
Niezmiennie, jeśli coś organizujemy, staramy się być dobrze przygotowani do nadchodzącego przejścia. Mimo tego, że dopiero na koniec lipca mamy zaplanowany IV etap PROJEKTU 2023, to my już żyjemy etapami V i VI, które będą pielgrzymowaniem JASNOGÓRSKĄ Drogą świętego Jakuba. Wędrowaliśmy tą nitką dwa lata temu i pomni wielu doświadczeń z upływającym czasem, nie odważylibyśmy się zorganizować tego przejścia w ciemno, tym bardziej, że planujemy wymienione etapy przejść w ciągu kolejnych, dwóch dni. Z racji obowiązku organizatora przeszliśmy się więc dziś do pięknej, znanej nam i przychylnej pielgrzymom, miejscowości LUBSZA.
Chcąc tam dotrzeć w weekend, trzeba mieć samochód lub własne nogi, dobrze skomunikowane z kolejami POLREGIO by rozpocząć wędrowanie we wsi STRZEBIŃ. Jest to najbliżej położona miejscowość, do której można dostać się „żelazną drogą” i nie pierwszy raz, skorzystaliśmy z tej możliwości. Ulicą Józefa Lompy, wędrowaliśmy z rana w kierunku kolejnej miejscowości, czyli do BABIENICY.
„Według legendy nazwa Babienica pochodzi od baby, która jako jedyna osoba we wsi przetrwała wielką zarazę. Motyw ten ukazany jest w herbie miejscowości.
Jedna z legend dotyczących nazwy miejscowości, mówi o zarazie, która w krótkim czasie uśmierciła wszystkich mieszkańców, oprócz jednej kobiety. Ludzie bali się zbliżać do granic miejscowości. Znalazł się jednak śmiałek, który po powrocie miał wypowiedzieć słowa: „zaraza wszystkich zabiła, a jednej babie nic nie zrobiła”. Inne podanie głosi, że ocalała kobieta wymodliła swoje życie przed kapliczką, która kiedyś stała w miejscu dzisiejszej murowanej kaplicy. Wizerunek klęczącej pod krzyżem kobiety widnieje na herbie Babienicy. Pieczęć z tym herbem pochodzi z 1829 roku. Używano jej do 1922. Krzyż w herbie jest złoty, kobieta ubrana na biało, niebieskie tło” [pl.wikipedia.org]

Do samej Lubszy prowadzi dróżka polna, która sprawiała, że byliśmy wystawieni na słońce jak te jajka smażone na patelni, bez tłuszczu. Niby godzina dziewiąta z minutami a skwar jak w czasie hiszpańskiej, południowej sjesty. Każde drzewko dające cień, każdy powiew wiatru przyjmowaliśmy z największą przyjemnością. Ale pielgrzymowanie ma swoje prawa, więc przyjęliśmy pogodę taką, jaka była nam zapisana i szliśmy do Lubszy, do świętego Jakuba.
Kilka chwil spędziliśmy w towarzystwie Patrona w kościele, następnie poszliśmy na pogawędkę do księdza Rudolfa, proboszcza jakubowej świątyni. Razem z opiekunem lubszeckiej świątyni, poszliśmy do albergi, by sprawdzić co jest i co ewentualnie musimy zabrać chcąc zostać tu na nocleg. Wstępnie też „zabukowaliśmy” sobie miejsca noclegowe, ciesząc się, że w połowie sierpnia będziemy mogli wraz z jakubowymi przyjaciółmi tu powrócić.

Szybko sprawdziliśmy sklepy dostępne w okolicach kościoła i poszliśmy jeszcze posiedzieć w towarzystwie – wspomnianego już na początku – Józefa Lompy. Niestety, nie dało się tam zagościć na dłużej, bo ławeczka z tym górnośląskim działaczem ustawiona i wystawiona była centralnie na słoneczne ogrzewanie. Odwiedzimy i Jego ponownie za miesiąc.
„Związany był z bytomskim wydawnictwem „Dziennik Górnośląski”, broniącym praw i języka ludności polskiej. W 1848 roku był inicjatorem założenia Towarzystwa Nauczycieli Polaków oraz Towarzystwa Pracujących dla Oświaty Ludu Górnośląskiego w Bytomiu, współzałożycielem Towarzystwa Nauczycieli Polaków w Bytomiu. Domagał się nauki języka polskiego oraz historii Polski w szkołach oraz był zaangażowany w ideę tworzenia polskich bibliotek na Śląsku. Zapoczątkował systematyczne gromadzenie śląskich pieśni i prozy ludowej. Przez cały okres pracy w szkole zaangażowany był w twórczość literacką. Dorobek pisarski Lompy jest bogaty i różnorodny – obejmuje wiersze i prozę, podręczniki szkolne, poradniki z zakresu oświaty rolniczej, dziełka religijne, prace historyczne i etnograficzne, artykuły publicystyczne.
Dorobek pisarski Józefa Lompy szacowany jest, w zależności od źródła, na 50 do około 100 utworów napisanych w języku polskim.” [https://wozniki.pl/jozef-lompa.html]

Powrót zaplanowaliśmy tą samą nitką, czyli jakubowym szlakiem – pod prąd, zgodnie z Maryjnym Szlakiem prowadzącym z Piekar Śląskim do Częstochowy. Znakowanie dróg też jest dwukierunkowe, więc można powiedzieć, że zgubić się tu raczej nie można. A w Babienicy poszliśmy nawiedzić kościół, który rano minęliśmy z oddali, wiedząc, że z rana jest tam nabożeństwo.
Nie musieliśmy podchodzić pod kościół, by wiedzieć, że ponownie trafiliśmy na nabożeństwo – ale tym razem, pogrzebowe. Na nasze szczęście, z tyłu świątyni znaleźliśmy ławeczki i stolik schowane w cieniu, więc pozwoliliśmy sobie usiąść, zjeść posiłek i poczekać aż żałobnicy pójdą na znajdujący się kilkadziesiąt metrów obok kościoła, cmentarz.
Kościół św. Stanisława Biskupa i Męczennika w Babienicy do roku 1971 był kaplicą, przy której w okresie letnim niedzielne msze święte odprawiano pod gołym niebem. Parafia została erygowana i zgodę na rozbudowę kaplicy parafianie otrzymani w roku 1980. Budowa – rozbudowa – miała miejsce w latach 1982-1986 i zakończono ją przez świętami wielkanocnymi. [http://parafia.babienica.eu/historia/]
W obecnej chwili trwa chyba remont kościelnej wieży, wywnioskowaliśmy po wysoko ustawionych wokół niej, rusztowaniach.

Niespodziewanie, po drodze, okazało się, że „atrakcja” sobotniego wędrowania, dopiero na nas czekała. Wędrując drogami asfaltowymi, skierowaliśmy nasze kroki do miejsca, oznaczonego na mapie Google, jako „Rzymsko-katolicka Kaplica św. Franciszka”. Bardzo nas ciekawiło jak wygląda ta kaplica ustawiona przy bardzo ruchliwej Drodze Wojewódzkiej 906.
Na skrzyżowaniu lokalnych dróg w miejscowości BUKOWIEC zobaczyliśmy ogromny szkielet budynku i pracujących przy nim ludzi. Byliśmy jakby na „posprzątanym” placu budowy. Zatrzymaliśmy się tam i po kilku chwilach, poznaliśmy się z Jerzym, który na nasze pytanie „gdzie jest kapliczka?” wskazał nam wielką drewnianą, ocieploną bryłę budynku za swoimi plecami. Z radością poprowadził nas do drzwi wejściowych, by zaprosić nas do wnętrza świątyni. Mnóstwo kobiet z dziećmi sprzątających wnętrze sprawiło, że było pusto i że mieliśmy we wnętrzu sporo towarzystwa.
Gdzie się znaleźliśmy?
Weszliśmy do wnętrza kaplicy św. Franciszka z Asyżu, którym opiekuje się Bractwo świętego Piusa X, o ile dobrze słuchaliśmy opowieści Jerzego. Jako, że żyjemy w czasach, gdzie szybko można dopytać i doczytać różne rzeczy, zajrzeliśmy do internetu i znaleźliśmy bardzo dużo informacji zarówno na temat wspomnianego Bractwa jak i kaplicy, która została w tym roku, w lutym poświęcona przez hiszpańskiego biskupa, Alfonso de Galarreta.
Jeśli zainteresowaliśmy Was tą świątynią – zajrzyjcie na stronę [https://news.fsspx.pl/2023/03/poswiecenie-kaplicy-w-bukowcu/] gdzie dokładnie jest wszystko opisane i okraszone fotografiami. Panie, będące w kościele serdecznie się do nas uśmiechając zapraszały nas na dzisiejsze wieczorne lub jutrzejsze, niedzielne nabożeństwo w tym nowo budowanym, przybytku świętego Franciszka.

Podziękowaliśmy pięknie za miłe słowa i zainteresowanie naszym pielgrzymowaniem i obiecaliśmy, że na pewno do Bukowca powrócimy, żeby zobaczyć jak zmieniła się kaplica, zarówno z zewnątrz jak i we wnętrzu. Wstępnie, założyliśmy sobie, że wrócimy tu dokładnie za rok… ale wiecie, że święty Jakub wzywa nas nie bacząc na nasze założenia i nasz, pielgrzymi kalendarz.
Mieszkańcom i budowniczym tej kaplicy życzymy wytrwałości, dobrej pogody, niegasnącego zaangażowania i jeszcze więcej powodów do uśmiechu, którym nas dzisiaj obdarzono.
Kilka sobotnich godzin pełnych wrażeń i na zakończenie 45-minutowe opóźnienie pociągu POLREGIO, którym przez Tarnowskie Góry wróciliśmy do domu. Zmęczeni, ugotowani ale niezmiennie, szczęśliwi i uradowani kolejnym, pięknym dniem.
BUEN CAMINO !

💙💛
Bueno Camino 🙂😴🩵
Super !
Życzymy Wam wielu lat razem, w zdrowiu i miłości a na PIĘĆDZIESIĄTĄ rocznicę już się wpraszamy na nabożeństwo w babienickiej kaplicy. Pozdrawiamy 💛💙
W tej kaplicy w Babienicy 44 lata temu wzięliśmy ślub
Pozdrawiamy 💛💙
… trzeba było zrzucić te polary … Pozdrawiamy