Czy będąc w Częstochowie, można choć ukradkiem, nie spojrzeć na Jasną Górę? Czy przebywając w Katowicach można nie chcieć zobaczyć Spodka? Pewnie tak, ale to przecież mija się z jakąś normalną ciekawością wędrowca. W Stalowej Woli takim miejscem, widocznym z różnych odległości jest konkatedra, bazylika Matki Bożej Królowej Polski.
I właśnie tam, dwa kilometry poza wytyczonym szlakiem Nadsańskiej Drogi św.Jakuba, rozpoczęliśmy przedostatni dzień naszego pielgrzymowania.
Kościół ten, wybudowany został w latach 1956-1973. „Oryginalność pomysłu architektonicznego kościoła wyraża się w połączeniu gotyckiej formy z nowoczesną technologią realizacji projektu przez zastosowanie prefabrykowanych elementów strunobetonowych. Wnętrze urządzone nowocześnie, posadzka marmurowa, witraże, organy elektryczne. Obok, wolno stojąca wieża, dzwonnica.” [pl.wikipedia.org]
W roku 1998, papież Jan Paweł II podniósł konkatedrę do godności Bazyliki Mniejszej.
Po śniadaniu, wyruszyliśmy na caminową Drogę.
Jeśli macie chwilę, dołączcie do nas.
Zabierzcie jedną kanapkę, coś słodkiego i butelkę wody. W zupełności Wam ten ekwipunek wystarczy, na dziesięciokilometrowy odcinek, który dzisiaj został zaplanowany do przejścia.
Przez różne osiedla Stalowej Woli doszliśmy do Rozwadowa, dzisiejszej dzielnicy Stalowej Woli. Do samej nazwy Rozwadów jeszcze wrócimy ale najpierw zajrzyjmy do rozwadowskiego klasztoru Braci Mniejszych Kapucynów.
Kościół Zwiastowania Pańskiego został konsekrowany w 1753 roku. Historia tego miejsca, jest pięknie opisana na parafialnej stronie www.stalowawolakapucyni.pl.
„Rozwadowski klasztor przez wieki był ostoją okolicznej ludności w czasach wojen, powstań i wszelkich ciężkich doświadczeń. Uciekali do klasztoru przed bombami i terrorem wojen, a bracia kapucyni nigdy nie odmawiali nikomu pomocy. Ciekawą informację umieszczono w kronice Szkoły Ludowej w Rozwadowie, 6 października 1914 roku : ‘Obowiązkiem moim wspomnieć o tutejszym gwardianie OO.Kapucynów, Honoracie Berlińskim jako o człowieku opatrznościowym, który jako drugi Kostecki w czasie walk ciągnących się przeszło 3 tygodnie udzielał w klasztorze schronienia mieszkańcom miasta i wsi sąsiednich, a których było przeszło 1000 ludzi, krzepił zwątpiałych na duchu i żywił zgłodniałych, a Opatrzność Boża cudownie pomnażała zapasy ubogiego kościoła.’”
Tyle lat kapucyńskiej tradycji a pieczątki (podobno) Bracia się nie dorobili. Z uśmiechem ale bez stempelka w paszporcie, opuściliśmy to wzgórze.
Gdy doszliśmy do rozwadowskiego Rynku, po raz kolejny zostaliśmy zaskoczeni faktem, że szlak odbijał w lewą stronę a po prawej, dosłownie kilkaset metrów, górowała nad wszystkimi budynkami wieża kościoła, Sanktuarium Matki Bożej Szkaplerznej.
Będziemy usilnie namawiać Bractwo św.Jakuba w Ulanowie, aby ten obiekt wpisali w wytyczone nitkę nadsańskiego szlaku. Coraz częściej po drodze zadawaliśmy sobie pytanie, co ten szlak, w swej drugiej części ma wspólnego z Sanem. Będąc przy tej pięknej świątyni byliśmy w linii prostej oddalenia od tytułowej rzeki o prawie dwa kilometry.
Najpierw obeszliśmy kościół dookoła, zaglądając do kapliczki, z której widać Cudowny Obraz Szkaplerznej Pani. Piękny to był widok : w ciemnym kościele rozjaśniony, podświetlony obraz. Dopiero potem udaliśmy się na plebanię, żeby choć z tego miejsca mieć potwierdzenie pielgrzymowania w naszych pielgrzymich dokumentach.
Ksiądz Augustyn, od miesiąca urzędący proboszcz tej parafii, najszerzej jak mógł otworzył drzwi, uśmiechnął się i zaprosił nas do środka, do kancelarii. Krótka rozmowa, wymiana informacji o Drogach jakubowych i gdy prawie wychodziliśmy, padło pytanie na które tak długo czekaliśmy na tej Drodze : Czy chcecie nawiedzić kościół i zobaczyć z bliska Cudowny Maryjny Obraz?
Święty Jakub wie jak nas zaskoczyć i Kogo postawić na naszej pątni.
Z wielką ochotą postanowiliśmy skorzystać z tej propozycji.
W kościele rozjaśniało od światła i stanęliśmy przy samym ołtarzu, a ksiądz proboszcz opowiadał i pokazywał nam to, o czym już zdążył się dowiedzieć i poczytać. Nie spodziewaliśmy się tego, ale naszego Patrona wcale nie musieliśmy długo szukać. Na polichromiach, na jednej czy drugiej ścianie kościoła zlokalizowaliśmy albo Jego postać albo imię… Jakób.
Jedyne Sanktuarium Matki Bożej Szkaplerznej w diecezji sandomierskiej dzisiaj odwiedzili pielgrzymi z muszelkami na szyi i plecaku.
Czy będą następni?
Wierzymy mocno, że tak – obiecaliśmy to księdzu proboszczowi.
Namawiamy Was i tutaj, byście będąc w Stalowej Woli, Rozwadowie lub okolicach zajrzeli do tej wyjątkowej świątyni.
„Pierwsza wzmianka o parafii w Charzewicach pochodzi z roku 1301. Kontynuacją tej parafii od 1740 r. jest fara rozwadowska. Pierwszy kościół Ciszewski był pw.św.Mikołaja, spłonął jednak podczas przemarszu wojsk Karola Gustawa w 1655 roku. Następnie świątynię zbudował ówczesny proboszcz ks.Jakub Piasecki, kanonik kamieniecki pw. św. Jakuba Apostoła. Na przełomie XVII/XVIII wieku dawny tytuł św.Mikołaja został przywrócony. Ten drugi kościół uległ pożarowi w 1736 roku. (…) W przeddzień poświęcenia nowej fary 16 sierpnia 1907 roku przeniesiono sprzęty i naczynia liturgiczne z obrazem Matki Bożej Szkaplerznej, do nowej świątyni”. www.mbszkaplerznej.sandomierz.opoka.org.pl
Z opowieści uzyskanych na miejscu dowiedzieliśmy się, że większość rzeczy z pożaru i przed powodziami, przechowywano na rozwadowskim wzgórzu u Braci Mniejszych Kapucynów.
Wizyta w tym Sanktuarium i otrzymane błogosławieństwo na Drogę dodały nam wiatru w nasze pielgrzymie „skrzydła”. Polecieliśmy na nich kilka uliczek dalej, do rozwadowskiego Muzeum Regionalnego, by obejrzeć wystawę stałą „Z dziejów regionu nadsańskiego”.
„Misją muzeum jest otwieranie dla współczesnego odbiorcy kontaktu z dziedzictwem kultury światowej, narodowej i z wartościami dziedzictwa lokalnego. Ważnym elementem otwartości Muzeum jest jego dostępność dla gości niepełnosprawnych” – tak opisuje siebie to miejsce w Rozwadowie… znajdującego się w miejscu dawnej siedziby Lubomirskich.
I tu dochodzimy do ważnej dla rdzennych mieszkańców, kwestii nazwy.
ROZWADÓW, dzisiejsze osiedle w północnej części Stalowej Woli, w latach 1693- 1973 było samodzielnym miastem i bardzo dużym węzłem kolejowym.
„Miasto założone w roku 1690, na mocy przywileju lokacyjnego króla Jana III Sobieskiego. Po I rozbiorze Polski w roku 1772 znalazł się pod zaborem austriackim. W roku 1887 do Rozwadowa doprowadzono linię kolejową, połączenie z Dębicą. Dwa lata później, połączenie z Przeworskiem, a tym samym, możliwość podróży do Przemyśla czy Lwowa.” Dodać w tym miejscu należy, że „od początku powstania Rozwadowa byli z nim związani Żydzi. Aż do wybuchu II wojny światowej społeczność żydowską stanowiła znaczący odsetek liczby mieszkańców tego miasteczka.” [pl.wikipedia.org]
Teraz, nie pozostało nam nic innego jak wejść na Drogę Krajową nr 77 we wsi Agatówka i dojść nią do miejscowości Turbia, gdzie przy kościele św. Leonarda, wyznaczyliśmy sobie dzisiaj zakończenie pielgrzymowania jakubowym szlakiem.
Wy, Drodzy Czytelnicy, możecie zdjąć już dzisiejsze plecaki lub podróżne worki, odpocząć i napić się gorącej herbaty.
My, z racji tego, że autobus PKS do Stalowej Woli nam odjechał a na pociąg, mieliśmy jeszcze mnóstwo czasu, postanowiliśmy spacerkiem, z radością wrócić pieszo do Rozwadowa, licząc na to, że będąc jeszcze raz na rozwadowskim Rynku, przypomnimy sobie muzealne opowieści i być może poczujemy, choć przez chwilę, klimat tego miejsca, sprzed dwustu i więcej lat.
BUEN CAMINO !