2021.02.06__MARKOWICE-RACIBÓRZ__11 km

[REKONESANS ORGANIZACYJNY]

Skoro chce się pielgrzymować w towarzystwie Przyjaciół jakubowych, skoro chce się zachęcać do wędrowania weekendowego, należy się do tego przygotować. Na drogach które znamy i które są blisko nas – rozeznanie ternu nie jest potrzebne. Wiemy gdzie i z jakim wyprzedzeniem podjechać na wskazany parking, jak i w jakim składzie się przemieścić na miejsce wyjścia i w końcu, w jaki sposób zapewnić Wszystkim uczestnikom bezpieczny i spokojny powrót do pojazdów a co za tym idzie, do ich domów.

<<< Najpierw wyjechaliśmy z wydatną i płatną pomocą Kolei Śląskich na trasę : Bytom – Katowice – Racibórz Markowice. A widok czeskiego wagonu o poranku – bardzo rozweselający. >>>

Proponowano nam już wielokrotnie abyśmy stali się organizatorami przejść Drogami świętego Jakuba. Jeszcze z jedną lub dwiema osobami wiedzieliśmy, że to proste, łatwe do zorganizowania i bez problemu ze wszelkimi formami transportu. Jeszcze pod koniec 2019 roku, gdy z Klubu GKPC padła propozycja poprowadzenia grupy na odcinku Brzeg-Oława, nie podjęliśmy rękawicy. Czuliśmy jakoś podświadomie, że nie podołamy, że nawet nie wiedzieliśmy od czego powinniśmy zacząć aby zorganizować i przeprowadzić takie przedsięwzięcie.

<<< Gdy w Markowicach doszliśmy do kościoła pw. Jadwigi Śląskiej wiedzieliśmy już na pewno, że za osiem dni mamy idealne miejsce do zaparkowania samochodów. Następnie przeszliśmy do rezerwatu Łężczok „sprawdzić” czy Dąb Sobieski jeszcze stoi i napatrzeć się na zimowo przyodzianą naturę. >>>

Jak już wiecie, czytając bloga o wyjściach w roku 2020, od początku roku mieliśmy towarzystwo. Parokrotnie zabraliśmy ze sobą kilka osób, wielokrotnie też sprawdzaliśmy się organizacyjnie z pielgrzymem z Woźnik, któremu obiecaliśmy „złączenie” brakujących etapów między Przeginią a Sączowem. Nie było łatwo, nie było zawsze z górki ale jeśli już znaleźliśmy termin, zrobiliśmy wszystko co w naszej mocy, by wyjść i dojść do postanowionego wcześniej celu. Na pewno każde z wyjść dodawało nam wiary w to, że dajemy radę. Każde kolejne – udane i ciekawe – wyjście sprawiało, że mieliśmy ochotę na kolejne. Najlepiej zaraz, za tydzień…

<<< Po wyjściu z rezerwatu, idąc (niestety) ścieżką rowerową, wspominaliśmy, jak rok temu byliśmy tu z klubem GKPC i siedząc na kamieniach, przy polu kukurydzy mieliśmy przerwę na pogawędkę i posilenie się kanapkami. Ale kukurydzy w lutym się nie spodziewaliśmy – więc najzabawniejsze było znalezienie jednej, dorodnej łodygi, którą od razu należało uwiecznić.

Mimo, że śląsko-morawski odcinek między Nędzą a Raciborzem przeszliśmy już chyba ze trzy razy, okazało się, że sami do końca nie byliśmy pewni gdzie są jakieś miejsca postojowe, więc po minięciu kanału Ulga, doszliśmy do dzielnicy Ostróg i wiedzieliśmy, że przed ostatnim odcinkiem, który z pewnością przejdziemy do końca zimy, spotkamy się naprzeciwko kościoła Jana Chrzciciela i stąd wyjdziemy w kierunku polsko-czeskiej granicy.

Zajrzeliśmy na raciborski Rynek, podziękowaliśmy świętemu Jakubowi za piękną sobotę i udaliśmy się na dworzec PKP aby udać się w drogę powrotną do Bytomia.

To co zaplanowaliśmy, dopiero przed nami. Jeśli z nami zostaniecie – będziecie na pewno pierwsi, których poinformujemy o naszych dalszych przygodach na jakubowym, śląsko-morawskim szlaku.>>>

Jeden komentarz

Dodaj komentarz