2024.09.23__GRODZISKO DOLNE-RUDA ŁAŃCUCKA__25km

” Ajć … !!! To znowu Wy ? „

Takim oto promiennym okrzykiem zostaliśmy dzisiaj powitani po porannej mszy świętej. Jeśli pomyśleliście przez chwilę, że był to mieszkaniec Grodziska Dolnego, to macie prawie-że całkowitą rację. Prawie, bo oprócz tego, że mieszkaniec, to jest to cytat z miejscowego wikariusza…
Zaskoczeni? My również.

I tu jednak musimy Wam uchylić nieco rąbka tajemnicy z wczorajszego wieczoru, kiedy to przed mszą zapytaliśmy księdza, czy na plebanii znajdzie się nocleg (zarezerwowany!) dla dwojga pielgrzymów. Otóż, okazało się, że nie ma księdza proboszcza (wyjazd na pogrzeb – rozumiemy ważność wyjazdu) a tym samym, nie ma na parafii osoby decyzyjnej, aby nas na ten nocleg przyjąć.
Po wieczornym nabożeństwie w mgnieniu oka pozamykane zostały wszystkie wejścia do świątyni i lotem strusia pędziwiatra wikary przemierzył dystans około stu metrów, dzielącego kościół i plebanię. Na nic były wołania – o mały włos wikary zdążył by się schować przed goniącym Go pielgrzymem, który na zakończenie dnia chciał dostać chociaż pieczątkę do pielgrzymka do paszportu.
To się udało…
Ale, żeby otrzymać dedykowany Nadsańskiej Drodze paszport i szlakową, jakubową pieczątkę, należało się zjawić do końca …dzisiejszej, porannej mszy, bo wszystko to leżało w zakrystii, do której nie było szans aby z wikary wczoraj zawrócił.

Stąd poranne zaskoczenie młodego księdza, który pewnie myślał, że rano nas już nie obejrzy. Zrobiliśmy wszystko co w naszej mocy, by wspomniany zestaw, paszporty i pieczątki otrzymać.
Odkreślamy grubą kreską „uciekającego” przed pielgrzymem wikarego…i mamy coraz większą pewność, że sporo wody upłynie jeszcze w Sanie, zanim księża zrozumieją, że są na jakubowym szlaku i być może częściej będą spotykać jakubowych peregrinos.

Nasz grodziski Anioł w spódnicy, nie pozwoliła nam opuścić Grodziska bez śniadania i gorącej kawy. Powiedzieć Wam możemy, że to było śniadanie królewskie, żeby nie użyć słowa „anielskie”. Jajecznica, własne wędliny, warzywa i owoce, to zestaw śniadaniowy o którym przez kolejne dni będziemy tylko marzyć.
Jesteśmy wdzięczni naszemu Aniołowi za wszystko, co otrzymaliśmy. Łącznie z tym, że zostaliśmy podwiezieni pod sam kościół, aby nie tracić porannego czasu. Pożegnaliśmy się i prosząc św.Jakuba o dobrą Drogę, postanowiliśmy wyruszyć na Nadsańską – z nim, wędrówkę.

Zanim jednak postawimy pierwszy krok, obiecaliśmy Wam wczoraj słów kilka o grodziskiego farze. Kościół posiada dwie patronki, świętą Annę i świętą Barbarę a pierwszy raz wzmiankowana był już w roku 1408. „Kościół był pod opieką benedyktynów. Kolejny drewniany spalili Tatarzy w roku 1626 a budowę obecnej świątyni rozpoczęto około 1700 roku. Budowę ukończono prawie 77 lat później. Ołtarz główny jest drewniany, wykonany w latach 1897-1900 przez miejscowego rzemieślnika Józefa Malacha”. (parafiagrodziskodolne.pl).

Kiedy już na dobre wyruszyliśmy, szybko musieliśmy się zatrzymać. Zaraz na pierwszym skrzyżowaniu ulic ślad GPS nakazywał nam pójście lewą stroną a muszelka i strzałka zdecydowanie pokazywały odwrotny kierunek. Dzisiaj jednak postanowiliśmy zawierzyć oznakowaniu, na którym przez ostatnie dwa lata skupiło się Bractwo św.Jakuba w Ulanowie.
I tak doszliśmy do pierwszego dzisiaj kościoła pw. świętego Michała Archanioła.
W miejscowości Giedlarowa nie zostaliśmy nikogo na plebanii, bo kapłani tam posługujący mają swoje zadania w szkołach i tym samym musieliśmy to uznać na wyższą konieczność. Kościół mu naszej uciesze był otwarty „do kraty” więc chociaż mogliśmy do niego zajrzeć. Zaczynamy i tym się cieszyć, bo lepsze to, niż zamknięta świątynia.

Gdy weszliśmy na leżajski Rynek, od razu mogliśmy zerknąć na dwa kościoły. Po prawej stronie, lekko na wzniesieniu minęliśmy dawną cerkiew grecko-katolicką pw.Zaśnięcia N.P.Maryi a po lewej, kościół Trójcy Świętej i Wszystkich Świętych. Do tej drugiej mogliśmy bez przeszkód zajrzeć.
Konsekracja kościoła miała miejsce w roku 1619 a nieopodal stoi murowana, zabytkowa plebania zbudowana już w 1614 roku. W tym kościele spotkaliśmy Pana archeologa, który poświęcił nam parę minut i opowiedział kilka słów o świątyni. Poświecił też w miejsca gdzie mogliśmy dostrzec siedemnastowieczne polichromie.

O tych i innych zabytkach Leżajska możecie poczytać na stronie (miastolezajsk.pl)
A sam Leżajsk?
Jak możemy przeczytać: „jest jednym z najstarszych miast Polski południowo-wschodniej wschodniej. Pierwsza udokumentowana historycznie wzmianka o Leżajsku pochodzi z roku 1354. Wtedy to Kazimierz Wielki nadał Janowi Pakosławowi ze Stróżysk – „miasto Rzeszów z okolicą po Dąbrowę na północy, Czudec na zachodzie i wieś Leżajsk na wschodzie”.

Kilka minut wędrówki dalej, kolejny arcyważny, leżajski zabytek, czyli bazylika Zwiastowania NMP po czujną i czułą opieką Ojców Bernardynów. Jak możemy się dowiedzieć, „kościół – Sanktuarium Matki Boskiej Pocieszenia pochodzi z lat 1618-28 i jest fundacją Łukasza Opalińskiego, późniejszego marszałka wielkiego koronnego, starosty leżajskiego i jego żony Anny z Pileckich.”

To miejsce, jak wiele innych które spotykamy i nawiedzamy na jakubowych szlakach, zdecydowanie trzeba odwiedzić osobiście. Nasze opisy nie oddają tego, co można tu zobaczyć i z czym można się na miejscu zetknąć. A Ojcowie Bernardyni są dostępni dla każdego i w każdej chwili – co najważniejsze z uwagą słuchają i z uśmiechem odpowiadają na każde pytanie oraz zapotrzebowanie pielgrzyma. Pieczątki do paszportów otrzymaliśmy – jak by to w tych czasach ująć – w „bez zbędnej zwłoki”.
To właśnie, dzięki jednemu ze spotkanych zakonników, odnaleźliśmy na murach świątyni, naszego Patrona.

DZIĘKUJEMY jak umiemy !

Zrobiwszy zapasy wody i jedzenia w pobliskich sklepach, udaliśmy się w dalszą Drogę, żałując trochę, że nie tutaj mieliśmy dzisiaj miejsce noclegowe. Może jeszcze tu wrócimy? Przed nami Droga przez nieco mniejsze, ale urocze, zielone, ponownie pełne drzew orzechowych, miejscowości. We wsi Przychojec nawiedziliśmy kościół Dobrego Pasterza (młody, bo z kamieniem węgielny wbudowanym w roku 1987) a we wsi Łukowa, kościół Miłosierdzia Bożego. To ostatni, na dzisiejszym odcinku kościół, który mieliśmy przyjemność nawiedzić.
Kilkaset metrów poza szlakiem, mieliśmy zarezerwowany nocleg (u Pani Zofii) i przyznany się Wam szczerze, że marzyliśmy tylko o wzięciu prysznica i położeniu w pozycji poziomej, naszych zmęczonych dzisiejszym wędrowaniem po rozgrzanym asfalcie, obolałych i lekko odparzonych nóg.

Nic nam więcej do szczęścia potrzebne nie było.
Do jutra będziemy jak nowi.

BUEN CAMINO !

Dodaj komentarz