Gdy o piątej rano zadzwonił budzik, wiedzieliśmy, że mamy ostatni dzień caminowania i to w dodatku ciężki i wyczerpujący. Przy porannej kawie jedyne, co też było tylko „prawie” pewne, było to, że o godzinie dwudziestej pierwszej powinniśmy być już w naszym, bytomskim gniazdku. Perspektywa szesnastogodzinna została przez nas obmyślona i rozpisana „krok po kroku”.
Jeśli zechcecie nam towarzyszyć weźcie zegarki, bo one dzisiaj były bardzo potrzebne, żeby zrealizować wszystko, co się wcześniej zaplanowało.
Wczoraj, w Gościńcu „Romano” rozeznaliśmy temat jak wyjść i jak nie zostawić wszystkiego otwartego, tak by gospodarze mogli jeszcze spać spokojnie. Wyszliśmy furtką, którą zamknęliśmy po cichu za sobą i rzuciliśmy ostatnie spojrzenie na to miejsce w którym mieliśmy bardzo spokojnie, dobrze przespane dwie noce.
Szlakiem Sudeckiej Drogi św. Jakuba przeszliśmy pod prąd dystans około dwukilometrowy, by następnie przejść kolejny kilometr drogą asfaltową w kierunku dworca PKP w miejscowości Gorzuchów. Stacja ta, na pewno zabytkowa acz niezadbana, jest jedną z tzw. „stacji na żądanie”, więc należało czekać w wyznaczonym miejscu by pociąg nas widział i się zatrzymał.
Wysiedliśmy na stacji kolejowej Kłodzko Miasto, by wyjść przed niego i na Dworcu Autobusowym wsiąść w autobus komunikacji zastępczej Kolei Dolnośląskich i pojechać jeden przystanek do miejscowości KROSNOWICE.
Jeśli wczoraj spotkaliśmy byłych mieszkańców Śląska (zakonnika z Gliwic i nauczycielkę z Katowic) to wysiadając dziś na przystanku spotkaliśmy starszego człowieka, który czekał na połączenie w kierunku Kłodzka i dalej, aż do … Bytomia, gdzie jechał do swojej przyjaciółki. Przez chwilę wymieniliśmy uprzejmości i Pan wsiadł do kolejnego autobusu KD a my, po kilkudziesięciu schodach weszliśmy na wzniesienie, gdzie na wprost stał budynek w kolorze blado niebieskim, po prawej stronie usytuowany był cmentarz a po naszej lewej stronie, za murem, stał żółto-biały kościół św.Jakuba.
„Dzisiejsze Krosnowice zostało założone w średniowieczu jako osada niemiecka. Do 1945 roku upamiętniała w swej nazwie Rengersdorf imię swojego założyciela – Rengera. Pierwsza znana pisemna wzmianka pochodzi z 1326 roku, kiedy to Patriarcha Grado wraz z 12 biskupami udzielili wiernym odwiedzającym tutejszy kościół Św. Jakuba oraz jego kościół filialny w Żelaźnie szczególnych odpustów. To znaczy, że był to już wówczas znany kościół parafialny. Wówczas też istniała tu siedziba rycerska na terenie dzisiejszego pałacu.”
Obeszliśmy go dookoła, podziwiając przykościelny cmentarz stanowiący jednocześnie okalający kościół, mur obronny.
Nie po to przybyliśmy z samego rana do jakubowego kościoła, aby go obejść dookoła i pójść dalej – poszliśmy do domu stojącego na wprost schodów i zadzwoniliśmy, licząc, że Ktoś otworzy. Okazało się, że otworzył nam sam ksiądz proboszcz, ciesząc się widokiem dwojga pielgrzymów na zewnątrz. Kilka zdań wymienionych, pieczątki i lizaki otrzymane, informacja że za kwadrans będzie msza – to nie wszystko co nas dobrego spotkało. Otrzymaliśmy również ulotkę o parafii i dwie przypinki z widokiem krosnowickiego kościoła.
Dlaczego te przypinki były takie ciekawe?
Otóż nazwa szlaku na nich brzmiała : „KŁODZKA Droga św. Jakuba”. Dwa razy spoglądaliśmy na nie. Jak to Kłodzka? Przecież jesteśmy na Drodze Sudeckiej. Długo o tym rozprawialiśmy ale przyszedł Pan kościelny, wszedł na dzwonnicę, narobił dzwonkowego hałasu i otworzył nam świątynię. Zapalił wszystkie potrzebne światła, byśmy mogli w spokoju i dokładnie przyjrzeć się wnętrzu kościoła i figurom tam się znajdującym. Oczywiście, pierwszą figurę którą zobaczyliśmy to nasz Patron z którym się przywitaliśmy i podziwialiśmy. Kilka słów opowieści o kościele i parafii zajęło nam kilka minut aż w końcu zaczęli się schodzić parafianie na nabożeństwo, więc postanowiliśmy zakończyć nawiedzanie tego jakubowego kościoła.
Kościół św. Jakuba [KOŚCIÓŁ NR 51] – „murowany kościół wzniesiony zapewne w 1 poł. XIV w. jako jednonawowy, z wyodrębnionym, zamkniętym prosto prezbiterium z wczesnogotyckim maswerkiem w oknie oraz z zach. wieżą z portalem. Wschodnie ściany prezbiterium i nawy zwieńczone stromymi szczytami. Zapewne w latach ok. 1350-1500 zakrystia nadbudowana o kondygnację z wysokim szczytem przypominającym np. gotyckie szczyty. W XVI w. wykonany obecny, późnogotycki, kamienny, ostrołuczny portal zakrystii. Ok. 1560 r. kościół przejęty przez protestantów, a w 1623 r., oddany katolikom. Zapewne w 1 poł. XVII w. do prezbiterium dobudowana od pd. przybudówka z lożą patronacką.”[zabytek.pl]
Będąc w Krosnowicach zajrzyjcie do tego pięknego kościoła a zachętą niech będzie figura św. Jakuba stojąca… w ogrodzie kancelarii parafialnej.
Siedem kilometrów szlaku Drogi – czy to Kłodzkiej czy Sudeckiej Drogi – zleciało nam bardzo szybko. Od połowy do samego Kłodzka towarzyszyła nam Nysa Kłodzka, która już wcześniej towarzyszyła nam na caminowym szlaku.
Na zwiedzanie Kłodzka mieliśmy już wcześniej ustalony plan. Pierwszy z kościołów gdzie nas nogi zaniosły to oddalony o kilka minut klasztor Sióstr Klarysek, czyli Kościół Chrystusa Króla oraz św. Wojciecha i św. Jerzego.
„W 1275 r. pojawia się w źródłach pierwsza wzmianka o istnieniu w tym miejscu kaplicy św. Jerzego przy szpitalu prowadzonym przez joannitów. Po przeniesieniu się zakonu do centrum miasta uległa ona zniszczeniu, a w 1470 r. spaliła się ze szpitalem.
W 1475 r. książę ziębicki Henryk I Podiebradowicz przekazał ten teren bernardynom i ufundował im z żoną Urszulą Brandenburską kościół i klasztor pw. św. Jerzego. Świątynia została poświęcona w 1479 r. przez biskupa wrocławskiego Rudolfa von Rüdesheima, który został do tego upoważniony przez arcybiskupa praskiego. Przy okazji konsekracji kościół otrzymał współpatrona, którym został św. Wojciech” [pl.wikipedia.org]
Dwa kilometry na wschód od centrum, rozbudowuje się nowe kłodzkie osiedle Owcza Góra i stoi już tam przepiękny, drewniany kościół św. Jana Pawła II. Bardzo nam zależało, żeby i tam się udać w czasie naszej dzisiejszej caminowej wędrówki.
O samym kościele wiemy tylko tyle, że w grudniu 2013 roku, biskup świdnicki poświęcił krzyż i plan na Owczej Górze. I będąc na tej Górze powierzyliśmy świętemu Janowi Pawłowi II wszystkich pielgrzymujących po polskiej ziemi i wyraziliśmy nadzieję, że św. Jakub jeszcze nas tutaj przyciągnie. Kiedy kościół będzie otwarty i dostępny dla każdego.
W Kłodzku dworców kolejowych jest kilka, więc na wyjazd wybraliśmy znajdujący się najbliżej nas Dworzec Główny. Kilkanaście minut odpoczynku i już siedzieliśmy w pociągu jadącym docelowo do Legnicy ale nas, wiozącego tylko do miejscowości nam zupełnie nieznanej, czyli do Kamieńca Ząbkowickiego. Skoro byliśmy dzisiaj na ziemi kłodzkiej to w drodze powrotnej zaplanowaliśmy sobie taki krótki „wyskok” między wędrówką w Kłodzku a powrotem do domu.
KAMIENIEC ZĄBKOWICKI
„miejscowość w zlatynizowanej staropolskiej formie Kamencz notuje Gall Anonim w swojej Kronice spisanej w latach 1112–1116. W spisanym po łacinie dokumencie średniowiecznym wydanym we Wrocławiu 26 lutego 1253, który sygnował książę śląski Henryk III Biały miejscowość wymieniona jest pod nazwą Cameniz. W roku 1613 śląski regionalista i historyk Mikołaj Henel z Prudnika wymienił miejscowość w swoim dziele o geografii Śląska pt. Silesiographia podając jej łacińską nazwę: Camencense monasterium.
Polską nazwę Kamieniec oraz niemiecką Camenz w książce Krótki rys jeografii Szląska dla nauki początkowej wydanej w Głogówku w 1847 wymienił śląski pisarz Józef Lompa”[pl.wikipedia.pl]
W miejscowości tej – podczas trzygodzinnej wędrówki zobaczyliśmy mauzoleum Hohenzollernów (z zewnątrz, wejście biletowane) wybudowane w 1898 roku. Następnym historycznymi budynkami Kamieńca były : kościół poewangelicki Świętej Trójcy (pusty wewnątrz, od lat użytkowany pod kątem różnych wystaw) a obok tego kościoła pałac neogotycki – zamek Marianny Orańskiej (obiekt również biletowany, z wejściem cogodzinnym w dodatku w wielu fragmentach remontowany).
Ale dla nas najważniejszym obiektem który chcieliśmy zobaczyć i nawiedzić był kościół Wniebowzięcia NMP i św. Jakuba Starszego [KOŚCIÓŁ NR 52].
„Przed 1210 r. przybyli na teren Kamieńca augustianie. Rok 1210 datuje się jako początek parafii w Kamieńcu. W 1248 r. opactwo zostało przekazane cystersom z Lubiąża. Cystersi przystąpili do budowy klasztoru i kościoła. Kościół budowano w latach 1290 – 1350 na planie krzyża. Świątynia kamieniecka została wzniesiona w stylu wczesnogotyckim przez mistrza Piotra z Ząbkowic Śląskich, jest trójnawową halą z kaplicami umieszczonymi przy transepcie i prosto zamkniętym prezbiterium. Jest jedyną w Polsce halową świątynią pocysterską. Sklepienia krzyżowo – żebrowe wsparte są na smukłych, ośmiobocznych filarach, zdobiących nawę główna, nawy boczne, jak też trzyprzęsłowe prezbiterium. Podstawowym materiałem budowlanym kościoła jest twardy kamień łamany. Wymiary wnętrza świątyni to: długość 70 m, szerokość 20 m, wysokość 24 m, długość nawy poprzecznej 39m. Za opata Augustyna Neudecka (1681-1702) kościół został przebudowany w stylu barokowym. Wybudowano nowe kaplice przy prezbiterium, położono nowe tynki i posadzkę. Po śmierci opata Augustyna kontynuatorem rozpoczętego dzieła został niezwykle przedsiębiorczy opat Gerard. Woywode (1702-1732). Ostatecznie prace zostały zakończone 23 września 1722 r. W tym dniu kościół został uroczyście konsekrowany przez biskupa sufragana wrocławskiego Eliasza von Sommerfelda i otrzymał tytuł Wniebowzięcia NMP. i św. Jakuba Starszego.”
Potężna budowla widziana z zewnątrz robi wrażenie ale wnętrze kościoła nie odzwierciedlało tej ogromnej przestrzeni. Może takie odnieśliśmy wrażenie, zaglądając do wnętrza tylko i wyłącznie przez kratę. Nie ukrywamy iż rozumiemy, że krata kościelna jest pewnego rodzaju zabezpieczeniem przed kradzieżami lub zniszczeniem ale jednak to zawsze niedosyt, niemożności bezpośredniego kontaktu pielgrzyma z wnętrzem każdej świątyni.
Czas powoli acz nieubłaganie pędził swoim tempem, więc i my powoli udaliśmy się w kierunku stacji kolejowej. Po drodze natknęliśmy się na jeszcze jeden kościółek (przyszpitalna kaplica św. Rodziny) i na budynek w którym znajdował się dziekanat i … kancelaria parafialna kościoła jakubowego.
Spróbowaliśmy i zadzwoniliśmy.
Po chwili wyszedł ksiądz dziekan i z uśmiechem przybił pieczątki do naszych paszportów. Przez myśl nam przeszło, że tak był zaskoczony widokiem pielgrzymów z muszelkami św. Jakuba, że nawet nie zdążył o nic zapytać.
Ostatnim aktem piątkowego wędrowania ale chyba najpiękniejszym był sklep spożywczy, nieopodal dworca kolejowego. W znanym „zielonym” sklepie w centrum Kamieńca, ekspres do kawy okazał się niesprawny, więc wydawało nam się, że nie dane nam będzie się napić gorącej kawy, tego pięknego, popołudnia. Ale pielgrzym ma w genach to coś, co nie pozwala do końca stwierdzić, że czegoś się nie da.
I właśnie ten mały, lokalny sklepik spożywczy spełnił nasze kawowe oczekiwanie.
Jak wielu z Was wie, z reguły mamy ze sobą Wszystko, oprócz wrzątku. Metalowe, caminowe kubki, kawa, herbata, cukier – to jakby standardowe wyposażenie naszych plecaków. Wiemy, że trzeba to nosić ale doświadczenie nam już nieraz pokazało, że warto. I właśnie w Kamieńcu Ząbkowickim uprzejma Pani sprzedawczyni zalała nasze kawy wrzątkiem, dołożyła po kawałku sernika i wskazała niewielki ogródek na tyle sklepiku, byśmy mogli tam dokonać konsumpcji i odpocząć po męczącej drodze.
DZIĘKUJEMY w tym miejscu Pani, która bez zbędnych pytań, widząc pielgrzymów, zrobiła tak dużo dobrego.
CAMINO jest PIĘKNE – zawsze Wam to będziemy pokazywać i opisywać.
Około godziny dwudziestej wysiedliśmy na stacji kolejowej w sąsiadującym z Bytomiem – Zabrzu, gdzie powitała nas ogromna ulewa z dodatkowymi elementami burzy. Zgodnie z planem, w okolicach godziny dwudziestej pierwszej dotarliśmy do mieszkania i powysyłaliśmy sms-y do Przyjaciół, że dojechaliśmy i jesteśmy szczęśliwi tym trzydniowym caminowaniem.
Szybka kąpiel i spanie to były czynności o których już tylko marzyliśmy, bo z tyłu głów mieliśmy plan sobotni, który będzie zaczynał się już w godzinach porannych a wypadałoby iść na jutrzejsze spotkanie w Zagłębiu Dąbrowskim w dobrym stanie i w niezłej kondycji fizycznej.
A co do nazwy KŁODZKA czy SUDECKA Droga św. Jakuba?
Popytamy i spróbujemy się czegoś więcej dowiedzieć z korespondencji ze Stowarzyszeniem „Przyjaciele Dróg św. Jakuba w Polsce” lub na listopadowym Parlamencie Jakubowym.
BUEN CAMINO !