Nie będzie to pewnie żadną niespodzianką, jak na początku tego etapu napiszemy, że najpierw dojechaliśmy do Lublińca i po godzinie doszliśmy do Sanktuarium Matki Boskiej Lubeckiej. Tego poranka postanowiliśmy tylko wbić pieczątki do paszportów i wyruszyć spokojnie w drogę, bo w przeciwieństwie do poprzednich dwóch dni, nie wracaliśmy do domu.
Obok kościoła w Lubecku znajduje się grób Franciszki Ciemiengi, zmarłej w opinii świętości mieszkanki niedalekiego przysiółka Kanus. I tam właśnie na początek poprowadziła nas jakubowa Droga. Drogowskazy pokazują dom w którym mieszkała wspomniana Franciszka i informują, że mijamy Izbę jej Pamięci. Niestety, nie dane było nam nigdzie wejść i niczego zobaczyć. A szkoda.
Po minięciu miejscowości Draliny dotarliśmy do Lisowic, gdzie przed budynkiem stoi wielki dinozaur. Przechodziliśmy właśnie obok Muzem Paleontologicznego. Dalej, idąc „lisim szlakiem” dotarliśmy do kaplicy św. Jana Nepomucena, gdzie na tylnej ścianie podziwialiśmy przepiękne graffiti poświęcone świętemu Janowi Pawłowi II. Dodatkowo przy kaplicy zasadzony jest dąb, Jego imienia.
Po 16 kilometrach (oczywiście nieświadomie), przecięliśmy granicę województw śląskiego i opolskiego. Sześć kilometrów dalej dotarliśmy do miejscowości Żędowice. Znajduje się tu budynek młyna Thiel nad kanałem i rozlewiskiem. Historia tego miejsca i żędowickiego młyna sięga roku 1864, kiedy to właśnie obiekt ten został zakupiony przez Ferdynanda Thiela. Od 2000 roku to miejsce stało się już „tylko” nieczynnym zabytkiem a młyn został przekształcony w małą elektrownię wodną. Na szczęście (dla przyszłych pokoleń) maszyny i urządzenia młynarskie pozostały w pierwotnym stanie i nadal cieszą oko oglądających. Tereny wokół sprawiły, że odbywają się tam głównie spływy kajakowe i przejażdżki konne,
Mieszkaniec tego budynku, sprawił nam wielką frajdę dzieląc się z nami czajnikiem elektrycznym, który mogliśmy podłączyć do gniazdek, zabudowanych pod wiatami, gdzie z pewnością tłumy kajakarzy przesiadują przy gorącej kawie lub herbacie.
„Gwoździem programu” z tego miejsca, który zostanie w naszej pamięci będzie koń który urwał się z pola i w pełnym biegu przebiegł obok nas. Lekki strach w naszych oczach był ale staraliśmy się nie stawać temu zwierzęciu na drodze. Dobrze, że rosło tu sporo drzew, które nas zasłoniły.
Kilkaset metrów za młynem Thiel znajduje się Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej w Żedowicach. Znajduje się tam kaplica Matki Boskiej Częstochowskiej oraz tzw. Żędowicka Brama Wiary. Miejsce, do którego chcielibyśmy z pewnością jeszcze kiedyś powrócić.
Dalsza droga to dojście do miejscowości Barut. Skręcając w lewo w drogę leśną, po dwóch kilometrach czeka przepiękne miejsce czyli Polana Śmierci nazywana też Śląskim Katyniem. To miejsce pamięci poświęcone jest zamordowanym w bestialski sposób we wrześniu 1946 roku około 200 żołnierzy Narodowych Sił Zbrojnych, Armii Krajowej i Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie. Dokonali tego mordu Agenci komunistycznego Urzędu Bezpieczeństwa.

Stamtąd, ścieżkami rezerwatu i przez pola dotarliśmy do gminy Jemielnica. Minąwszy kościółek pw. Wszystkich Świętych (rocznik 1285, obecnie kościół pogrzebowy) dotarliśmy do pocysterskiego kościoła parafialnego pw. Wniebowzięcia NMP z przełomu XIII i XIV wieku. W kościele tym, oprócz czternastu bogato zdobionych, barokowych ołtarzy jest i ten z obrazem św. Jakuba.
A w głównym ołtarzu znajduje się także figura św. Apostoła Jakuba Starszego. Nieopodal kościoła znajduje się budynek „Agroturystyki Agro Greupner” w którym mieliśmy zarezerwowany nocleg. Sympatyczna Gospodyni sprawiła, że poczuliśmy się „prawie” jak w domu.

BUEN CAMINO