
Gdy w październiku ubiegłego roku, doszliśmy do stacji kolejowej Cierpice Kąkol, obiecaliśmy sobie i towarzyszkom naszej caminowej wyprawy, że … ciąg dalszy nastąpi. Sami – patrząc głęboko w oczy, dopowiedzieliśmy sobie, iż stanie się to naszą tradycją, że kiedykolwiek będziemy na urlopie w naszym ukochanym Toruniu, przeznaczymy co najmniej jeden dzień na CAMINO.
Wczoraj, wieczorną mszą w toruńskim Sanktuarium św. Jakuba Apostoła, zakończyła się dziesiąta sesja Parlamentu Jakubowego i w miarę szybko udaliśmy się na wieczorny odpoczynek połączony z ogrzewaniem zziębniętych ciał, bo w głowie i w sercach mieliśmy już wizję dzisiejszego wędrowania piękną, POLSKĄ DROGĄ
Kilkanaście minut przed godziną dziesiątą, znaleźliśmy się ponownie na peronie stacji kolejowej CIERPICE KĄKOL…w piękną, mroźną, listopadową niedzielę.
Liczba osób stojących na peronie po odjeździe pociągu wyniosła – dwoje. Liczba pielgrzymów – oczywiście, troje a po cichu możemy Wam zdradzić, że mielibyśmy jeszcze towarzystwo św. Jakuba w postaci ikony. To że Patron pielgrzymów jest każdorazowo, nie mamy żadnych wątpliwości, ale mogliśmy Go „wziąć” ze sobą – namacalnie.
Na wczorajszej, przedpołudniowej sesji Parlamentu Jakubowego – czego nie opisaliśmy, dla przejrzystości relacji – pielgrzymi z Bractwa św. Jakuba w Gdańsku przekazali na ręce pielgrzymów z Bractwa św. Jakuba w Toruniu, piękną ikonę napisaną na drewnie.

Zamysłem wędrowców z Gdańska (gdzie odbyła się sesja PJ w 2022 roku) było, by przez rok, ikona z patronem pielgrzymów wędrowała od domu do domu i była gościem w Ich rodzinnych pomieszczeniach. Po roku, postanowili przekazać ikonę jakubową gospodarzom kolejnego Parlamentu Jakubowego, wnosząc, by pielgrzymi mieli możliwość zaproszenia jej do swoich domostw a za rok, ponownie przekazać tym, którzy zorganizują parlamentarne spotkanie pielgrzymów.
Zacna to idea !
Oglądając z bliska powyższą ikonę i mając ją w rękach (nawet w zielonym, przeznaczonym na wędrówki – worku) odważnie acz półgłosem spytaliśmy, czy nie moglibyśmy już jutro zabrać ikony na nasze caminowanie? Troszkę chyba się przeraziliśmy własnym pomysłem, bo odpowiedzialność za to rękodzieło przerosła nasze chęci. Nie wiemy, czy to była dobra decyzja, ale podziękowaliśmy gospodarzom Parlamentu za zaufanie.
Może do 2027 roku (następny Rok Świętego Jakuba) uda się ikonę ze świętym Jakubem przywieźć na Śląsk lub w jego pobliże?
Będziemy czekać…
Ale jak już wcześniej wspomnieliśmy, wyruszyliśmy ze stacji kolejowej, by po kilkuset metrach zobaczyć pierwszą tego dnia, żółtą a raczej żółto-śnieżną muszelkę szlakową. Cudów leśnych i polnych w wersji zimowej i lodowej widzieliśmy tej niedzieli całe mnóstwo. Za to kochamy chodzenie po łąkach i lasach.
Matki Natury nie przebije i nie dorówna żaden, najlepszy artysta-malarz.

W maju z reguły oglądamy świat w barwach zielonych i żółtych a w listopadzie towarzyszyły nam zupełnie odmienne barwy – dokładnie mówiąc „zimowa zieleń” i biel. Pełno bieli dookoła. Pod nogami i na drzewach. Czasami mieliśmy wrażenie, że zabielił nam się pięknie cały świat.

W połowie drogi, naszej Drogi, kubkiem gorącej herbaty poświętowaliśmy przebycie TYSIĘCZNEGO kilometra po jakubowych ścieżkach, w tym roku kalendarzowym. Nie wyobrażaliśmy sobie tego do dzisiaj, że można poskładać kilkadziesiąt wypraw, wyjść i przejść, zwiedzić różne zakątki kraju by taka liczba przebytych na nogach kilometrów, się w ogóle pojawiła.
Dumni jesteśmy z tego i wiemy, że jeszcze „trochę” kroków po muszelkowych szlakach – dołożymy.
Dopóki wędrowaliśmy po leśnych dróżkach i wydeptanych alejkach, mieliśmy pod nogami suche jesienne liście, przysypane śniegiem lub sam śnieg. Druga połowa naszego dzisiejszego wędrowania postawiła przed nami zdecydowanie trudniejsze zadanie – na asfaltowej drodze kierującej się w kierunku Gniewkowa, zamiast czarnej, asfaltowej nawierzchni mieliśmy tylko i wyłącznie nawierzchnię lodową. Czy te kilka kilometrów szliśmy czy się ślizgaliśmy, ciężko opisać, na pewno poruszaliśmy się powoli do przodu, zwalniając zdecydowanie tempo, patrząc pod nogi i mocniej niż wcześniej, trzymając się za ręce.
Nie spowodowało to w nas żadnej zmiany nastroju – po prostu uważniej wędrowaliśmy, by dojść do celu zdrowym i bez żadnej kontuzji, bo nie mieliśmy przygotowanego żadnego planu na taki przypadek.
Niemożliwe? A jednak…
Zima ma różne oblicza i przestrzegamy Wszystkich pielgrzymujących o tej porze roku, by mieli jakieś koło ratunkowe, na tak zwany „wszelki wypadek”, zwłaszcza kiedy wędruje się z dala od cywilizacji.
Zanim wyszliśmy z lasu, mogliśmy zatrzymać się przy miejscu pamięci, miejscu zbrodni hitlerowskich w latach 1939-1943, gdzie „okupant niemiecki dokonał eksterminacji ponad 4 tysięcy Polskich Patriotów, mieszkańców Inowrocławia i okolicy” – jak mogliśmy doczytać na tablicy informacyjnej.

Będąc w tej okolicy, zatrzymajcie się chwilę i pomyślcie o Tych, którzy zginęli w czasie II wojny światowej. Nie mieliśmy ze sobą żadnego znicza ale gdyby Ktoś z czytelników bloga będzie w tym miejscu, prosimy o zapalenie światełka pamięci również od nas.
GNIEWKOWO przywitało nas mroźnym i zdecydowanie nieprzyjemnym wiatrem, zwłaszcza w miejscu, gdzie skończył się las i drzewa przestały nas ochraniać przed tym niemiłym odczuciem.
Kilkaset metrów szedł z nami mieszkaniec tej miejscowości, który kiedyś również pielgrzymował POLSKĄ DROGĄ i jej okolicznymi odcinkami. Przyznał szczerze i otwarcie, że o tej porze roku pierwszy raz widzi w Gniewkowie pielgrzymów. Jego zaskoczenie przejawiało się w co drugim zdaniu.
Odwzajemniliśmy się serdecznym uśmiechem i wyjaśnieniem, że CAMINO trwa cały rok, jeśli tylko się chce.
W centrum miasta, przy ulicy – a jakże – Kościelnej, stoi kościół pod bardzo ciekawym wezwaniem : świętego Mikołaja i świętej Konstancji.
„Kościół powstał w dwóch fazach budowlanych: wczesnogotyckiej i późnogotyckiej. Faza wczesnogotycka trwała w latach 1259-1267. W tym czasie zostały wybudowane wschodnie przęsła prezbiterium z jego trójbocznym zamknięciem oraz z małą, zbliżoną do kwadratu zakrystią. Faza późnogotycka trwała w latach 1314-1331. Polegała ona na przedłużeniu prezbiterium w stronę zachodnią i zbudowaniu trójprzęsłowej nawy. Pod nowszym chórem zostały przymurowane dwie narożne kruchty. Po wojnie północnej (1700 – 1721), kościół został przebudowany. Świątynia została wyposażona w drewnianą wieżę z zegarem i ośmioboczną glorietę z sygnaturką, obie są pokryte tzw. hełmem barokowym nakrytym blachą. W zakrystii zachowane jest gotyckie sklepienie. Sklepienie w nawie jest barokowe.” [pl.wikipedia.org]
Jakież było nasze podekscytowanie, gdy podeszliśmy pod drzwi wejściowe i usłyszeliśmy odgłosy, nijak nie mogące dać się skojarzyć z obrzędem mszy świętej. Nacisnęliśmy klamkę i weszliśmy do świątyni pełnej dorosłych i dzieci, by po chwili zorientować się, że znaleźliśmy się na spotkaniu rodziców dzieci komunijnych z księdzem proboszczem.
W czasie gdy zebrani rozmawiali o czekających Ich w przyszłym roku wydarzeniach parafialnych, my cichutko, spod chóru staraliśmy się ogarnąć wzrokiem całą, przepiękną świątynię.
Całe towarzystwo świętych, ze świętym Rochem włącznie, ze ścian i sufitów spoglądało na dwoje zmarzniętych ludzi z plecakami a Ci, którzy byli w środku, łącznie z kapłanem zdawali się nas w ogóle nie zauważyć.

Po skończonym zebraniu, część parafianek stanęło przy księdzu proboszczu, prawie na środku nawy głównej a my okrążaliśmy Ich w kościele w wysoko uniesionymi głowami, jak jakieś nieokrzesane komety, okrążające jedną, zaludnioną planetę.
Dopiero, gdy w kościele zostaliśmy sami, podeszliśmy do księdza proboszcza, chcąc w ogóle się przywitać i z zapytaniem o możliwość otrzymania pieczątek do naszych, pielgrzymich paszportów.
W biegu, na prędce, nie patrząc na nas, wychodząc ze świątyni wskazał małą furtkę w płocie, za którą ścieżka doprowadzała interesantów do kancelarii parafialnej.
Bez zbędnych pytań przybił pieczątki i wyraził na głos myśl, którą przytaczamy w całości :
„PIELGRZYMI W NIEDZIELĘ TO JEST JAKIEŚ NIEPOROZUMIENIE” !!!
Nie odnieśliśmy się do tego zdania ani na miejscu ani tym bardziej nie będziemy tego komentować na naszym, caminowym blogu.
Przyznamy się – nie wiemy co napisać !
Chcielibyśmy, by ta (niekoniecznie) „złota” myśl gniewkowskiego kapłana, stała się przyczynkiem do jakiejś zacnej pracy doktorskiej lub profesorskiej dla słuchacza lub wykładowcy teologii z Uniwersytetu w Toruniu lub w Lublinie.
Tam są mądrzejsze głowy od naszych.
Wydawać by się mogło, że namiar na „promotora” tej pracy można wskazać od razu – czeka On we wspomnianej – i odwiedzonej dziś – parafii, w małym, kujawskim mieście – Gniewkowie na przepięknej, jakubowej Drodze CAMINO POLACO.
Jeśli wydaje się komuś, że to co często słyszymy, działa na nas deprymująco to informujemy z podniesionymi głowami i uśmiechami na twarzach – motywuje nas to stokrotnie !
CAMINO DODAJE SKRZYDEŁ ! – wspominaliśmy Wam już o tym?
I na koniec jeszcze taka gniewkowska „ciekawostka”.
Naprzeciw kościoła, w ogródku przy budynku parafialnym, do którego zostaliśmy wpuszczeni przez małą furtkę stoi i patrzy… święty Jakub. Siedem lat temu dzieci komunijne podarowały proboszczowi i swojej parafii przepiękną figurę, która – tak nam się wydaje – stoi tam tylko dlatego, że DZIECI i Ich rodzice tak zdecydowali.

I pomyśleliśmy przez chwilę, jakby to wyglądało, gdyby obok jakubowej figury, w ogródku – w którym nie było już proboszcza (odjechał bardzo szybko na odpust do jakiejś sąsiedniej miejscowości) byśmy byli my i „gość specjalny” – ikona świętego Jakuba (przyniesiona w zielonym worku…)
BUEN CAMINO !

💙💛😃
Bueno Camino 🙂