WĘDROWANIE Z HISTORIAMI W TLE
Śląsko-zagłębiowskie wędrowanie rozpoczęliśmy w Katowicach, w dzielnicy Zawodzie. Historia tej dzielnicy sięga końcówki XVII wieku, gdy powstała ona, jako kolonia Bogucic po drugiej strony Rawy. To właśnie nazwa „za wodą” wskazywana jest jako pochodzenie nazwy, katowickiej dzielnicy.
„Początkowo osada rolnicza, od XIX wieku przekształciła się w ośrodek przemysłowy” [wikipedia.pl]
Ciekawostką niech będzie i ten opis :
„Zanim zostało założone Zawodzie, na przełomie XIV i XV wieku znajdował się w rejonie współczesnej dzielnicy młyn wodny – wiadomo, że około 1390 roku istniał on nad Rawą. Młyn ten zwany był Olszowym, zaś mieszkańców okolicznych zabudowań nazywano Olszówkami. Wśród przywilejów nadanych plebanowi z bogucickiej parafii było również prawo do pobierania czynszu z tego młyna…” [wikipedia.pl]
A wyszliśmy z zajezdni tramwajowej, do której z Bytomia, dojechaliśmy dwoma tramwajami Komunikacji Metropolitarnej o numerach : 19 i 34.
Po kilkunastu minutach spacerowania znaleźliśmy się na wysokości katowickiego Muzeum Hutnictwa Cynku „Walcownia” – mieszczącego się w największej poprzemysłowej hali na Śląsku.
Na stronie internetowej muzeum, czytamy między innymi :
„Muzeum Hutnictwa Cynku posiada w swoich zbiorach również jedną z największych i najbardziej wszechstronnych kolekcji zabytkowych motocykli Harley-Davidson i Indian w Polsce. Modele pochodzące z lat 1920 – 1986 są odrestaurowane i sprawne technicznie. W czasie cyklicznie organizowanych „Rozruchów Maszyn” pojazdy są uruchamiane i prezentowane zwiedzającym.”
Nie dane nam było zwiedzić muzeum bo o tym czasie gdy my przechodziliśmy, było jeszcze nieczynne, ale serdecznie w to miejsce zapraszamy – chociażby za pośrednictwem internetu : [https://walcownia.muzeatechniki.pl].
Następna po drodze była dzielnica Szopienice :
„Szopienice były wzmiankowane w 1360 roku jako wieś w lennie mysłowickim, będąca własnością Ottona z Pilicy, potwierdzoną dokumentem księcia raciborskiego Mikołaja II. Ten sam dokument potwierdza także własność sąsiedniej wsi Roździeń. Szopienice zostały najechane i zniszczone w 1430 roku w czasie wojen husyckich. Do połowy XVI wieku wieś pozostała niezamieszkana. W 1546 uruchomiono w sąsiednim Roździeniu jeden z pierwszych w okolicy warsztatów kuźniczych żelaza. Stąd też pochodził Walenty Roździeński – śląski hutnik i pisarz, autor wierszowanego poematu <<Officina ferraria, abo huta i warstat z kuźniami szlachetnego dzieła żelaznego>>, wydanego w Krakowie w 1612 roku.”
W Katowicach Szopienicach znajduje się kościół pw. Świętej Jadwigi Śląskiej, który swoją historię datuje od roku 1884, kiedy to w uroczystość św. Jadwigi Śląskiej (15 października) poświęcony został kamień węgielny pod budowę kościoła. Trzy lata później kościół ten został poświęcony, przez dziekana ks. Franciszka Kanię, proboszcza z Chorzowa. [http://www.swjadwiga.wiara.org.pl/]
Długa ulica Wiosny Ludów, doprowadziła nas do Mysłowic, gdzie w dzielnicy Piasek znajduje się zniszczony i zaniedbany cmentarz żydowski (założony w roku 1864). Teren cmentarza jest niedostępny, przynajmniej od strony chodnika oddziela go wysoki mur a bramy trzeba szukać między budynkami i garażami. Ale nawet jak się znajdzie bramę, to nie da się tam wejść, bo na bramie wisi kłódka.
Następnie zajrzeliśmy do kościołów.
Do najstarszego kościoła w Mysłowicach, Kościoła Mariackiego, wybudowanego „zapewne na początku XIV stulecia” a dwieście metrów obok do kościoła pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa.
Ciekawa notka historyczna ze strony parafialnej NSPJ :
„W 1877 roku ks. Kleemanm zlecił architektowi Jackischowi z Bytomia, wypracowanie rysunku na nowy kościół. Jackisch zrobił to rewelacyjnie, opracował kościół gotycki a jego koszta obliczył na 260 tysięcy marek.”
Kilka lat trwały starania o środki :
„W 1886 proboszcz zrobił wykaz środków, których się spodziewa na budowę kościoła: 70000 marek posiadał, kolekta miała przynieś 10000 za 3 lata, prezydent miał przekazać kolejne tyle, biskup 40000 i miał zamiar zaciągnąć pożyczkę w wysokości 50000 marek. Postanowił obniżyć wieżę i jeszcze w 1886 zacząć budowę, w 1887 zburzył stodoły i przygotował miejsce pod budowę, zorganizował wielką loterię fantową, która przyniosła 30000 marek.” [https://nspjmyslowice.pl/]
W roku 1891 – po 3 latach – zakończono budowę ogromnej neogotyckiej świątyni, poświęcono ją a konsekracji dokonał kardynał Kopp w roku 1895. Całkowity koszt wybudowania kościoła z wyposażeniem, był mniejszy niż założył architekt o prawie 40 000 marek.
Dzisiaj każdy architekt, projektant może tylko pomarzyć, aby Wykonawca – drogi, mostu. kościoła czy innej budowli – zmieścił się w założonym na wstępie budżecie.
Kilkadziesiąt minut spacerowania po Śląsku i tyle ciekawych miejsc. Ale to był dopiero wstęp do czekających nas, równie ciekawych miejsc, tej soboty.
Zatrzymaliśmy się na chwilę na moście w Mysłowicach, nad rzeką Czarna Przemsza.
Rzeka ta, stanowi czternastokilometrową, wschodnią granicę tego miasta (od ujścia Brynicy w Sosnowcu aż do Jelenia, dzielnicy miasta Jaworzno). Stanowi również granicę między wschodnim terenem Górnego Śląska a wywodzącym się z Małopolski, Zagłębiem Dąbrowskim.
I właśnie na tej granicy stanęliśmy.
Nie od dzisiaj też wiadomo, że aby wejść/wjechać do Sosnowca należy mieć ze sobą paszport. Mamy nadzieję, że nasze Paszporty Pielgrzyma się tu przydadzą i będą akceptowane przy okazji jakiejś „kontroli” … (miejscowe władze wychodzą co jakiś czas z akcją – chcąc tym sposobem łamać stereotypy i zachęcić turystów do odwiedzenia Ich miasta – wypuszczając specjalne, okazjonalne sosnowieckie paszporty i kontrolując zwiedzających miasto).
Kilkaset metrów wędrowania i znaleźliśmy się przy lewym brzegu Czarnej Przemszy a dokładniej przemierzaliśmy fragment Szlaku Dawnego Pogranicza, biegnącego od Sosnowca wzdłuż Brynicy i Czarnej Przemszy aż do charakterystycznego, historycznego miejsca o nazwie – TRÓJKĄT TRZECH CESARZY.
I tu zatrzymaliśmy się na dłużej, by odpocząć, spotkać się i porozmawiać z pielgrzymami. Powiemy Wam również, dlaczego to miejsce „ma związek” z Drogą św. Jakuba.
Kolejna historia, do zapoznania się z którą Was serdecznie zapraszamy, zaglądając na bardzo ciekawą i przepełnioną kolorowymi pocztówkami stronę : [http://www.trojkattrzechcesarzy.pl/]
A ta historia zaczyna się tak :
„W 1873 roku cesarz Austrii Franciszek Józef I, car Rosji Aleksander II oraz cesarz Niemiec Wilhelm II utworzyli tzw. Związek Trzech Cesarzy. Powstało jednocześnie miejsce niezwykłe i unikatowe- trójstyk trzech cesarstw: Austrii (Jęzor), Rosji (Niwka, Modrzejów) i Niemiec (Mysłowice), którego granicę wytyczały trzy rzeki : Czarna Przemsza, Biała Przemsza i Przemsza. Nazwa „Trójkąt Trzech Cesarzy” wzięła się z błędnego przetłumaczenia słów ,,Drei Kaiser Ecke”. Zamiast kąt przetłumaczono trójkąt. Nazwa ta weszła do języka potocznego i jest używana do dnia dzisiejszego.”
„TRÓJKĄT TRZECH CESARZY miał kiedyś znaczenie polityczne, gospodarcze i turystyczne. To ostatnie powodowało, że w latach 1880-1914 przyjeżdżało tu tysiące turystów, głównie z Górnego Śląska i Niemiec (szacuje się, że mogło to być nawet 6000 osób tygodniowo). Co ich tu przyciągało? Miejsce w którym stykały się granice Trzech Cesarstw oferowało im liczne atrakcje : wejście na wieżę widokową, rejs stateczkami parowymi i barkami wzdłuż Przemsz, spacery wzdłuż promenady z licznymi restauracjami i występami orkiestr, chórów, czy teatrów. W tym szczególnym miejscu spotykały się przede wszystkim kultury różnych narodowości.”
Była to nasza trzecia wizyta w tym, jakże pięknym i ciekawym miejscu.
W 2018 roku przeszliśmy alternatywny odcinek z Sosnowca – Maczków do Będzina (jako brakujący element do certyfikatu i odznaki turystyczno-krajoznawczej PTTK w Sosnowcu – certyfikat odebraliśmy, odznaka do dziś nie powstała) i ponowiliśmy przejście w 2020 roku z kolegą Romkiem z Woźnik.
Tak więc, najpierw byliśmy we dwoje, następnie we troje a dzisiaj zebrało nas się pięcioro. Czyżby następnym razem autokar z pielgrzymami?
Na spotkanie w tym historycznym miejscu, dało się dziś namówić pielgrzymowe małżeństwo z Sosnowca – Dorota i Paweł (w towarzystwie syna) – które po raz kolejny napisało prośbę do Stowarzyszenia „Przyjaciele Dróg św. Jakuba w Polsce” o wystawienie certyfikatu za przejście jakubowego – ponad stu kilometrowego odcinka i zgłosili chęć nabycia a zarazem otrzymania, okolicznościowego znaczka wydanego z okazji Roku Świętego Compostelańskiego Ano Santo 2021. Po raz kolejny zapragnęliśmy przekazać te rzeczy osobiście, mogąc poznać kolejnych wędrowców jakubowych.
I tak też uczyniliśmy.
Okazało się, że spotkaliśmy CAMINOWE ŁOSIE… (tak o sobie mówią) a pamiątką tego spotkania, była „tradycyjna” wymiana przypinek.
Po spotkaniu i rozmowach na terenach TTC, zaprosiliśmy współ-pielgrzymów na trasę jakubową. Jak już wspomnieliśmy chwilę wcześniej, jest to alternatywna odcinek dla właściwej Drogi VIA REGIA. Warto się dobrze do tych jakubowych Dróg przygotować…
W dzielnicy Sosnowiec-Maczki, rozchodzą się szlaki jakubowe i Kto przemierzał Drogę Królewską, z pewnością widział to miejsce z dwoma drogowskazami.
Właściwym wskaźnikiem – jak dla każdego szlaku – jest oznakowanie obu odcinków.
Ten – nazwijmy to – właściwy odcinek VIA REGIA, obok dawnego Dworca Kolejowego w Sosnowcu-Maczkach i wiodący przy klasztorze Franciszkanów w Dąbrowie Górniczej-Gołonogu do będzińskiego Zamku, oznakowany jest muszelką żółtą.
Natomiast odcinek (alternatywny) przecinający właśnie TTC i przechodzący przez centrum Sosnowca – docelowo, również do Zamku w Będzinie, ale od drugiej strony – jest (choć właściwym stwierdzeniem niech będzie : powinien być) oznakowany muszelką białą.
Co innego wyznaczyć i oznakować dany odcinek a co innego, go utrzymać w dobrym, jeśli nie bardzo dobrym stanie. Wiemy jedno i możemy to napisać w tym miejscu, że byliśmy, sprawdziliśmy, iż oznakowanie alternatywnego odcinka pozostawia dużo do życzenia. Ale da się przejść i białą muszlę nawet można namierzyć.
I to jest właśnie ten (jedyny) związek odwiedzonego dziś TTC z jakubowym szlakiem VIA REGIA.
Wędrując powrotnie Szlakiem Dawnego Pogranicza, wróciliśmy do mijanego wcześniej, drugiego dziś, cmentarza żydowskiego. Dopiero w drodze powrotnej go znaleźliśmy, tak zarośnięty był roślinnością.
Prawdopodobne założony był w 1866 roku, choć w książce „Z przeszłości Zagłębia Dąbrowskiego (wyd.1931)” – autor, M.Kantor-Mirski – twierdził, że „kierchow” w Modrzejowie funkcjonował już w 1713 roku. Wydaje się to mało prawdopodobne, zważywszy, że w 1765 r. w Modrzejowie mieszkało tylko pięć żydowskich rodzin”.
„Na stosunkowo niewielkiej powierzchni zachowało się około 300 nagrobków i ich fragmentów, w tym ok. 250 ustawionych podczas prac konserwatorskich. Nieokreślona liczba znajduje się w tylnej części nekropolii, pokryta warstwą ziemi i porośnięta trawą. Dodatkowo około dwudziestu niewielkich ułomków macew złożono w pobliżu wejścia, w miejscu otoczonym stalowym łańcuchem – przypuszczalnie jest to masowa mogiła ofiar Zagłady.
Większość nagrobków to typowe macewy, w formie pionowych płyt z półokrągłym naczółkiem, wykonane z piaskowca i innych materiałów. Z księgi pamięci Sosnowca wiadomo o pomnikach z żeliwa, jednak nie zachowały się do dzisiaj. Przy bramie ustawiono kilka pomników nawiązujących kształtem do pnia ściętego lub złamanego drzewa, symbolizującego przedwcześnie przerwane życie. Niektóre groby z okresu dwudziestolecia międzywojennego nie różnią się już praktycznie niczym od grobów spotykanych na cmentarzach innych wyznań – wykonano je na bazie betonowej poziomej płyty, z niewielką częścią przeznaczoną na inskrypcję. Zwraca uwagę liczna grupa macew dziewiętnastowiecznych, o charakterystycznej wypukłej czcionce.” [https://sztetl.org.pl/]
Inne ciekawe, sosnowieckie miejsca i zabytki zostawimy – być może się jeszcze nadarzy – na kolejne przejście tym, alternatywnym szlakiem. Może Ktoś, tak jak kolega Roman z Woźnik, zastuka do nas i zechce z naszym przewodnictwem, tą nitką szlakową „z ciekawości” się przejść.
Metą pielgrzymowania, dzisiejszego bytomsko-zagłębiowskiego składu pątników, był Park Sielecki. Dorota i Paweł przyznali, że pierwszy raz przemierzali ten szlak i od dzisiaj wiedzą, że mają obok siebie piękną, jakubową Drogę w którą – wierzymy – od dziś włożą również kawałek swego caminowego, „łosiowego” serducha.
Dziękujemy Im za to dzisiejsze, energetyczne spotkanie.
***
I w tym miejscu, jeszcze krótkie wspomnienie osobistości z Sosnowca.
JAN CISZEWSKI [1930-1982] – polski dziennikarz i komentator sportowy.
„Urodził się w 1930 roku w Sosnowcu, w dzielnicy Pogoń, mieszkał przy ulicy Bema. W jego domu sport bardzo się liczył. Ojciec Czesław był działaczem sportowym Klubu Motocyklowego Zagłębia Dąbrowskiego, pasjonował się żużlem. Janek kipiał energią, ale miał pecha do urazów. Jako dziecko spadł z wozu z sianem i naruszył ścięgna nóg, wkrótce potem uległ poważnemu wypadkowi na motocyklu. Trzeba było wykonać cztery operacje w szpitalu w Siewierzu, żeby uratować mu nogi. Ale prawa noga stała się krótsza o kilkanaście centymetrów. Marzenia Janka o sportowej karierze motocyklowej legły w gruzach.” [https://sosnowiec.naszemiasto.pl/]
Każdy kibic – zwłaszcza piłkarski (MŚ1974,1978,1982) – rozpozna głos komentatorski Mistrza Jana nawet, gdyby był obudzony w środku nocy z odgłosami najpotężniejszych burz. Tego głosu się nie zapomina.
Gdyby Ktoś był na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach [kwatera 23C-1-13] to prosimy – zapalcie świeczkę „od pielgrzymów ze Śląska.”
Cześć Jego Pamięci !
BUEN CAMINO !
BUEN CAMINO!
❤️❤️
BUENO CAMINO 🙂🍀