
Sympatycy podcastu „TU i TERAZ” – uczestniczyli w sympozjum, którego byliśmy uczestnikami i na którym dużo było opowieści i treści o bezpiecznym pielgrzymowaniu, o relacjach między księżmi a pielgrzymami a także o rodzinnym pielgrzymowaniu, które od wielu lat odbywają się w parafii św. Jakuba w Brzesku.
Dzisiaj, spotkaliśmy się na wzgórzu w dzielnicy Gołonóg, w Sanktuarium św. Antoniego z Padwy, by kontynuować wędrówkę Królewską Drogą św. Jakuba VIA REGIA po sosnowieckiej diecezji.
Na zakończenie poprzedniego, listopadowego etapu, widać było w wielu pątnikach niedosyt, gdy było wiadomo, że doszliśmy do końca odcinka i że wracamy na agapę do Olkusza.
„Dąbrowa Górnicza zalicza się do najrozleglejszych miast Polski. Miejscowość ukształtowała się w XIX wieku jako ośrodek przemysłowy z centrum we wsi Dąbrowa. W następnych dziesięcioleciach miasto wchłonęło okoliczne osady, w tym położony na wschodzie – u podnóża Wzgórza Gołonoskiego – Gołonóg.
Legenda o tym miejscu mówi, że do pustelnika zamieszkującego wzgórze, boso udała się królowa Jadwiga, kalecząc stopy o kamienie. Tam gdzie kapnęła kropla jej krwi wyrastały fiołki, a ludność to miejsce (od jej bosych stóp) ochrzciła nazwą Gołonóg.
Tyle legenda.
Fakty mówią, że wiadomości o wsi Gołonóg pochodzą z czasów średniowiecznych. Przez stulecia osada należała do włości biskupów krakowskich. To właśnie oni erygowali w Gołonogu parafię w 1675 roku i wybudowali kościół, który konsekrował w roku 1678 biskup Andrzej Trzebicki. Świątynia stanęła na szczycie dominującego nad okolicą Wzgórza Gołonoskiego (o wysokości 337 m n.p.m.), a za patronów otrzymała Najświętszą Marię Pannę i św. Andrzeja. Blisko sto lat później do kościoła dobudowano, staraniem biskupa Andrzeja Załuskiego, wieżę. W drugiej zaś połowie XIX stulecia świątynię poszerzono o nawy boczne i uzupełniono o zakrystię i skarbiec. Wtedy też, pozostający już w granicach diecezji kieleckiej, gołonoski kościół zyskał nowe wezwanie – Najświętszej Marii Panny i św. Antoniego z Padwy. W 1951 roku gospodarzami kościoła zostali ojcowie franciszkanie, którzy pełnią w nim posługę duszpasterską do dziś.” [slaskie.travel]

Zanim wyjdziemy na Drogę, poznajcie świadectwo Halinki, która tak opisuje to, co się dzieje w Jej życiu :
„CAMINO dla mnie to wspaniały szlak na który weszłam. Wydawało mi się, że to była moja decyzja lecz tak naprawdę analizując głębiej tą sytuację zgodnie z zasadą, że Pan Bóg działa przez ludzi, tak też było i tym razem. W odpowiednim czasie i miejscu obok mnie znalazły się właściwe osoby, które zwróciły moją uwagę na szlak Jakubowy. Potem wszystko potoczyło się bardzo szybko, myślę a nawet wiem na pewno, że tu pojawiło się już działanie św. Jakuba i Ducha Świętego, ponieważ pomimo wszelkich przeciwności, po ludzku nie miało prawa to się udać, lecz z pomocą Bożą znalazłam się na właściwej drodze Via Regia. Wędrując szlakiem Jakubowym możemy popatrzeć w ciszy i skupieniu na swoje własne Ja i odnaleźć samego siebie przede wszystkim patrząc na relacje jakie mamy z Panem Bogiem. Dziś wiem, że droga na Camino to ogromna przyjemność i moc pozytywnej energii, którą Bóg pokazuje nam w każdej spotkanej osobie. Polecam Camino każdemu, kto nadal szuka własnej drogi.”
Może, Ktoś po przeczytaniu powyższych słów również zechce rozpocząć CAMINO i kiedyś pochwali się tym, że impuls otrzymał od Halinki z grudniowego wpisu na muszelkowym blogu.
Ale już czas na wyjście – święty Jakub prowadził nas dzisiaj do Rogoźnika, miejsca które znamy i które polubiliśmy przez wędrówki Drogą VIA REGIA. Mamy cichą nadzieję, że ten odcinek spodobał się również olkusko-dąbrowskim pielgrzymom.
Mróz od samego rana nam towarzyszył ale każdy z prawie trzydziestki pielgrzymów był na takie – w końcu grudniowe – warunki, przygotowany. Czapki, szaliki i rękawiczki – to było dzisiejsze podstawowe i wnet obowiązkowe wyposażenie wędrowca.
Wyjście z sanktuarium z gołonoskiego wzgórza było wolne i dziwnie się szło nieznanymi uliczkami – a jakże mogło być inaczej, skoro od razu pierwszy skręt w ulice to droga w zupełnie innym kierunku. Wierzcie nam, że można się zgubić zaraz na początku wędrowania. Z drugiej strony patrząc, lepiej na początku i po chwili szybko powrócić na szlakową nitkę niż w trakcie Drogi albo pod jej koniec.
Przechodząc nowo wybudowaną drogą w okolicach stacji kolejowej zauważyliśmy, że nie ma muszelek jakubowych – niestety, nam też skończył się zasób naklejek, więc nie mogliśmy nic dzisiaj oznakować.
Ale w Będzinie, dokąd dotarliśmy wędrując wzdłuż rzeki Przemsza, czekał na nas prezes-opiekun Zagłębiowskiego Klubu Przyjaciół Camino wraz z towarzyszącym pielgrzymem Tadeuszem, któremu zaraz na „dzień dobry”, po przywitaniu zdaliśmy relację z tego fragmentu i zobowiązaliśmy Ich do uzupełnienia oznakowania na nowo wybudowanym fragmencie drogowo-chodnikowym.

Skoro już jesteśmy w Będzinie, to jak już wiele razy wspominaliśmy, można wejść na teren i zwiedzić będziński zamek (z czasów II połowy XIII wieku) jak i stojący nieopodal warowni, Pałac Mieroszewskich w którym mieści się Muzeum Zagłębia (powstałe w 1956 roku) i w którym często odbywają się ciekawe wystawy.
Muzeum to, oferuje również i udostępnia zwiedzanie Podziemia Będzińskiego, które z pewnością kiedyś odwiedzimy i jeśli tylko będzie okazja, opiszemy Wam i pokażemy.
Droga, choć wydawała się dzisiaj krótkim etapem, okazała się przejściem bardzo wymagającym. Praktycznie od będzińskiego Pałacu do samego kościoła św. Doroty, znajdującego się na grodzieckim wzgórzu, szło się po drodze błotnistej, ale ku naszej uciesze bardzo zmarzniętej. Pewnie żadna forma błota pod nogami nie jest atrakcyjna ale jednak wersja twardej drogi była mniej dokuczliwa.
Nie przejmują się aurą z pewnością zwierzęta, które mieliśmy dzisiaj okazję spotkać (sójki, sroki i dzięcioły) w parkach i na łąkach ale także, te zagrodowe, przy leśniczówce Grodziec w Nadleśnictwie Siewierz.

Gdy już schodziliśmy z Góry świętej Doroty wydawało się nam, że do kościoła w Rogoźniku jest już bardzo blisko. Każdy ochoczo ruszył w Drogę, wypatrując już tego końcowego punktu dzisiejszej pątni.
Wędrując przez Parcinę (ze wzgórzem na którym była kiedyś szkołka szybowcowa) i przez Strzyżowice (Jarkową Drogą, na pamiątkę zniszczenia się butów naszego przyjaciela Łazika) dotarliśmy do osiedla na obrzeżach Rogoźnika już prawie w ciemności. O ile szarość mieliśmy przez cały dzień, to ostatni fragment już był na tyle zaciemniony, że przyświecały nam latarnie, znajdujące się na ostatniej prostej, prowadzącej wprost do świątyni św. Jadwigi Śląskiej.
Jeśli opowiemy Wam, że kościół był otwarty i że oczekiwał nas ksiądz proboszcz, to dzisiaj, jakbyśmy nic nie opowiedzieli. Rogoźnicki farorz nie dość, że przyjął nas jak kapłan, przygarnął do ciepłego wnętrza jak ojciec, to zadbał o każdego pielgrzyma w sposób, który w tej parafii już poznaliśmy. Każdy, bez żadnego wyjątku musiał przejść przez zakrystię i poczuć, poznać moc „czwartej szuflady”. Wielu pielgrzymów było zaskoczonych tak jak my swego czasu, gdy byliśmy po raz pierwszy w tej świątyni na mszy świętej.
Jeśli czytacie ten blogowy tekst a nigdy nie byliście w rogoźnickim kościele – nie zwlekajcie, dojdźcie lub dojedźcie, ale przybądźcie i poznajcie moc owych, kościelnych szuflad.
DZIĘKUJEMY za to ! Po raz kolejny też, przekazaliśmy księdzu proboszczowi słodki podarunek „do szuflady” – od Wszystkich, wędrujących dzisiaj pielgrzymów. Ponownie mamy nieodparte wrażenie, że parafianie na niedzielnych mszach będą pozytywnie zaskoczeni i uradowani.
A naszemu kapelanowi, ks.Pawłowi – chcieliśmy pięknie podziękować za to, że pamiętał iż „bytomska czwórka” nie wracała do Olkusza na agapę i przygotował opłatki świąteczne, którymi mogliśmy ze wszystkimi podzielić się w tym pięknym kościele św. Jadwigi.
Czas na odpoczynek, bo na jutro jest plan…
(jeśli go jutro nie zrealizujemy, to nic się nie stanie – po prostu będziemy niedzielnie odpoczywać. A jeżeli wybierzemy się tam, gdzie zaplanowaliśmy, postaramy się Wam o tym w kilku słowach opisać).
BUEN CAMINO !

Pozdrawiamy 💙💛
Piękny opis miło poczytać pozdrawiam
BUEN CAMINO 💙💛
Dziękujemy Wam, dziękujemy wszystkim 🙂