2023.08.12__KONOPISKA_LUBSZA__17km

Świętując odpust jakubowy w Sączowie, my wraz z przyjaciółmi mieliśmy dodatkową okazję do świętowania – w tym właśnie miejscu zrealizowaliśmy pierwszą z trzech części naszego tegorocznego PROJEKTU. Pierwsza nitka tego planu, prowadziła pielgrzymów z kościoła św. Jakuba w Sośnicowicach, poprzez dwie Drogi jakubowe (śląsko-morawską i królewską VIA REGIA).
W planie było dojście na sączowski odpust – udało się, z czego się bardzo cieszymy.

TACISZÓW – kapliczka jakubowa

Skoro pierwszą DROGĘ się ukończyło, to musi nastąpić moment, aby rozpocząć nitkę drugą, czyli doprowadzenie pielgrzymów z pięknej, jakubowej LUBSZY. Zanim jednak wyjdziemy z Lubszy w kierunku Sączowa, postanowiliśmy dołożyć jeden etap i do Lubszy najpierw pieszo dojść.
My, na miejsce dzisiejszego wyjścia wybraliśmy miejscowość BORONÓW (nasi zagłębiowscy przyjaciele,  Caminowe Łosie, również „wędrowały” – Łosiek na nogach a Pani Łosiowa – serduchem i myślami. Na rozpoczęcie pielgrzymowania, Paweł wybrał Plac Biegańskiego w centrum Częstochowy i znajdujący się przy placu, kościół św. Jakuba) .

BORONÓW – „Nazwa wsi wywodzi się, zależnie od propozycji różnych autorów, od brony, czego świadectwem jest herb miejscowości, od borów lub też od nazwisk Boroń – dawniej częściej spotykanego na terenie miejscowości albo Boronowski, jak nazywał się jeden z właścicieli miejscowości. W kronikach (urbarzach i kronikach parafialnych) często nazwa miejscowości pisana jest w odmienny sposób: Borunow, Boronow, Bornów.
Nazwa Bornów nadal jest popularna wśród mieszkańców.”
„Pierwsza wzmianka, w której pojawia się nazwa Boronów, pochodzi z 1341 r. z dokumentu Kazimierza Wielkiego dotyczącego regulacji obszaru granicznego. Dzięki tej wzmiance wiadomo, iż miejscowość wówczas należała do księstwa opolsko-strzeleckiego. Mimo to, osadnictwo na tym terenie pojawiło się o wiele wcześniej. Znaleziono bowiem na obszarze miejscowości ślady z epoki neolitu oraz z okresu kultury łużyckiej.” [pl.wikipedia.org]

Byliśmy dość wcześnie przy boronowskiej świątyni NMP Królowej Różańca Świętego, na tyle, że mogliśmy zjeść sobie spokojnie śniadanie i obejrzeć ją bardzo powoli i dokładnie z zewnątrz.

Jak czytamy, kościół jest drewniany i pochodzi z 1611 roku, choć pierwszy kościół w tej miejscowości – według podań – miał istnieć już w średniowieczu.

„Na chórze znajdują się organy z roku 1853 oraz zawieszony pod nimi herb rodu Hohenlohe-Ingelfingen. Przedstawiciele tego rodu byli w XIX wieku i na początku XX wieku właścicielami Boronowa.Do lat 70. XX wieku kościół ozdabiała także bogata polichromia na jego ścianach, jednakże w wyniku renowacji została ona zamalowana. W części wschodniej nad ołtarzem znajdują się dwa witraże z roku 1890 przedstawiające św. Andrzeja i św. Jadwigę Śląską.” [pl.wikipedia.org]

Według informacji które otrzymaliśmy od naszych bytomskich przyjaciół – Łazików – około godziny ósmej rano powinny przyjść osoby, sprzątające dzisiaj kościół. I tak się stało, kilka minut przed godziną ósmą przyszedł pan kościelny a po nic dwie parafianki. Wszystkie możliwe drzwi kościoła zostały – również dla nas – otwarte. Takie świątynie można oglądać godzinami a my mieliśmy dzisiaj na to kilka minut. Zajrzyjcie do tego przepięknego kościoła będąc przejazdem w pobliżu Boronowa.
Naprawdę warto.

Kolejne dwie godziny spędziliśmy w drodze do miejscowości KONOPISKA, gdzie na Jasnogórskiej Drodze św. Jakuba spotkaliśmy się z Pawłem, który właśnie doszedł z Częstochowy. Szybka kawa i pójście do kościoła św. Walentego to był nasz pierwszy, wspólny plan. Kilka chwil na posiłek i zwiedzenie kościoła w oczekiwaniu na pielgrzymich Gości, których zapowiedź otrzymaliśmy parę minut przed godziną ósmą rano. Każdy dodatkowy wędrowiec sprawia nam przyjemność a gdy jest dwóch, to i radość jest podwójna.

Bartek (17 lat) i Maks (19 lat) – to jedni z uczestników lubszeckiego projektu „Bądź jak Jakub”, prowadzonego przez Stowarzyszenie Miłośników Ziemi Lubszeckiej. Twórcy tego projektu niechaj sami o nim opowiedzą [http://lubsza.org/?cat=60] – zajrzyjcie, bo to rzeczywiście piękny i wartościowy projekt, zwłaszcza, że jest dedykowany dla młodzieży. BRAWO !

W liczbie pięcioro caminowiczów, wyruszyliśmy w drogę znakowaną żółtą muszelką i żółtymi strzałkami w kierunku miejscowości RĘKSZOWICE, gdzie z przyjemnością pokazaliśmy pozostałym uczestnikom Sanktuarium Krzyża Świętego w kościele Najświętszego Serca Pana Jezusa.

„24 listopada 2013 r. w uroczystość Jezusa Chrystusa Króla Wszechświata arcybiskup metropolita Wacław Depo w bazylice archikatedralnej p.w. Świętej Rodziny w Częstochowie ogłosił dekret ustanawiający parafialny kościół p.w. Najświętszego Serca Pana Jezusa w Rększowicach Archidiecezjalnym Sanktuarium Krzyża Świętego.” [http://www.jubilaumderbarmherzigkeit.va/]

Stamtąd, częściowo asfaltem, drogą DW908 i częściowo lasem, dotarliśmy do miejscowości Babienica, w którem mieliśmy okazję być miesiąc temu. Stamtąd już tylko „rzut kamieniem” do miejscowości LUBSZA, która była naszym dzisiejszym celem wędrówkowym.

Z powodu uroczystości rodzinnych, pielgrzyma Bartka odebrano przed Babienicą a Maks, został przewodnikiem pielgrzymim, bo tylko On wiedział, gdzie czeka na nas, przygotowana przez Panią Ewę, prezeskę lubszeckich „miłośników” – niespodzianka.

W kościele św.Jakuba miała miejsce uroczystość ślubna, więc przywitanie z naszym Patronem musieliśmy odłożyć o kilkanaście minut, odpoczywając obok świeżo wybudowanej sali gimnastycznej, w lubszeckiej Szkole Podstawowej. Pomieszczenie, a właściwym może powinno być określenie, duży aneks kuchenny przywitał nas przyjemnym chłodem i jeszcze przyjemniejszym widokiem – słodkim deserem do kawy, którą sobie sami mogliśmy przygotować. Mamy dla Was ową słodkość, ale tylko na zdjęciu, bo we czworo spałaszowaliśmy ją w mgnieniu oka.

Z całego serducha składamy podziękowania Pani Prezes za udostępnienie przyszkolnego pomieszczenia i pyszne ciasto, a naszym współpielgrzymom, Bartkowi i Maksowi oraz Ich koleżankom i kolegom, biorącym udział w jakubowym projekcie życzymy chęci do dalszej jego realizacji. Wielu emocji i mnóstwa wrażeń życzymy Im w związku z projektowym wyjazdem do Santiago de Compostela. Z niecierpliwością będziemy czekali na relację w tego wydarzenia i na Nich samych, bo oczywiście powiedzieliśmy sobie – „do zobaczenia na szlaku”.
DZIĘKUJEMY !

Po godzinie szesnastej, życie naszej trójki można opisać w paru zdaniach. Pierwsze – to podziękowania dla św. Jakuba (kościół był pusty i chłodny) za drogę i za możliwość odpoczynku w alberdze „u świętego Jakuba”. Drugą czynnością było odwiedzenie sklepu po drugiej stronie ulicy i wykupienie zapasu wody i innych napojów, potrzebnych na wieczór i na niedzielne wędrowania oraz uzupełnienie jedzenia, bo czekały nas przecież dwa posiłki i prawie cało-niedzielne wędrowanie.

Kolejne czynności sprowadzały się do:  odświeżenia ciał (prysznic), długiego odpoczynku (zarówno w pomieszczeniu jak i na trawniku przed) i nocnego wypoczynku, który należał się każdemu z nas, po trzydziestokilometrowym pielgrzymowaniu – w gorącej, sierpniowej, pięknie słonecznej pogodzie.

Morfeusz przygarnął każdego z nas – bardzo szybko.

BUEN CAMINO !

4 komentarze

Dodaj komentarz