CzDŚJ 4 dzień … JEMIELNICA – GÓRA ŚW. ANNY

Jemielnica (jak podaje przewodnik) to bardzo stara i historycznie znana miejscowość. Pierwsze wzmianki pochodzą z roku 1225. Oprócz mijanych przez nas dzień wcześniej kościołów, znajduje się tu cały szereg starych i ciekawych zabytków. Między innymi, słup upamiętniający pobyt św. Wojciecha w Jemielnicy, studnia z XIX wieku, ryneczek z pomnikiem św. Jana Nepomucena a także pomnik postawiony dla uczczenia miejscowych mieszkańców, poległych w I i II wojnie światowej.

Po dobrze przespanej nocy i po śniadaniu wyszliśmy w tą piątkową wędrówkę z dużą chęcią i z wielką radością. Najpierw szybka i krótka wizyta w kościele, prośba do św. Jakuba o pieczę nad nami, to nasza codzienność, przed każdą wędrówką.

Pierwszą większą miejscowością, po 6 kilometrach to Dziewkowice. Przy ulicy – a jakże – Kościelnej, stoi kościół św. Joachima i św. Anny. Świątynia ta, została wybudowana w latach 1972-1976. Dziesięć lat później, w roku 1986 odnowiono wnętrze  kaplicy św. Maksymiliana Kolbe i ustawiono w niej, Jego ceramiczną figurę.

Planowo, po około dwóch godzinach doszliśmy do gminy Strzelce Opolskie. Gdy minęliśmy DK94 weszliśmy do parku, który doprowadził nas z kolei do gęstego lasu w którym była remontowana wieża widokowa Ischl. Neogotycka, czterokondygnacyjna wieża zbudowana w roku 1840, nazywana jest przez mieszkańców „Mysią Wieżą”. Zamiast mówić o wieży na cześć Austriaczki Margarethe von Kolowrat, strzelczanie wolą kojarzyć tę budowlę z legendą o myszach i królu Popielu. Taka ot, ciekawostka.

Po następnych kilku kilometrach przechodziliśmy przez Księży Las i to my dla odmiany skojarzyliśmy sobie tę nazwę z miejscem, które mamy „u siebie” – na drodze VIA REGIA, między Zbrosławicami a Łubiem. W tym, opolskim miejscu, stał niegdyś zespół zamkowo-folwarczny, ze stadniną koni i gorzelnią. Niezbyt zniszczone ruiny gorzelni i browaru widać bardzo wyraźnie nie schodząc ze szlaku.

Dalej idąc na przemian lasami i polami, dotarliśmy do miejscowości Dolna. Od razu trafiliśmy na kościół świętych Piotra i Pawła i tam postanowiliśmy sobie zrobić dłuższą przerwę. Posiłek i odpoczynek zawsze są wskazane, tym bardziej, że w głowie już szumiała myśl, że na Górę św. Anny zostało niewiele, bo około 6-7 kilometrów. Około południa przeszliśmy pod autostradą A4 i zanim dotarliśmy do Poręby, już z daleka widzieliśmy Sanktuarium na Annabergu, które z każdą chwilą było coraz bliżej i stawało się coraz wyraźniejsze. To uczucie znamy z Drogi Królewskiej, kiedy to z Czarnolasu, przez Porębę wędruje się na tą przepiękną Górę.

Końcówka, rzeczywiście jest tożsama, czyli to samo zejście asfaltowe z Poręby i to samo wejście między kaplicami, na szczyt gdzie czekała święta Anna.

Kilka dni wcześniej wydzwanialiśmy po miejscowych punktach turystycznych szukając możliwości transportu autobusowego w jakimkolwiek kierunku, ale okazało się, że nie ma zbyt wielkiego ruchu komunikacyjnego i jedyną opcją opuszczenia przez nas tego miejsca, była siedmiokilometrowa trasa do miejscowości Zdzieszowice, która jest skomunikowana koleją żelazną między Wrocławiem a Kędzierzynem-Koźle, na przykład, Tak też zrobiliśmy. Na nasze szczęście, droga cały czas biegła w dół i oprócz pilnowania stawiania stóp po stromych fragmentach asfaltowej drogi, nie dołożyła ona nam zbyt wiele wysiłku. Częstochowska Droga Świętego Jakuba za nami – to kolejny nasz powód do dumy i będziemy mogli o niej zawsze z przyjemnością opowiadać i zachęcać do przejścia każdego, komu się tylko zamarzy ten krótki, 100-kilometrowy etap „kierowany” znakiem żółtej muszli.

Jeden komentarz

Dodaj komentarz