Pierwsze przejście grupowe w 2018 roku i od razu dwudniówka.
Super. Do Opola dojechaliśmy pociągiem i gdy tylko wyszliśmy przez Dworzec uśmiechaliśmy się do siebie na myśl, że po raz kolejny jesteśmy w tym mieście i w tym miejscu.
Poszliśmy w kierunku centrum Opola bo nabożeństwo mieliśmy zaplanowane w kościółku św. Sebastiana naprzeciw którego jest fontanna, również św. Sebastiana. Po modlitwie nadszedł czas na spotkanie przed kościołem. Zdjęcie grupowe, kilka zdań organizacyjnych i można było wyjść w drogę. Drogę św. Jakuba. Przechodząc obok Katedry Opolskiej doszliśmy nad brzeg Odry, która w większości naszej trasy będzie nam towarzyszyła.
Wiele miejsc przypominał nam się z wędrówki, którą poczyniliśmy prawie dokładnie rok wcześniej. Drewniany kościół św. Anny przy wyjściu z Opola był jednym z takich miejsc. Przerwa posiłkowa, modlitwa Anioł Pański i do kolejnego przystanku, którym był kawałeczek dalej kościół pw. Bożego Ciała i św. Norberta w Czarnowąsach. Oprócz zwiedzenia kościoła mogliśmy posłuchać opowieści Siostry Norbertanki, które stacjonują przy kościele i oprócz tego opiekują się osobami starszymi i niepełnosprawnymi. To był naprawdę piękny czas spędzony w tym ciekawym miejscu. Minąwszy rzekę Mała Panew kierowaliśmy się przez Borki do Dobrzenia – najpierw Małego a docelowo Wielkiego, Tu też ciekawostka, udał nam się dojść nad staw lub jeziorko, nazwane Balaton. Już raz nad Balatonem byliśmy.
Pamiętacie? W Sosnowcu.
Dobrzeń wielki przywitał nas pięknym kościołem św. Rocha. Drewniana, zabytkowa świątynia została wybudowana w 1658 roku. Nad głównym wejściem znajduje się również drewniany ganek, wsparty czterema słupami umożliwiający dojście do chóru. Przed kościołem, oprócz figury świętego Rocha znajduje się pomnik poświęcony poległym w I wojnie światowej.
Drugim miejscem była szkoła w której mieliśmy zaplanowany nocleg. Tego dnia odbywały się tam zawody tańca towarzyskiego, więc musieliśmy poczekać z wejściem na zakończenie tej imprezy. Nikt nie protestował. Matka Natura zachęcała do posiedzenia przed kościołem i zwiedzaniem okolic.
Posiłek wieczorny zorganizowany przez przemiłych gospodarzy był wskazanym dodatkiem do tej pięknej soboty. A po nim, zamiast rozejść się do sal na nocleg, znaleźliśmy dwie wygodne kanapy na korytarzu i złączywszy je mieliśmy bardzo wygodne, królewskie spanie. Parę osób również skorzystało z korytarzowej „noclegowni”.
Poranek to pyszne śniadanie i msza święta w kościele, który już wczoraj mieliśmy okazję zobaczyć. Mieszkańcy szczelnie wypełnili miejsca w kościele ale i dla nas znalazło się miejsce w świątyni i przed nią. Napełnieni mocą z góry, wyruszyliśmy w nasz kolejny etap jakubowej wędrówki.
Zaraz po wyjściu zatrzymaliśmy się przy źródełku. Źródełko – oczywiście – świętego Rocha miało ciekawy klimat, tablice informacyjne i można było mieć pewność, że miejscowa ludność bardzo dbała o to miejsce. Każdy napił się łyka wody albo z kubka albo z własnej, jakubowej muszelki.
Po przejściu 5 kilometrów dotarliśmy do miejscowości Chróścice, do kościoła św. Jadwigi. Tam wśród zieleni i skwerku z kwiatami, w towarzystwie świętego Jana Pawła II (pomnik siedzącego Papieża) postanowiliśmy zrobić przerwę posiłkowo-odpoczynkową. Msza święta odbywała się w kościele więc staraliśmy się odpowiednio nastroić, czyli zaniechać głośnych rozmów. Ulgą było posiedzenie lub położenie się pod jakimkolwiek drzewkiem, dającym upragniony cień.
Po minięciu miejscowości Babi Las i minięciu słupków granitowych z muszlami, dotarliśmy na nadodrzański wał. My delektowaliśmy się podwójnie tym miejscem i widokami. Towarzystwo pątników to raz ale i pamięć, że rok temu, nie dane było nam tędy iść, bo majowe ulewy sprawiły, że wał ten był praktycznie niedostępny i nie do przejścia w formie pieszej. Teraz było inaczej. Magia.
Gdzieś, po następnych pięciu-sześciu kilometrach zrobiliśmy kolejną przerwę na posiłek i regenerację sił. Słońce przyświecało coraz mocniej i każdemu bardzo dawało się we znaki. Z Odrą rozstaliśmy się na wysokości miejscowości Mikolin. Rzeka płynęła dalej w kierunku Brzegu i Wrocławia a my musieliśmy zmienić kierunek naszej wędrówki by za jakiś czas pójść wzdłuż Nysy Kłodzkiej do znanej nam już miejscowości Skorogoszcz.
Dwadzieścia kilometrów z haczykiem i znowu zobaczyliśmy kościół św. Jakuba w Skorogoszczy, co oznaczało, że osiągnęliśmy cel tej niedzieli. Wszyscy doszli z radością ale i zmęczeni słońcem. Po krótkim zwiedzeniu kościoła wsiedliśmy do zamówionego autokaru i udaliśmy się w krótką przejażdżkę powrotną do Opola.
To był fantastyczny weekend z Górnośląskim Klubem Przyjaciół Camino. A jako wisienka na tym pielgrzymkowym „torcie” zdjęcia koleżanek Ewy i Ireny: [ZOBACZ ZDJĘCIA]
BUEN CAMINO