
Drugi, marcowy weekend zaplanowany był zupełnie inaczej, ale prognozy pogodowe sprawiły, że wybraliśmy się na kolejne dwa etapy pięknej, beskidzkiej, jakubowej nitki. I nie będzie żadnej przesady w stwierdzeniu, że czwórka bytomska podjęła tą decyzję jednogłośnie, a może nawet i chóralnie.
Jeśli wyjeżdżamy z Bytomia równo ze wschodem słońca, to musi być zdecydowanie zapowiedź wyjątkowego, pięknego wędrowania.
Aby to sprawdzić, spakujcie kanapkę, jakąś letnią herbatkę i udajcie się z nami na BESKIDZKIE CAMINO.
Zacznijmy dzisiaj z innej „parafii” – pamiętacie ten filmowy fragment?
„W naszym świecie byłyście na piedestale. Wszyscy zabiegali o wasze względy. Kochali was. Obsypywali was kwiatami. Byłyście natchnieniem poetów, symbolem wyższych idei, piękna…” („Seksmisja” 1984r., reż. Juliusz Machulski).”
Drogie Panie to o Was i dla Was w Dniu Waszego pięknego Święta.
I niech to wszystko zabrzmi dzisiaj w czasie teraźniejszym.
Żyjcie nam 100 lat !
A pielgrzymowanie z muszelką na sercu, będzie – zdecydowanie – doskonałym uzupełnieniem tego marcowego święta.
Pierwszą miejscowością która zawita w dzisiejszym wpisie będzie wieś RACIECHOWICE, do której dotarliśmy dwoma środkami transportu – z małopolskich Myślenic.
„Nazwa wywodzi się wedle ludowej tradycji od racic dzikich zwierząt, które pomagały pierwszym osadnikom średniowiecznym w karczowaniu i spulchnianiu ziemi. Wedle innej teorii nazwa wsi ma związek z pierwszym sołtysem wsi, niejakim Raciechem. Pierwotnie wieś była królewszczyzną, w XV wieku najprawdopodobniej dostała się w ręce prywatne rodziny Wydżgów. Już wówczas była to duża miejscowość, jako że w 1440 r. nastąpiło erygowanie miejscowej parafii. W XVI w. powstały okoliczne folwarki: Bigorzówka, Zarębki, Wola Komornicka, Wolica. W XVII w. wieś stanowiła własność rodziny Morsztynów.Po zniesieniu pańszczyzny w 1848 r. nastąpił stopniowy rozwój gospodarczy i społeczny Raciechowic. Powstały pierwsze organizacje pomocowe, kółka rolnicze, funkcjonowała szkoła i szpital dla ubogich, rozpoczęła się też emigracja zarobkowa na Węgry, Morawy i do Ameryki. U progu XX w. tutejsze dobra szlacheckie zostały w większości rozparcelowane – kupili je miejscowi chłopi, a część słynny lekarz i bakteriolog Odo Bujwid” [odkryjbeskidwyspowy.pl]
Jednym z najcenniejszych zabytków wsi, oprócz dworu, jest drewniany kościółek pw. św. Jakuba Starszego i św. Katarzyny Aleksandryjskiej. Pozwólcie jednak, że o świątyni opowiemy Wam jutro, bo zaplanowaliśmy przybyć tu ponownie na niedzielne spotkanie ze wspomnianym duetem patronów.
Mamy nadzieję, że nic nie pokrzyżuje nam tego jakubowego planu.
Z Raciechowic towarzyszy wędrowcom niebieski szlak turystyczny, który w razie potrzeby stanowi zastępczy kierunkowskaz w drodze do dzisiejszego celu. To ważne, zwłaszcza w górskim wędrowaniu.
Wśród gęsto rosnących drzew weszliśmy na pasmo Glichowca ze szczytem 523 m.n.p.m. Zanim zdążyliśmy się zahartować już przyszło „górskie” sapanie i ciężka wspinaczka. Nie od dziś powtarzamy : my mieszczuchy możemy chodzić po płaskim dziesiątki kilometrów i nie miewamy sapania a wędrówki górskie weryfikują zarówno naszą kondycję jak i umiejętności „wspinaczkowe”.
Ale przecież wszystko jest po coś a wędrówka na wysokościach Glichowca, Ostrysza [507m] lub Trupielca [475m] to tylko lekkie wyzwania na niełatwej, beskidzkiej w DRODZE.

Rok Jubileuszowy 2025 stał się dla nas, dla naszych Przyjaciół i dla Wszystkich, którym nieobce jest pielgrzymowanie – okresem wspólnego odkrywania świata i kościołów.
Z okazji przypadającego Wielkiego Postu, papież Franciszek (niech zdrowie Mu wciąż dopisuje) wydał orędzie z przepięknym tytułem „Podążajmy razem w nadziei”.
Oto dwa fragmenty :
„(…) Przede wszystkim, podążać. Jubileuszowe hasło „Pielgrzymi nadziei” przywodzi na myśl długą drogę ludu Izraela do Ziemi Obiecanej, opisaną w Księdze Wyjścia: trudną drogę od niewoli ku wolności, upragnioną i wytyczaną przez Pana, który miłuje swój lud i jest mu zawsze wierny. Nie możemy zaś wspominać biblijnego exodusu, nie myśląc o wielu braciach i siostrach, którzy dziś uciekają przed nędzą i przemocą, i idą w poszukiwaniu lepszego życia dla siebie i swoich bliskich. Tu, pojawia się pierwsze wezwanie do nawrócenia, ponieważ wszyscy jesteśmy pielgrzymami w życiu, ale każdy z nas może zapytać siebie: na ile pozwalam, żeby ten stan rzeczy stał się dla mnie wyzwaniem? Czy naprawdę jestem w drodze, czy jestem raczej sparaliżowany, statyczny, pełen lęku i beznadziei, lub wygodnie ułożony w mojej strefie komfortu? Czy szukam dróg wyzwolenia z sytuacji grzechu i braku godności? Dobrym ćwiczeniem wielkopostnym byłoby skonfrontowanie się z konkretną rzeczywistością jakiegoś migranta lub pielgrzyma i przyzwolenie, by nas to zaangażowało, aby odkryć, czego Bóg od nas oczekuje, abyśmy byli lepszymi wędrowcami do domu Ojca. To jest dobry „egzamin” dla wędrowcy.”
„Po drugie, odbywajmy tę podróż razem. Podążanie razem –bycie „synodalnymi” – to jest powołanie Kościoła. Chrześcijanie są wezwani do pokonywania drogi wspólnie, nigdy jako samotni podróżnicy. Duch Święty pobudza nas do wychodzenia poza samych siebie, aby iść ku Bogu oraz ku braciom i siostrom, a nigdy do zamykania się w sobie. Podążać razem to znaczy być „tkaczami” jedności, zaczynając od wspólnej godności dzieci Bożych (por. Ga 3, 26-28). To znaczy iść do przodu ramię w ramię, nie depcząc ani nie górując nad innymi, bez wyniszczającej zazdrości czy hipokryzji, bez pozwalania na to, by ktokolwiek pozostawał w tyle lub czuł się wykluczony. Idźmy w tym samym kierunku, do tego samego celu, z miłością i cierpliwością słuchając siebie nawzajem.”
Południowe słońce uśmiecha się do nas coraz bardziej a my doszliśmy w dobrych nastrojach do miejscowości Trzemeśnia, co od razu skojarzyło nam się z wielkopolską miejscowością Trzemeszno, w której byliśmy w ubiegłym roku.
TRZEMEŚNIA – „Przypuszcza się, że wspominana w 1347 roku wieś Marcinowa Wola to Crzemessna (Trzemeśnia) – z późniejszej relacji w 1364 roku. Była wówczas podzielona między trzech posiadaczy: Sezama z Grodźca i jego brata stryjecznego, Birowę z Łęk, którzy połowę wsi sprzedali Wierzbięcie z Małoszowa. Aż do końca XV wieku tak podzielona wieś należała do rodu Gryfitów, którego przedstawiciele przybierali różne nazwiska oraz – w częściach – do innych właścicieli.” [pl.wikipedia.org]
Tyle rysu historycznego można znaleźć o tej niewielkiej wsi, której ludność szacuje się na około 2500 osób. Ale znajdują się tu dwa kościoły, które bardzo chcieliśmy zobaczyć. Dzięki uprzejmości Pana kościelnego (i po telefonicznym kontakcie z księdzem proboszczem), mogliśmy oba nawiedzić i możecie nam troszkę pozazdrościć… bo nowy kościół jest przepiękny a w starej drewnianej świątyni mieliśmy możliwość zobaczenia… dużej ilości drewnianych belek i podpór.
Kościół św. Klemensa Papieża i Męczennika :
„Początkowo kościół w Trzemeśni stał na zboczu Krowiej Góry i nosił wezwanie św. Łukasza Ewangelisty. Wzmianki o nim pojawiły się w 1325 r. W późniejszym okresie został jednak przeniesiony na obecne miejsce i zyskał nowe wezwanie: św. Klemensa i MB Pocieszenia. Obecna świątynia to cenny zabytek architektury drewnianej z końca XVIII w. Do kościoła o konstrukcji zrębowej dostawiona jest wieża słupowa z pochyłymi ścianami i pozorną izbicą, nakryta cebulastym hełmem z latarnią. W środku kościoła jest m.in. cenny tryptyk późnogotycki z 1. poł. XVI w. z obrazem MB z Dzieciątkiem, częściowo przerobionym w XVII w. Warta uwagi jest też Pietà z XV w. w feretronie oraz alabastrowa płaskorzeźba Biczowania Chrystusa. Przy kościele znajduje się Grota Lurdzka z 1958 r. oraz ozdobne schody z posągami czterech ewangelistów z początku XX w. W ogrodzenie kościelne wmurowano oryginalną płytę nagrobną z 1530 r.” [ziemiamyslenicka.pl]
Dzisiaj, nowy kościół zdecydowanie pełni funkcje parafialne, zwłaszcza, że – jak już z lekka wspomnieliśmy – w drewnianym kościółku prawie nic nie da się zobaczyć z powodu remontu.

A nowy kościół – pod wezwaniem Matki Bożej Pocieszenia, „to świątynia pod którą kamień węgielny został poświęcony w 1997 roku przez Ojca Świętego, Jana Pawła II. W ołtarzu. W ołtarzu głównym znajduje się kopia obrazu MB Pocieszenia na tle mozaiki przedstawiającej drzewo w ogrodzie rajskim. Wnętrze świątyni zdobią freski oraz witraże. W 2016 r. wybudowano organy piszczałkowe.” [parafia-trzemesnia.pl]

Droga do Myślenic, wbrew naszym wcześniejszym obawom była oznaczona „dobrze” to znaczy, że Ktoś dołożył wielu starań na tym odcinku, by szło się bez większych poszukiwań muszelek (lub niebieskich kwadratów – jak to bywało już wiele razy na Beskidzkiej Drodze) i żółtych strzałek.
Gdy dotarliśmy do kościółka św. Jakuba wiedzieliśmy, że znowu daliśmy radę. Że przeszliśmy kolejny, niełatwy odcinek tego pięknego, jakubowego szlaku. I za to naszemu Patronowi podziękowaliśmy.
Kilkanaście minut później byliśmy pod adresem, gdzie mieliśmy zarezerwowany nocleg ale póki jeszcze byliśmy „na chodzie” postanowiliśmy zrobić króciutki spacer do sklepu spożywczego a najprzód do kościoła św. Franciszka z Asyżu, który mieliśmy po drodze. Niestety, jedynym pozytywem tego miejsca były otwarte bramy na dziedziniec i wiszące na drzewach kolorowe Anioły.

Zmęczenie dopiero dało się we znaki po kąpieli i kolacji.
W dwóch sąsiadujących ze sobą pokojach pielgrzymi udali się na zasłużony, nocny wypoczynek.
Należało się.
BUEN CAMINO !
😁💛💙
🙂