także nasze „rezerwacje” urlopowe, na ten jesienny termin.

Jednak w tym tygodniu postanowiliśmy wziąć taki mini-urlopik i wybrać się na – jak się pewnie okaże z czasem, nie koniecznie, mini-caminowanie.
Co wybraliśmy?
Z wielu miejsc które były w propozycjach, wybraliśmy rejon Kotliny Kłodzkiej, czyli dolnośląskie klimaty i na dobry początek, wędrówkę SUDECKĄ Drogą św. Jakuba.

Na polecanej przez nas stronie internetowej www.camino.net.pl można zapoznać się z każdą, lub prawie każdą drogą jakubową, na którą chcecie się wybrać. A na stronie o Sudeckiej Drodze, jest takie oto wprowadzenie :

„Zaczątkiem sudeckiego odcinka Camino de Santiago była udostępniona pielgrzymom w roku 2008 Via Cervimontana. Pod tą tajemniczą nazwą krył się szlak prowadzący z Jeleniej Góry na… Koniec Świata. Chodzi tu nie tylko o przylądek Finisterrae w hiszpańskiej Galicii, ale także o właśnie tak nazywany, malowniczy zakątek w nadbobrzańskim Borowym Jarze, nieopodal centrum Jeleniej Góry.”

Kilka godzin trwało dotarcie do miejscowości KŁODZKO (pociągi + autobusowa komunikacja zastępcza) ale kilkanaście minut po południu już oddychaliśmy dolnośląskim powietrzem. Pierwsze kroki pokazały nam, że lekko nie będzie, bo szukając przejścia dla pieszych nie zauważyliśmy, że pierwsze ślady żółtych muszelek można znaleźć w przejściu, ale podziemnym. No cóż, to taka powitalna rozgrzewka.

„KŁODZKO po raz pierwszy pojawia się na kartach historii w 981 r. po łacinie jako castellum Kladsko. Nazwa ta wywodzi się od surowca drzewnego do budowy obiektów architektonicznych drewnianych kłód (czes. kláda), której źródłosłowem jest słowo kłaść. Słowo kłoda literalnie oznacza położony pień ściętego drzewa. Z surowca tego budowano mosty, domy oraz umocnienia obronne grodu na Górze Fortecznej. Od nazwy kłód przerzucanych przez rzekę powstało używane w obecnej polszczyźnie słowo kładka oznaczające prowizoryczny bądź niewielki mostek.” [pl.wikipedia.org]

Po przejściu Mostu Żelaznego na Nysie Kłodzkiej od razu znaleźliśmy się na Placu Franciszkańskim i przy kościele Matki Bożej Różańcowej. Tu zadowolenie było widać na naszej twarzy, bo kościół był otwarty i można było od jego zwiedzenia, rozpocząć dzisiejszą pielgrzymkę.

„W 1257 r. istniała już kaplica franciszkańska, w latach 70 XIII w. zbudowano na Wyspie Piasek, poza murami miejskimi kościół i klasztor, a w 1390 r. zespół klasztorny rozbudowano. Zburzono go w 1428 r., w czasie wojen husyckich ze względu na jego lokalizację, w związku z przygotowaniami do obrony Kłodzka. Franciszkanów przeniesiono do obwarowanej części miasta, a następnie w 1432 r. wzniesiono dla nich przy ul. Ząbkowickiej zespół klasztorny z kościołem Św. Anny, który później, w 1463 r. spłonął. Przed 1475 r. franciszkanie znów osiedli na Wyspie Piasek, odbudowali kościół i klasztor. Dotrwali do reformacji, w czasie której, w 1546 r. klasztor rozwiązano, rozebrano i na jego miejscu założono cmentarz. Z kościoła zachowano prezbiterium jako kaplicę cmentarną. (…) Najpierw, od 1678 r. budowano klasztor franciszkański, a w latach 1699–1711 — kościół. Jego architektoniczne ujęcie zostało ukształtowane w duchu stylistyki z pocz. XVIII w., w stylu przejściowym pomiędzy barokiem wczesnym a dojrzałym. Poważny remont zespołu klasztornego przeprowadzono w latach 1783-1800, po powodzi.” [zabytek.pl]

Nie musieliśmy iść zbyt daleko (nie zdążyliśmy dopić kaw, które nabyliśmy przy Rynku) by mieć sposobność nawiedzenia kolejnego kościoła. Kościół Wniebowzięcia NMP jest oddalony o kilkaset metrów i opiekują się nim księża Jezuici.

Budowę kościoła rozpoczęto w roku 1364, kiedy ziemia kłodzka należała do Królestwa Czeskiego i arcybiskupstwa praskiego.

„Do czasu wojen husyckich zdołano podciągnąć mury trójnawowej bazyliki. Prace wznowiono po 1458 roku od budowy wieży południowej zwanej Białą. Na jej zewnętrznych schodach umieszczony jest znak krzyża maltańskiego i data 1465. Budowa wieży północnej zwanej Czarną przypadła na okres władania Kłodzkiem przez księcia Henryka Ziębickiego, syna króla Jerzego z Podiebradu. W roku 1458 utworzył on z Ziemi Kłodzkiej hrabstwo, które nadał swoim synom. Budowniczym był wówczas kłodzki mistrz Hans Stransberger. Pokrywa on sklepieniami krzyżowo-gwiazdowymi nawy boczne. W roku 1482 od strony północnej dobudowana zostaje do kościoła piękna, czteroprzęsłowa kaplica tzw. Ogrójec. Od strony elewacji południowej powstaje zakrystia i kaplica Św. Jakuba poświęcona w 1503 r.” [klodzko.jezuici.pl]

W kaplicy – jak się później okazało – pozostały tylko bardzo słabo widoczne malowidła ścienne, powstałe na początku XVI wieku a odkryte niedawno, bo w roku 1974. Przy półmroku panującym w kościele, ciężko nawet było te malowidła dostrzec a na zdjęciu wcale nie lepiej je widać. Ale kaplica św. Jakuba jest i to było dla nas bardzo radosne. Nie zmącił naszej radości fakt, że trafiliśmy na porę obiadową i żaden z księży jezuitów nie był w stanie nam przybić pieczątki do pielgrzymiego paszportu.

Kolejny etap naszego wędrowania to wyjście z miasta obok dużego – jak to zwykle bywa – Cmentarza Komunalnego, na którym stał drewniany, cmentarny kościółek. Popołudniowe słońce nam pięknie przyświecało, więc szło się radośnie i zgodnie z dobrze oznakowanym szlakiem doszliśmy do miejscowości KORYTÓW, gdzie zza płotu i gęsto zarośniętych krzaków mogliśmy dostrzec ruiny Pałacu w Korytowie.

„Pałac w Korytowie – zabytkowy pałac wzniesiony w 1711 roku w Korytowie przez Antoniego von Hartiga według projektu Jakoba Carovy i rozbudowany na początku XIX wieku. W przeszłości był jedną z piękniejszych rezydencji na ziemi kłodzkiej”

Następnie szerokimi drogami i przez pola, dotarliśmy do miejscowości PISZKOWICE, gdzie najpierw przeszliśmy obok kolejnego dziś Pałacu (prywatny i ogrodzony) a następnie doszliśmy do kościoła Jana Chrzciciela, gdzie znaleźliśmy ławeczkę stojącą w cieniu, dającą możliwość odpoczęcia i zjedzenia kanapek.

Kościół we wszystkich drzwiach wejściowych posiada kraty i już w ten sposób mogliśmy go obejrzeć z różnych ujęć. Z jednego ujęcia było widać ołtarz, z drugiego środkowe ławki a krata w głównych drzwiach wejściowych pozwoliła obejrzeć prawie całe wnętrze nawy kościelnej. Ale to dla nas było za mało. Okazał się, że kilka metrów obok kościoła jest budynek z kancelarią parafialną, więc tam się udaliśmy. Zastaliśmy księdza proboszcza, który szykował się właśnie do wyjścia. Gdy usłyszał nasze dwie prośby (pieczątki i otwarcie kościoła) – uśmiechnął się i je spełnił. Pieczątki wylądowały w paszportach a boczną kratę kościoła (ta z której widzieliśmy tylko ławki) ksiądz Jan otworzył i zaprosił nas do środka.
Tak, warto było tam zajrzeć.

„Piszkowice położone przy starym trakcie handlowym z Kłodzka do Broumova wzmiankowane w 1340. W tym też roku odnotowane istnienie kościoła. Obecny wzniesiony w 1 poł. XIV w. jako murowany, gotycki. W 1428 r. zniszczony przez husytów. W latach 1561-1622 użytkowany przez protestantów. W 1622 r. przywrócony katolikom i wówczas, w czasie wojny trzydziestoletniej i oblężenia Kłodzka wykorzystywany na cele militarne (Blockhaus). Ponownie parafialny, z własnym duchownym dopiero od 1644 r. (…) Wyposażenie kościoła złożone z: ołtarza głównego Św. Jana Chrzciciela z 2 bramkami (neoklasycyzm, ok. 1830, obraz, 1887), z dwóch ołtarzy bocznych Św. Jana Nepomucena i Matki Boskiej (barok-rokoko, ok. poł. XVIII w.), z ołtarza w kaplicy, pw. Dusz Czyścowych (barok, 1 poł. XVIII w.), z ambony (h2 poł. XIX w.), prospektu organowego (barok, 1 poł. XVIII w.) i chrzcielnicy (historyzm, k. XIX w.).” [zabytek.pl]

Po zwiedzaniu i wysłuchaniu kilku opowieści związanych z tym miejscem, wróciliśmy na naszą, jeszcze zacienioną ławeczkę a ksiądz proboszcz, najpierw wskazał nam kierunek pielgrzymowania (sam się przyznał, że usunął drzewo zagrażające stojącej kapliczce, na której była muszelka szlakowa) a następnie wsiadł do samochodu i odjechał. Stwierdziliśmy, że święty Jakub zatrzymał kapłana aby ten pokazał nam wnętrze kościoła i przyznał się do usunięcia muszelkowego drogowskazu. Radość w nas była ogromna więc z kolejną dawką emocji ruszyliśmy w kierunku wsi, która była naszym dzisiejszym SANTIAGO.

W Ścinawce Dolnej – bo do tej miejscowości dotarliśmy po godzinie szesnastej, mieliśmy dwa a nawet trzy, zaplanowane miejsca do odwiedzenia. Tym trzecim, od razu dopowiemy był wiejski sklep spożywczy, w którym musieliśmy zrobić zaopatrzenie na wieczór i jutrzejszą wędrówkę.

Pierwszy i najważniejszy – acz drugim miejsce po drodze – był kościół św. Jakuba Apostoła [KOŚCIÓŁ NR 50]. Stojącą na wzgórzu świątynię widzieliśmy już kilka kilometrów wcześniej. Wiedzieliśmy też, że kościół powinien być otwarty, gdyż o godzinie siedemnastej odbywają się tu codziennie msze święte.
Trafiliśmy dokładnie w czasie, gdy proboszcz tego kościoła, szedł go otworzyć więc nie zawiedliśmy się i mieliśmy cały kościół dla siebie.

„Pierwszy kościół wybudowany w tym miejscu był wzmiankowany w roku 1322. Był to obiekt drewniany w roku 1530 został zastąpiony świątynią murowaną. Obecny kościół był wznoszony w latach 1900-1904 i został konsekrowany 1 października 1904, zaraz po zakończeniu budowy” [pl.wikipedia.org]

„Wnętrze kościoła wyposażono w 1903 roku. Wykonała je pracownia monachijskiego architekta Elsnera. Jej dziełem jest ołtarz główny i ołtarze boczne, polichromia i ambona. Witraże to praca malarza Zettlera z Mona- chium, balaski i konfesjonały wykonał rzeźbiarz z Bystrzycy Kłodzkiej, Neumann. Organy wykonał budowniczy organów Lux z Lądka Zdroju. Ławki, przewidziane na 800 osób, są dziełem stolarza ze Ścinawki Dolnej, Bittner. Całość kosztów budowy i wyposażenia świątyni sięgnęła sumy 176 000 marek.” [https://parafiascinawkadolna.pl/historia/]

Trzecim miejscem do którego już marzyliśmy dotrzeć, to Gościniec Romano, w którym zabukowaliśmy sobie dwa najbliższe noclegi. Wieczorny odpoczynek był bardzo wskazany, bo możemy Was zapewnić, ze jutrzejsze pielgrzymowanie będzie jeszcze piękniejsze w wydarzenia, niż to dzisiejsze.

Mamy nadzieję, że dołączycie do wspólnego wędrowania.

BUEN CAMINO !

Dodaj komentarz