2022.07.30__LASKOWA_PASIERBIEC__15km

BLOG „LIVE” BRZESKO – dzień drugi.

Poprzedni – jedyny dotąd – wpis z wędrowania Beskidzką Drogą św. Jakuba (2021.08.15 Skoczów-Simoradz-Skoczów) miał takie zakończenie :
„Czy wrócimy na Beskidzką Drogę jakubową? Rok Compostelański trwać jeszcze będzie przez cały, 2022 rok. Nie wiemy co dla nas zaplanował święty Jakub. Ale na pewno, jeśli zdrowie i warunki ekonomiczne pozwolą, spróbujemy.”

No to dzisiaj możemy już odpowiedzieć :
TAK ! Wróciliśmy.
TAK ! Spróbujemy.
Taką decyzję łatwiej podjąć, gdy widzi się taki, zapraszający plakat :

A pamiętacie przedostatnie zdanie z wczorajszego wpisu?
Lał deszcz… i taką też pogodę zapowiadano od wielu dni na ostatnią sobotę i niedzielę lica roku 2022.
Dlatego podstawą naszego wyposażenia na sobotnią wyprawę, oprócz wody i kanapek były : peleryny, kurtki przeciwdeszczowe i parasole.
Otworzyliśmy oczy o szóstej rano i spojrzeliśmy za okno. Piękny widok, bo nie padało…Na końcu wpisu powiemy Wam, jak to z tym deszczem dzisiaj było.

OD SANKTUARIUM DO SANKTUARIUM

Zbiórka brzeskich pielgrzymów i jakoś tak wyszło, że i nasza miała miejsce nieopodal Sanktuarium św. Jakuba, więc najpierw zajrzeliśmy do naszego Patrona a potem udaliśmy się na spotkanie z tłumem pielgrzymów. Jak się później okaże, słowo „tłum” wcale nie jest wypowiedziane na wyrost. Dwa duże autokary wycieczkowe zawiozły ponad setkę pątników do miejscowości LASKOWA, na parking przy kościele pw. Najświętszego Imienia Maryi Panny.

„Pierwsza świątynia wzniesiona w Laskowej po wydzieleniu samodzielnego duszpasterstwa z parafii w Łososinie Górnej była skromną drewnianą kaplicą, w której ołtarzu umieszczono obraz Matki Bożej Niepokalanej, przeniesiony z tutejszego dworu. W latach 1925-1934, po erygowaniu parafii, wzniesiono obecny kościół. Ołtarz główny zaprojektowany przez Antoniego Mazura, wykonany został w 1961. W jego centrum znajduje się XVIII-wieczny obraz Matka Boża Niepokalana, przeniesiony do kościoła z dworskiej kaplicy. Ołtarz zdobią płaskorzeźby Duch Święty i Dwunastu Apostołów, autorstwa Wojciecha Gryniewicza.”[wikipedia.pl]

Na sam początek wszyscy dostali po kanapce i zrobiwszy zdjęcie grupowe, udaliśmy się na szlak. Spodziewaliśmy się, że będzie trudno i dla nas, szczurów pielgrzymów płasko lądowych, tak było. Pierwsze kilkaset metrów odeszliśmy od kościoła i weszliśmy na ścieżkę, która – wydawało nam się – nieskończenie długo nie chciała się wyprostować. Przeglądaliśmy filmik informacyjny z wirtualną przed wyjściem, ale to pierwsze podejście nas bardzo zaskoczyło. Jeszcze bardziej byliśmy zafrasowani faktem, że zejście wydawało nam się bardziej strome od wejścia. Pierwsze pięć kilometrów wędrowania dało nam się we znaki. I gdy tylko w miejscowości ROZDZIELE zobaczyliśmy drewniany kościółek, wiedzieliśmy, że będzie dłuższy odpoczynek, posiłek i msza święta. Doszliśmy w ten sposób do kościoła naszego Patrona.

Kościół świętego Jakuba w Rozdzielu (KOŚCIÓŁ NR 43) był miejscem przystankowym na dzisiejszym etapie wędrowania i dzięki Panu kościelnego, dość szybko mogliśmy wejść i podziwiać jego wnętrza.

KOŚCIÓŁ p.w. św. JAKUBA – gotycki, drewniany, konstrukcji zrębowej, jednonawowy, z 1563 r., – wg tradycji z fundacji króla Zygmunta Augusta. W wejściu portal ciesielski z herbem Topór z 2 poł. XVI w.
Kościół ten został przeniesiony do Rozdziela z niedalekiej Królówki w 1985 roku. Pierwotnie był pod wezwaniem świętego Jakuba Apostoła i istniał w Królówce już w XV wieku, co odnotował w „Liber Beneficjorum” Jan Długosz. Naukowcy nie są zgodni, czy odnotowany kościół to zachowana do naszych czasów budowla, czy też istniejący kościół wzniesiony został dopiero w XVI wieku.” [zegocina.pl]

Nabożeństwo mszy świętej skończyło się około godziny jedenastej, czyli z dużym wyprzedzeniem, niż planowali organizatorzy. To była akurat pozytywna informacja. W dalszą drogę udaliśmy się- można rzec – pojedynczo. Każdy odpoczął ile potrzebował, wyruszył gdy miał ochotę i mógł własnym tempem wędrować przez piękne okolice BESKIDU WYSPOWEGO.

„Uważa się, że nazwa Beskid Wyspowy wprowadzona została do literatury przez Kazimierza Sosnowskiego, nauczyciela i pioniera turystyki górskiej w tym regionie. Podobno, gdy wraz z młodzieżą nocowali na szczycie Ćwilina, rankiem zobaczyli morze mgieł, z którego jak wyspy wyłaniały się szczyty gór” [wikipedia.pl]

Rano, jadąc w kierunku Laskowej przejeżdżaliśmy obok miejsc, gdzie w okolicach południa było dane nam iść, i powiemy szczerze, te mgły jeszcze wisiały i kusiły swoim górskim pięknem. To „morze mgieł” z pewnością nie było przesadną interpretacją Pana Sosnowskiego.    

Tak więc wędrując po beskidzkim szlaku jakubowym i po wijących się beskidzkich drogach, dotarliśmy do bacówki „Na Zadzielu”. Bacówka znajduje się ponad przepiękną Przełęczą Widoma. Troszkę zaskoczeni byli właściciele i pracownicy tego miejsca, bo dobrą godzinę przed otwarciem zeszła im się setka pielgrzymów, spragniona kawy, wody, piwa i innej maści napojów. To musiał być dla nich sobotni kataklizm ale na pewno w pozytywnym znaczeniu.

Spędziliśmy przy bacówce kilka chwil i słuchaliśmy opowieści Pana Grzegorza, przewodnika (z Chorzowa !), który już w autokarze błyszczał swoją wiedzą na temat Beskidów jak i camino. Gdybyście kiedyś chcieli się wybrać do Portugalii, Francji lub Hiszpanii – do czego oczywiście niezbyt ciepło zachęcamy, bo Polska to przepiękny kraj i warto go najpierw poznać – to zajrzyjcie na prowadzony przez Niego blog „gpisarczyk.blogspot.com”, gdzie między innymi są „Opowieści z Camino Frances”.
Słuchać Pana Grzegorza można było bez końca, ale przecież Droga sama się nie przejdzie, a do przejścia było jeszcze sporo.

Oczywiście dodać należy, że zanim doszliśmy do bacówki, to już szliśmy pod górkę, więc kontynuacja Drogi była dalszą „wspinaczką”. Kręte ścieżki, asfaltowe, szutrowe, kamieniste i miejscami błotniste – to wszystko mieliśmy po drodze. Ale w głowie jedna jasna myśl : szczytujemy, więc musi być trudno.
I nadszedł ten moment. KAMIONNA !

„Kamionna (802 mnpm) – szczyt w Beskidzie Wyspowym, graniczący od północy z Pogórzem Wiśnickim. Dawniej zwany również Makowicą, Jeziernikiem lub Patrią. Ta ostatnia nazwa pochodzi od tego, że dawniej stała na jej wierzchołku drewniana wieża triangulacyjna, przez ludność w Karpatach zwykle nazywana patrią. Nazwa Jeziernik pochodziła od tego, że pod jej wierzchołkiem znajdowało się jeziorko (istniało jeszcze w latach 70-tych obecnie już zarosło i przekształciło się w torfowisko. Nazwa Makowica pochodziła od położonej u jego podnóży wsi Makowica”. [wikipedia.pl]

Jako szczęśliwi zdobywcy kolejnego szczytu w swej krótkiej historii, musieliśmy jeszcze zostać bohaterami i zejść do miejsca, w którym była jakaś cywilizacja. Nie było to wcale łatwe – dla nas zadanie, ale byliśmy i jesteśmy pełni podziwu dla nieletniej młodzieży i osób starszych wiekiem (młodych duchem), którzy wyprzedzali nas jak jakieś ferrari na beskidzkiej górostradzie.

Żeby pochwalić się naszym dokonaniem i pokazać Wam z jakimi „beskidzkimi potworami” dzisiaj walczyliśmy, załączamy zdjęcie kapliczki, pod która zobaczyć możecie przekrój naszego dzisiejszego pielgrzymowania.

Ale to co najważniejsze i najcenniejsze, czekało na nas na końcu tej wędrówki. Miejscowość PASIERBIEC i znajdujące się w nim Sanktuarium Matki Bożej Pocieszenia.

„Kościół wzniesiono na szczycie wzniesienia, co sprawia, że góruje on nad całą okolicą. Dwie strzeliste nawy układają się w kształt litery M, co ma symbolizować sanktuarium maryjne. Ołtarz głównyzaprojektowany został przez Wincentego Kućmę z Krakowa. Wykonano go w 1993. W centralnej części mieści się tryptyk z cudownym obrazem Matki Bożej Pocieszenia, po bokach którego umieszczone zostały dary wotywne. Po drugiej stronie skrzydeł tryptyku umieszczono sceny z życia Maryi. Całość podtrzymują anioły wyłaniające się z obłoków.” [wikipedia.pl]  

Po raz kolejny, z radością i otwarcie pomyśleliśmy, że doszliśmy do Santiago. Naszego Santiago. Miejsce piękne i warte tego trudu, wysiłku i emocji, które dzisiaj włożyliśmy w to beskidzkie, niełatwe dla nas przejście.

Gdyby nie święty Jakub i jego Drogi, znakowane muszelkami i strzałkami (tu dla odmiany oznakowana biała muszlą z krzyżem na niebieskim tle), pewnie nigdy byśmy w tym miejscu się nie znaleźli. Zapraszamy Was bardzo gorąco w to miejsce a jeśli Ktoś chce (póki co) zajrzeć tam wirtualnie, zapraszamy na stronę Sanktuarium [www.pasierbiec.com].
Aktualne wydarzenia, historia tegoż miejsca i transmisje on-line – to miejsce żyje dla pielgrzymów tak jakubowych jak i maryjnych.

Dziękujemy księdzu proboszczowi tego miejsca, za bardzo ciekawe opowieści o tym miejscu oraz za gościnę. Tak, tak… Obok kościoła jest Dom Pielgrzyma (chyba działający, nie spytaliśmy) a za nim wiata dla grup pielgrzymkowych z grillem, z którego skorzystaliśmy, pichcąc tak pyszne kiełbaski.

To jest zakończenie, które brzescy pielgrzymi nazywają „spotkaniem integracyjnym”, gdzie można odpocząć w cieniu ale również gdzie można porozmawiać, wymienić się doświadczeniami lub opowiedzieć coś o swoim caminowaniu. Debiutanci caminowi integrują się z wędrowcami – nazwijmy to – bardziej zaawansowanymi i tym samym, dołączają do wielkiej, brzeskiej Rodziny, bo to było przecież :  „Brzeskie Rodzinne Pielgrzymowanie po Beskidzkiej Drodze Świętego Jakuba”.

Dziękujemy, że mogliśmy w tym uczestniczyć.
Dziękujemy, Bractwu św. Jakuba z Brzeska !
Dziękujemy, Wszystkim uczestnikom, za to że mogliśmy Ich poznać, posłuchać i poopowiadać Im o naszym chodzeniu.
Dziękujemy, za każdą okazaną sympatię i miłe słowo oraz za to, że mogliśmy Im rozdać nasze blogowe przypinki. Dla Wszystkich nie wystarczyło, bo wzięliśmy ich tylko trochę, z myślą o dzieciach i młodzieży. Nie przewidzieliśmy, że w tej stuosobowej grupie, prawie każdy czuł się dzisiaj młodzieżowcem.

Było wspaniale.
Akumulatory podładowaliśmy maksymalnie i wystarczą nam na jakiś czas.
Teraz, odpoczynek w Szkolnym Schronisku Młodzieżowym i w niedzielę powrót na Górny Śląsk.

Mieliśmy jeszcze wspomnieć o deszczu.

Zapowiedzi były niesprzyjające jak już wspomnieliśmy ale święci, którzy dzisiaj nam nami czuwali, ze świętym Jakubem na czele, rozgonili to całe chmurzasto-deszczowe towarzystwo i nie pozwolili aby żadna kropla deszczu spadła na pielgrzymów.
Dopiero w Brzesku, po zrobieniu zakupów na kolację i niedzielne śniadanie – w nagrodę – dostaliśmy kilkuminutowe oberwanie chmury, żebyśmy nie poczuli, że na daremnie nieśliśmy kurtki deszczowe i parasole.
Matka Natura wie jak wychować swoje dzieci.  

BUEN CAMINO !

6 komentarzy

  1. Bardzo dziękuję za piękny dzień spędzony na szlaku .Jestem zachwycona wszystkimi uczestnika
    zarowno młodymi jak i seniorami, ich wytrwałością, postawą i pogodą ducha. Pozdrawiam ♥️

Dodaj komentarz