„Było to w roku 1641. Niedaleko od Kalwarii, bo zaledwie o półtorej mili, mieszkał w swych dobrach dziedzicznych pan zacny i szlachetnego rodu: Stanisław z Brzezia Paszkowski. Dwór swój wraz z bogobojną małżonką urządził prawdziwie po Bożemu. Codziennie wczesnym rankiem i po zachodzie słońca zgromadzali się w jednej z komnat dworskich, pan i pani, ich dziatki, domownicy i czeladź dworska i tu przed .starym obrazem Matki Boskiej, odprawiano wspólne modły. Z dziwną słodyczą patrzyła Matka Najśw. z ram swego obrazu na zebrane u stóp swoich grono, i jak później przy protokóle zeznano, niejeden z modlących się przed tym obrazem, uczuwał dziwną radość i wesele wewnętrzne.”
Tak rozpoczyna się historia obrazu Matki Bożej Kalwaryjskiej, która wraz z dalszym ciągiem została opisana na stronie Sanktuarium https://kalwaria.eu/historia-kultu-cudownego-obrazu-matki-bozej do którego Was dzisiaj, wraz z Przyjaciółmi Łazikami, serdecznie zapraszamy.
Oczywiście na CAMINO nie ma dużo czasu na zwiedzanie, bo w planie jest i msza święta i właściwe pielgrzymowanie Beskidzką Drogą św. Jakuba, ale opowiemy Wam w kilku słowach o dwóch papieżach, którzy przed nami, to kalwaryjskie wzgórze, nawiedzili.
Święty, papież Jan Paweł II, gościł w Sanktuarium podczas swojej pierwszej wizyty w Polsce, po wyborze na Stolicę Piotrową, dokładnie 7 czerwca 1979 roku. Stało się to na osobiste życzenie papieża. „Z tym Sanktuarium związany był od najmłodszych lat”. Po raz drugi, papieska wizyta miała miejsce 19 sierpnia 2002 roku, na zakończenie swojej ostatniej wizyty po Polsce. Uroczysta msza święta odbyła się z okazji 400-lecia kalwaryjskiego Sanktuarium. „Papież po raz kolejny powierzył swój naród i siebie Maryi.”
W roku 1988 (24 października) Kalwarię Zebrzydowską odwiedził kardynał Joseph Ratzinger.
„Po otrzymaniu doktoratu honoris causa w Katolickim Uniwersytecie Lubelskim z rąk rektora bpa Jana Śrutwy, przybył w towarzystwie kard. Franciszka Macharskiego oraz swego sekretarza J. Clemensa do Kalwarii. Jak podaje Kronika klasztorna – wspólnota klasztoru uprzedzona o jego przyjeździe, oczekiwała na dostojnego Gościa na dziedzińcu klasztornym a po jego przybyciu udano się do kaplicy Matki Bożej Kalwaryjskiej. Tu, obaj kardynałowie: Ratzinger i Macharski długo modlili się przed obrazem Matki Bożej Kalwaryjskiej, a następnie zwiedzili bazylikę i spożyli posiłek w refektarzu klasztornym.” [papiez.wiara.pl]
Druga wizyta duchownego miała miejsce 27 maja 2006 roku i była już wizytą papieską.
Do Kalwarii Zebrzydowskiej przyjechał papież Benedykt XVI, który już wtedy zapowiadał „że w niedługiej przyszłości będziemy się cieszyć beatyfikacją i kanonizacją Jana Pawła II”. Słowa te były odebrane przez wiernych wielkimi owacjami. [kalwaria.eu]
Dzisiaj, 15 października 2024 roku w tym pięknym miejscu stanęli pielgrzymi z muszelkami na szyjach i plecakach, którzy przez cały czas pobytu w tym miejscu czuli, że są w miejscu ważnym dla Polski i Polaków.
I z takim właśnie uczuciem wyszliśmy na CAMINO.
Dróżki Maryjne czy Droga Krzyżowa, którymi wyprowadzona jest Droga Beskidzka z Kalwarii to miejsce zdecydowanie na osobną, żeby nie powiedzieć całodzienną pielgrzymkę. Miejsce to – jak wiele innych, które mieliśmy okazję do tej pory zobaczyć – wymaga osobnego odwiedzenia i bliższego z nią „zaprzyjaźnienia”. Jeśli tylko święty Jakub nam da znak na powrót w to miejsce, to z wielką radością tam wrócimy.
Wy też tu zajrzyjcie, do Sanktuarium, na kalwaryjskie ścieżki, jeśli tylko będzie w okolicy – naprawdę jest to miejsce które trzeba odwiedzić.
Niż genueński <BORIS> który zagościł w ten weekend na terenie Europy Środkowej i Polski, starał się nas wystraszyć ogromną ilością opadów, które niesie ze sobą, ale wychodząc przed południem na DROGĘ mieliśmy nieodparte wrażenie, że tej części Małopolski dzisiaj raczej nie zmoczy.
Obyśmy mieli rację …
Przejście tego odcinka CAMINO wymagało od nas trochę uwagi, dystansu i patrzenia pod nogi, bo ścieżki podeszczowe były nieprzyjazne – śliskie i pełne mokrych kamieni a momentami i pełne wody. Pierwszym punktem, który mieliśmy w planie to szczyt ŻAR [527 m.n.p.m.] z którego – spodziewaliśmy się – zobaczymy piękne, górskie, beskidzkie krajobrazy. Nic bardziej mylnego. Szczyt jest w głębi lasu, otoczony wysokimi i gęsto porośniętymi drzewami.
„ŻAR – zalesione wzgórze z resztkami ruin zamku książąt oświęcimskich z XIV w. na szczycie. Na wschodnich stokach wzgórza położona jest Golgota, część dróżek sanktuarium w Kalwarii Zebrzydowskiej…” [pl.wikipedia.org]
Zejście ze szczytu (bardzo strome) i dalsze schodzenie do najbliższej wsi było – nie bójmy się użyć tego słowa – arcytrudne. Nie chodzi się codziennie w ciężkich butach, więc w obuwiu przeznaczonym do normalnych wędrówek pieszych, istniało wielkie ryzyko, że w strumieniach spływającej wody, oprócz wody znajdą się jakubowi pielgrzymi. Bardzo powoli i w zasięgu rąk, podążaliśmy w dół. Najważniejsze było bezpieczeństwo – nikt nie poganiał a każde z nas oglądało się i sprawdzało, czy wciąż we czwórkę wędrujemy.
Wydawało by się, że Beskidzka Droga św. Jakuba to szlak, który często „gości” pielgrzyma z muszelką – wnioskujemy po kilkunastu wydanych certyfikatach w tym roku. Gdy doszliśmy do pewnej miejscowości, gospodarz jednej z posesji powiedział nam wprost, że pielgrzym to bardzo rzadki widok a Droga która jest przed nami nie wygląda jak droga – jest zarośnięta krzakami, zasłonięta niskimi krzewami jeżyn i zarośnięta niskimi drzewami. Tak rzeczywiście było. Według mapy to trudne, prawie nie do przejścia miejsce znajduje się w okolicy Bugaja Stryszowskiego, więc gdybyście się tam wybierali, miejcie na względzie, że czeka na każdego w pielgrzymów najtrudniejszy moment na tym etapie jakubowej nitki.
Po przejściu tych trudnych fragmentów, minięciu kilku łąk i pól (mniej lub bardziej mokrych, po wczorajszych deszczach), dotarliśmy do asfaltowej nawierzchni, która poprowadziła nas wprost do kościoła św. Józefa w miejscowości ŁĘKAWICA.
Pamiętacie, jak wspominaliśmy o dwóch Łękawicach, podczas naszego beskidzkiego wędrowania?
To właśnie dzisiaj znaleźliśmy się w tej drugiej Łękawicy, pod-wadowickiej.
W Szczecinie – gdzie nas niestety nie ma – kończy się dzisiaj XI sesja Parlamentu Jakubowego, na którym jak co roku trwała dyskusja jak zadbać o pielgrzyma i co zrobić, by pielgrzymów na polskich odcinkach CAMINO było coraz więcej.
Będziemy powtarzać niezmiennie i do znudzenia : od rozmów i pomysłów powtarzanych co roku, nic się nie zmieni. Pielgrzym nadal będzie wybywał do Francji, Portugalii czy Hiszpanii, bo tam znajdzie opiekę na każdym kroku, albergi czy ludzi, mniej lub bardziej życzliwych.
W tej pod-wadowickiej Łękawicy poszliśmy na plebanię z prośbą o pieczątkę do paszportów pielgrzyma i trafiliśmy na księdza proboszcza, który tylko przez uchylone drzwi, jak by wystraszony widokiem dwojga pielgrzymów (Basia i Tomasz mają za zadanie zbierać pieczątki) – kazał wręcz odejść i szukać pieczątki w sklepie (zamkniętym w niedzielę) lub u sołtysa.
Drzwi od plebanii zamknęły się bardzo szybko.
A gdzież ta troska o pielgrzyma? Gdzie możliwość nawiedzenie łękawickiego, pięknego z zewnątrz kościoła? Nie marzyliśmy o niczym więcej…
„Parafia w Łękawicy została erygowana w 1908 roku wkrótce po wybudowaniu nowego kościoła w latach 1902-1903. Świątynię wzniesiono na miejscu murowanej kaplicy z 1659 roku wystawionej przez Hieronima Przerębskiego. Józef Łepkowski wspomina w 1863 roku o kapliczce w Łękawicy pod wezwaniem św. Wojciecha, która miała zostać wybudowana na pamiątkę pobytu świętego biskupa w tej i okolicznych miejscowościach. Odpowiedź na pytanie, czy byłaby to ta sama kaplica, a także bliższe dzieje historii kościoła w Łękawicy wymagają jednak dalszych badań…” [sdm.upjp2.edu.pl]
Jeśli znajdziemy jeszcze jakieś ciekawostki na temat tego kościoła czy łękawickiej parafii, to opiszemy Wam w następnym wpisie blogowym, który kalendarzowo będzie miał miejsce za cztery dni. Wrócimy tu, bo mamy jeszcze jeden cel do zrealizowania na tym fragmencie Beskidzkiej Drogi św. Jakuba. Mamy nadzieję, że będzie z nami i zechcecie się przejść na kolejną, jakubową pielgrzymkę.
Dzięki temu, że w odległości 4 kilometrów od Łękawicy znajduje się stacja kolejowa Klecza Górna, która dzisiaj pozwoliła nam wrócić do samochodu zostawionego w Kalwarii Zebrzydowskiej a za wspomniane cztery dni, będzie miejscem naszego wyjścia na piękną DROGĘ.
I wspomnimy jednym zdaniem o pogodzie, której tak bardzo się z rana obawialiśmy – gdyby Ktoś pytał : było przepięknie, słonecznie, z lekkim wiatrem czyli tak jak lubimy by było na naszych wędrówkach. Matka Natura i święty Jakub Apostoł sprawili nam dzisiaj ogromną przyjemność letnio-wiosenną.
BUEN CAMINO !