
Od paru dni słyszymy i czytamy :
„Cyklon Peggy, który zmierza do Polski, to po prostu niż. Czasem pojęcia te stosowane są wymiennie. Imię „Peggy” zawdzięcza niemieckim meteorologom, którzy nazywają tego typu zjawiska. Jest rozległy, ale nie wyjątkowo głęboki – ciśnienie w jego centrum to ok. 990 hPa. Warto jednak śledzić prognozy, by pogoda nas nie zaskoczyła. Niż Peggy nie przyniesie nam nic przyjemnego”. [onet.pl]
Gdy doda się do tego ostrzeżenia o wietrze, deszczach i burzach – wpada do głowy jedna myśl : spędzimy ten weekend w domu. Mówi się trudno.
W sobotni poranek udaliśmy się na krótki spacer do pobliskiego parku (dla kondycji), zrobiliśmy zakupy pieczywa, owoców i warzyw, upiekliśmy pyszne rogaliki ze śliwkami i rozpoczęliśmy nasz „home weekend”. Zawsze znajdzie się jakieś zajęcie a i w telewizji było mnóstwo wydarzeń sportowych do śledzenia. Spoglądaliśmy też na to, co działo się za oknem, ale… niestety, nic nie dostrzegliśmy.
Do późnego wieczora zauważyliśmy może dwie, trzy – no dobra, cztery ciemne i groźnie wyglądające chmurki. Ale to wszystko !
Ech. Wzdychaliśmy…
Siedzieliśmy w domu a mogliśmy wyjść do lasu czy na szlak.
Przy porannej, niedzielnej kawie (o godzinie 6;30) za oknem chyba Ktoś brał prysznic. Kropla przy kropli i równomierny stuk o szyby to była zapowiedź budzącego się dnia. Ale myśl, która nam przyświecała, przekonywała nas, że będzie tak jak w sobotę. Że będziemy siedzieli w domu a na zewnątrz nie będzie najgorzej. Ta myśl wygrała !
Zrobiliśmy kanapki, spakowaliśmy peleryny, kurtki przeciwdeszczowe założyliśmy na plecy i poszliśmy na autobus. Podglądaliśmy meteorologiczne aplikacje i wyczuliśmy, że mamy okienko pogodowe na dojście na przystanek. Rzeczywiście tak było, tylko zamiast „okienka” otworzyło nam się wielkie, ogromne okno bezdeszczowej aury. Od razu możemy Wam powiedzieć, że do powrotu do domu, parasole nieśliśmy cały czas w dłoniach. Chciałoby się powiedzieć, że to niemożliwe, ale tak właśnie jest, gdy wybierasz się na jakubowy szlak.
Jednym, dwuliniowym autobusem (tak właśnie mamy, że autobus „po drodze” zmienia numer linii, z M16 w Piekarach Śląskich robi się M116 i na odwrót w drugą stronę) dojechaliśmy do wsi Dobieszowice.
„W XIII wieku wieś już istniała pod nazwą Dobiesławice, co niektórzy łączą z rycerzem Dobiesławem – wojem Bolesława Kędzierzawego, lub też z Dobiesławem – komesem małopolskim z końca XII wieku. Pierwsze wzmianki o Dobieszowicach pochodzą z dokumentu z roku 1372, mocą którego powierzono klasztorowi w Zwierzyńcu pod Krakowem wszystkie posiadłości i dziesięciny w tejże miejscowości.” [wikipedia.org]
Kilkaset metrów mieliśmy do przejścia, by najpierw minąć Schron Bojowy a następnie Jaz „Wesoła” i przejść nad rzeką Brynicą aby znaleźć się po „właściwej” stronie Śląska.
Polski Schron Bojowy nr 52 (zbudowany został w roku 1937) to ciężki schron grupy bojowej „Wesoła” wchodzący w skład fortyfikacji stałych Obszaru Warownego „Śląsk”. Obiekt ten, miał za zadanie ochronę tamy zalewowej „Józefka” znajdującej się nieopodal schronu. Tama ta, była ważnym elementem obrony, dzięki której można było stworzyć obszar zalewowy nie so przebycia dla broni pancernej nieprzyjaciela. Grubość ścian i stropów od 100 do 150cm [wyczytane na tablicy przy schronie]

Minąwszy Dworek Donnersmarcka i kościół św.Józefa, dotarliśmy w pobliże Bazyliki Mniejszej NMP i św. Bartłomieja w Piekarach Śląskich. Dzisiaj dla odmiany nie zeszliśmy wprost do tej znanej, piekarskiej świątyni a udaliśmy się, na znajdującą się po lewej stronie Kalwarię Piekarską.
O tym religijnym miejscu możecie poczytać tutaj [https://piekary-bazylika.pl/kalwaria] a że jest to miejsce ważne, niech świadczy fakt, że rokrocznie pielgrzymują tu : w maju mężczyźni i młodzież (ostatnia majowa niedziela), w sierpniu kobiety (niewiasty i panny – po 15 sierpnia).

Pewnie jest to mało prawdopodobne, by szlak VIA REGIA mógł być poprowadzony Kalwarią Piekarską dlatego my, pielgrzymi bytomscy, będziemy o tym piekarskim miejscu opowiadać często i każdemu, kto będzie do Piekar Śląskich pielgrzymował.
Na miejsce posiłku wybraliśmy dziś podnóże Kopca Wyzwolenia. Miejsce które już opisywaliśmy, pociąga nas niezmiennie. Czasami wejdziemy na jego szczyt (wysokość od podstawy 20m) a czasem przysiądziemy sobie na ławeczce i patrzymy na jego piękne, zielone wzniesienie ozdobione na szczycie narodową, biało-czerwoną flagą.
Dla tych którzy nie znają tego miejsca, polecamy możliwość poczytania ale i posłuchania historii, piekarskiego Kopca [https://poznajhistorie.pl/monument/piekary-kopiec].

Dzisiejszą wędrówkę zakończyliśmy w znanej już Wam, bytomskiej dzielnicy Sucha Góra. Nawet nie wiemy jak wyrazić radość z tego, że zamiast siedzieć w domu, wybraliśmy się na jakubowy, królewski szlak pielgrzymkowy i dostaliśmy „na drogę” trochę wietrzną i więcej niż trochę, przepiękną, słoneczną pogodę.
***
11 września, to od 2001 roku jedna z najczarniejszych dat w kalendarzu współczesnej historii świata.
To co wtedy stało się w Nowym Jorku, to co stało się z dwiema wieżami WTC i z tysiącami ludzi, którzy poszli do pracy i nigdy nie wrócili do swoich Rodzin – będzie zawsze w nas. W naszych głowach i naszych sercach, z których zawsze popłynie ciepła myśl :
[*] Cześć Ich Pamięci ! [*]

BUEN CAMINO !

BUEN CAMINO !
💙💛
BUENO CAMINO 🍀🙂